Rozdział 12

2.3K 124 22
                                    

Draco postanowił abyśmy poszli do lasu. Już jest po obiedzie, przy którym znowu był Snape i Bellatrix.

Chodziliśmy między drzewami. Draco coś mi opowiadał ale nie mogłam się skupić. Wciąż myślałam o tym, co Snape może jeszcze wiedzieć..

- Wilson, słuchasz mnie w ogóle? - przerwał Draco.
- Tak, tak. - powiedziałam z przekonywującym uśmiechem.
- Mhm, to o czym mówię? - uniósł brew do góry.

Zwiesiłam głowę w dół nie będąc z siebie dumna. Draco domyślił się, że go nie słuchałam. Westchnął ciężko i dalej szedł przed siebie.

- Czego się boisz? - zapytał z uśmiechem na twarzy.
- Co?
- No, co jest twoim boginem?
- Nieważne, a twoim?
- Pierwszy zapytałem.
- Bellatrix. A twoim? - zapytałam a ten wybuchł śmiechem.

Stanęliśmy w miejscu oczekując aż Draco się opanuje. Na szczęście po paru sekundach przestał.

- Co w tym śmiesznego? - spojrzałam na niego dziwnie.
- Nic, nic. - kaszlnął.
- A co jest twoim boginem? - zapytałam ponownie.
- Nie mam bogina. - udał bohatera.

Mimowolnie zaśmiałam się. Mimo wszystko, dziwnie patrzy się na chłopaka, który w szkole zgrywa niewiadomo kogo a w domu zachowuje się jak dziecko.

Gdy oboje staliśmy w miejscu krzak, który był zaraz obok nas zatrząsł się, jakby ktoś się w nim chował. Bohater Draco odsunął się przerażony do tyłu wyciągając powoli różdżkę. Ja swoją też wyjęłam dalej nie zmieniając pozycji. Po chwili jednak, podobnie jak Draco zaczęłam strasznie wolno się cofać.

Moje serce stanęło w miejscu gdy zobaczyłam nikogo innego jak Voldemorta. Zaskoczyło mnie to, że on ominął mnie, jakby wcale mnie tu nie było i zaczął zbliżać się do osłupiałego Dracona. Domyśliłam się, o co tu chodzi.

- Ridiculus! - powiedziałam głośno i wyraźnie kierując swoją różdżkę na Voldemorta.

Draco zaczął oddychać ciężko spoglądając na mnie.

- Niezłego masz bogina, szkoda tylko, że nie chciałeś się do niego przyznać. - uśmiechnęłam się złośliwie.

Malfoy spojrzał tylko na mnie i zaproponował, abyśmy już wracali. Znowu opowiadał mi jakąś historię co chwilę pytając, czy go nadal słucham. Tym razem, uważnie go słuchałam.

Codziennie robiłam coś z Draconem, zwykle wychodziliśmy na dwór – Draco nie lubił chyba spędzać czasu w domu. Chyba ze względu na jego ostrych rodziców. Nie rozmawiali ze swoim synem tylko równo trzymali się różnych zasad.
Dwudziesty czwarty grudnia spędziłam razem z Draconem, jego rodzicami, Snape'm i Bellatrix. Nawet dostałam prezent. A właściwie dwa. Jeden był od rodziców Malfoya, był to kolorowy kocyk w białe gwiazdki i zielony sweter. Bardzo się ucieszyłam, rzadko dostaję prezenty. Drugi był od... W sumie nie wiem od kogo ale był niestarannie zapakowany. Dostałam kolorowe skarpetki i mnóstwo słodyczy. Właściwie cały karton był wypełniony różnorodnymi słodyczami.

***

Była sobota wieczorem. Spakowałam swoją torbę i razem z Draconem byliśmy gotowi wrócić do Hogwartu.

Nobody's daughterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz