Rozdział 20

2.1K 107 14
                                    

Nadeszła środa. Snape oznajmił, że dzisiaj będziemy mogli wrócić do Hogwartu. Nie za bardzo wiem, dlaczego nie mogłam zrobić tego wczoraj ale mniejsza. Ważne, że niedługo tam będziemy.

***

Siedziałam samotnie w jednym z przedziałów w Hogwart Express. Nie jechało nim wielu uczniów, właściwie tylko ci, którzy uciekli z Hogwartu z powodu ostatniego incydentu.

W pociągu było dosyć zimniej niż zwykle. Miałam na sobie bluzkę z krótkim rękawem, ciepłą bluzę i puchatą kurtkę. Owinęłam się jeszcze szalem w barwach Slytherinu i siedziałam na fotelu wpatrując się w widoki za oknem.

W końcu dojechaliśmy na miejsce. Zebrałam swoje rzeczy i razem z resztą wysiadłam z pociągu. Mimo to, że miałam na sobie pełno warstw ubrań było mi strasznie zimno.

Usiadłam w jednym ze szkolnych powozów. Niektóre osoby siedzące obok mnie zaczęły zachwycać się powietrzem ulatniającym się tuż przed powozem.

Droga była wyjątkowo krótka. Gdy dojechałam na miejsce zobaczyłam wiwatujących przyjaciół i nauczycieli. W końcu rozsuneli się a na środku stanął wysoki, czarnowłosy mężczyzna.

- Zaraz będziemy na miejscu. - mój sen przerwał znajomy mi głos, który jak się okazało należał do Dracona.

Odkleiłam swoje czoło od szyby i spojrzałam na niego. Wyglądał dokładnie tak jak pierwszego dnia przerwy świątecznej, którą spędzałam u niego.

- Co ty tu robisz? - spojrzałam na niego poprawiając swoje ubrania.
- To co ty, siedzę, myślę i czekam aż dojedziemy na miejsce. Jeszcze chwila i znowu będzie w szkole. - powiedział po czym przewrócił oczami.

Nic nie powiedziałam. Oparłam się plecami o fotel i zamknęłam oczy chcąc być na miejscu.

W końcu dojechaliśmy. Siedziałam już przy stole Slytherinu rozmawiając sobie z Rose i Oscarem. Właśnie jedliśmy kolację.

- Gdzie ty byłaś? - zapytał oburzony Oscar - Myśleliśmy, że cię porwali!
- Snape mnie zdeportował. - powiedziałam zdając sobie sprawę z tego jak głupio to brzmi.
- Snape? Czemu on? - odparła Rose.
- Nie wiem. Aaa, no właśnie! Nie uwierzycie! - prawie krzyknęłam - Mój tata jest gdzieś w Londynie i będę mogła wysłać do niego list!
- Co? Serio?! Ale ekstra!! Jak się nazywa? - zaczęła się cieszyć razem ze mną Rose, Oscar miał obojętny wyraz twarzy.
- Tobiasz Wilson, Snape mi powiedział.
- O jejku, chodź, musimy do niego jak najszybciej napisać! - wykrzyczała przyjaciółka.

Szarpnęła mnie za nadgarstek. Wstałam od stołu żeby się nie przewrócić i pobiegłam za nią. Zdążyłam jeszcze spojrzeć na Oscara. Wyglądał na trochę wściekłego, nawet się za nami nie odwrócił.

O co może mu chodzić? Ma żal do tego, że w końcu będę miała swoją rodzinę? Do tego, że wakacje będę spędzała w naszym domu? Chyba nie rozumie tego, że od zawsze było to moim marzeniem.

W końcu znalazłyśmy się przed wejściem do pokoju wspólnego. Rose podała hasło i mogłyśmy wejść do środka. Zaraz potem przechodząc przez prawie puste pomieszczenie weszłyśmy do naszego dormitorium. Nie było w nim Agathy ani Marie. Szczerze, to wolałabym aby ja i Rose miałyśmy swoje dormitorium, we dwie.

Ale jest za mało pokojów.

Usiadłam przy swoim biurku i wyciągnęłam z szuflady czysty pergamin. Spojrzałam na niego a potem na przyjaciółkę. Jej wzrok mówił "pisz, szybko, twoje marzenie się spełni".

Nobody's daughterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz