Grzech ciężki

165 22 35
                                    

ROZDZIAŁ SZÓSTY

____________________________________

Filadelfia, lato 1780 roku.

GDZIE LEŻY granica moralności i co trzeba zrobić, aby ją przekroczyć? Ternant był dobrym chłopcem, który znalazł się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie z niewłaściwym człowiekiem — człowiek ten zaś wykorzystał jego dobroć i naraził na szwank jego czystość. Nie pamiętałem za wiele z owego wieczora, kiedy wolno, jakby oszołomiony i odurzony jego obecnością, pocałowałem go w usta, oczekując pocieszenia w rzeczach uchodzących powszechnie za brudne i niegodne nawet w moim mniemaniu. Nie chciałem, by skończyło się to w taki sposób, by moja nostalgia przerodziła się w działanie, działanie natomiast w żądzę, która nie dość, iż jeszcze bardziej mnie pogrążyła, skaziła istotę niezasługującą na podobny los. Nie wiedziałem, czy zdawał sobie sprawę z tego, co czyni i czy zwracał uwagę na moje dłonie wolno przesuwające się po jego klatce piersiowej, sięgające zapięcia munduru, słodsze pocałunki, lecz byłem przekonany, iż mimo wszystko chciał tak postąpić. Pomyliłem się? Ternant również podzielał słabości niektórych mężczyzn? Czy nie było nas za wielu? Wtedy przypomniałem sobie, iż na wojnie młodzieńcy czynią rzeczy, których później się wstydzą, wchodząc przyjaciołom do łóżek, w poszukiwaniu czegoś, co umknęło z ich świadomości wraz z chwilą, gdy po raz ostatni spotkali się z kobietą. Poza tym był zniewieściałym Francuzem, a Genewa nauczyła mnie, iż tacy nierzadko zaskakują nie tylko damy na salonach, ale także dżentelmenów, którzy gdzieś zgubili perukę. Ternant był delikatniejszy od Alexandra, może nie w ruchach, lecz przede wszystkim w słowie, a przez to jego dotyk nie sprawiał wrażenia śmiałego, intensywnego — bliżej było mu do uderzenia skrzydeł motyla, kropli mleka upadającej na skórę lub gęsięgo pióra niesionego przez wiatr. Spełniał się cudownie w roli najlepszego przyjaciela, choć szybko dotarło do mnie, iż kochankiem jest raczej mizernym, może ze względu na brak doświadczenia. Mimo to w jego ruchach i pieszczotach dało się wyczuć nutę aksamitu, coś pociągającego i kuszącego, co całkowicie zawładnęło moim sercem, sprawiając, iż po kilkunastu muśnięciach i pocałunkach, zapomniałem o otaczającym mnie świecie i wszystkich zmartwieniach.

One wróciły, kiedy kolejnego dnia otworzyłem oczy, ślepnąc od porażającego blasku słońca. Obudziłem się, zaspany podpierając się na łokciach i z trudem łączyłem początek z końcem, zastanawiając się, dlaczego nie jestem wyspany i z jakiego powodu czuję podobne zepsucie w sercu. Dopiero po chwili spojrzałem w bok i złapałem się za głowę, nie wiedząc, co powinienem powiedzieć, jak wyrazić swoją żałość i dołujące w gruncie rzeczy szczęście. Ternant leżał obok mnie na brzuchu, przytulając rękoma poduszkę. Głowę miał odwrócona w drugą stronę. Wyglądał tak delikatnie, jak pierwszy kwiat wyłaniający się ze śniegu — ale nie to było powodem nagłego uderzenia czułości. Kiedyś w tym samym miejscu znajdował się Hamilton. Poczułem, że znowu robi mi się duszno, a mój mały, wielki dramat na nowo przysłania rzeczywistość, ukazując mi najperfidniejsze i najstraszniejsze elementy własnego życia. Wydawało mi się, że mój żołądek za moment zostanie zmiażdżony przez natłok negatywnych myśli; zrobiło mi się ciemno przed oczami i dopiero po chwili ponownie odzyskałem czucie w ciele, wypuszczając powietrze przez usta ze świstem. Fakt, iż Alexander postanowił się ożenić, naprawdę stanowił dla mnie definicję horroru. W końcu znaczyło to, iż nigdy już nasza relacja nie będzie mogła charakteryzować się wyjątkowością i wiernością małżeństwa, ponieważ on przestał być wierny... Ale czy ja również nie poszedłem o krok za daleko? Spojrzałem raz jeszcze na Ternanta. Jego oliwkowa cera odbijała promienie słońca, a ciemne włosy okalały głowę, opadając na policzki w taki sposób, że nie mogłem przyjrzeć się jego twarzy. Odruchowo zacisnąłem zęby na dolnej wardze, czując w sercu uporczywie wyrzuty sumienia, po czym bardzo wolno, opuszkami palców, odsłoniłem oblicze Francuza. Był tak samo przystojny jak zwykle, lecz zarazem tak inny od Alexandra i Francisa — nosił w sobie odmienny rodzaj wrażliwości, emanował innym wewnętrznym światłem, które jednak przyciągało mnie do niego tak samo jak energia moich poprzednich kochanków. Tyle że bez bliźniaczej intensywności. Moja relacja z nim nie miała podłoża emocjonalnego, ponieważ nie kochałem i nie umiałem kochać go na tyle emocjonalnie, by chcieć spędzić z nim resztę życia i na tyle uczciwie, aby wykroczyć w tej kwestii strefę przyjaźni. Jego fizyczność natomiast była tak urzekająca i rozbrajająca, że nie umiałem w słowa ująć, jakkolwiek zdefiniować pojęcia, które przyrównywałem być może tylko do absolutu. Powoli przesunąłem dłońmi po jego ramieniu, uświadamiając sobie, jak bardzo pragnąłem tego od momentu, gdy zobaczyłem go po raz pierwszy w pokoju. Położyłem głowę na poduszce i wolno objąłem go rękoma, udając, że śpię, by nie wzbudzić niepotrzebnych podejrzeń, jeżeli moje ruchy przypadkiem obudziliby młodzieńca. Różnił się od Alexandra; nie był wątły i kościsty, lecz zbity i muskularny, słodki, ale nie irytujący i kąśliwy. Zawsze kulturalny, dobrze ułożony i ambitny w sposób bardziej zbliżony do baranka niż lwa; jak morze w słoneczny, bezwietrzny poranek. Zacisnąłem mocno powieki, przypominając sobie czasy, gdy malowałem Alexandra, leżąc właśnie w tym łóżku, kiedy on pracował przy stoliku... Czy jeszcze raz los pozwoli mi go zobaczyć w podobnej sytuacji? Nie, teraz miała podziwiać go Elizabeth i to na nią spadał obowiązek kontrolowania jego snu, spożycia kawy, ilości pracy... Stałem się nagle niepotrzebny, jak śmieć wyrzucony przez kogoś do kosza.

Huragan 1777Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz