8 - Zatoka

1.9K 117 0
                                    

Astrid siedziała w Twierdzy, wpatrując się w swój kubek. Jak mogli nie zauważyć, że Czkawka nigdy nie skrzywdził smoka? Pewnie, był w stanie je pokonać i miał nad nimi pewną władzę, ale o to właśnie chodziło. On je sobie podporządkowywał, nigdy ich nie skrzywdził. To było prawie tak, jakby ktoś zdradził mu sekret. Sekret smoków.

Przypomniała sobie czas, gdy Czkawka w jakiś sposób zdołał zamknac Zębiroga z powrotem w  klatce. I skąd wiedział, że Straszliwiec Straszliwy bedzie podążał po kropce światła?Zawsze po prostu znikał po treningu. Widziała go pewnego dnia w lesie. Nosił coś i wyglądał na zszokowanego, kiedy ją zobaczył. Ale zgubiła go na tej skale. Może powinna wrócić i zobaczyć co tam było. Moze czegos sie dowie.

Jej myśli zostały brutalnie przerwane, poniewaz ktos wchodził przez drzwi. Sączysmark kuzyn Czkawki, wszedł do środka. Rozejrzał się i zobaczył ja.

- Cześć kochanie.

Sączysmark usiadł obok niej, a stopy położył na stole.

- Nie nazywaj mnie kochaniem.

- O czym teraz myślisz? Czy to jestem ja?

Astrid westchnęła. Ten człowiek był tak arogancki i samolubny. I wyglądał jak jego ojciec. W dodatku był całkowicie pewny, że pewnego dnia sie poślubią. Który miała nadzieje, że nigdy sie nie wydarzy. Sączysmark może być teraz nowym spadkobiercą Berk, gdy Czkawka zniknał, ale ona nie chce wychodzić za niego za mąż.

- Sączysmark, odejdz prosze.

- Czemu? Musisz się przyzwyczaić do mojej obecności. Kiedy sie poslubimy, będę cały czas przy Tobie.

- Po raz ostatni Ci mówie, ze nigdy nie wyjde za Ciebie. NIGDY.

- Kiedyś dojdziesz do wniosku, że jestem dla ciebie najlepszym kandydatem.

Popatrzyła na niego kątem oka. To prawda, Sączysmark nie był zły,  tylko jego postawa. Próbowała go zignorować, ale nie udało jej się, gdy nagle złapał ją za rękę. Oburzona, przekręciła dłoń i dusiła go. Krzyknął z bólu i wtedy udało jej się uciec. Ledwie zarejestrowała coś, co powiedział. Jej umysł wciąż tkwił przy Czkawce i jego smoczych sztuczkach.

Wyciągnęła z drzewa siekierę i rzuciła ją w inne drzewo. Znowu wyciągnęła i odwróciła się, by  rzucić, ale zamarła. Była przy tej skale, w miejscu, w którym widziała Czkawke. Wspięła się na skale. Znalazła mały otwór, który prowadził w dół, a kiedy podążyła za nim, weszła do zatoczki. Miejsce wyglądało  spokojnie. Było tam małe jezioro, kilka drzew. Zsunęła się w kierunku zatoki i rozejrzała się z podziwem. To tutaj Czkawka przychodził po szkoleniu smoka? Czy to było miejsce, w którym czuł się dobrze? Podeszła do brzegu jeziora. Srebrne ryby pływały z dala od jej cienia. Spojrzała w dół na swoje odbicie. Długie, blond włosy zaplecione w warkocz na lewym ramieniu, niebieskie oczy tak czyste jak niebo. Wiedziała, dlaczego Sączysmark tak bardzo chciał ją poślubić i mogła teraz zrozumieć, dlaczego Czkawka zakochał się w niej lata temu.

Usiadła na skale i zaczęła rzucać małymi kamieniami w wodę. Jedna z nich uderzyła o coś w płytkiej części jeziora, wiec ciekawa co to jest podeszła bliżej. Sięgnęła reka do wody i wyciągnęła najdziwniejszy kamień, jaki kiedykolwiek widziała. Chwila, to nie był kamień. Oczysciła trochę glonów, które były na obiekcie i ujawnił sie  metal. Sapnęła, gdy uświadomiła sobie, co to jest.

Sztylet.

Najprawdopodobniej sztylet Czkawki.

Wstała z bijącym sercem. Musi pójść powiedzieć Wodzowi.

Pobiegła prosto do domu Wodza i próbowała złapać oddech. Zanim zdążyła zapukać, drzwi się otworzyły.

- Astrid. Czy Pyskacz znowu potrzebuje mnie w kuźni?

Pokręciła głową, wciąż bez tchu.

- Więc co sie stało?

- Znalazłam... Czawki...

Połozył rece na jej ramionach, a oczy rozszerzyły mu się z szoku.

- Znalazłaś Czkawke?

Pokręciła głową i uniosła dłoń.

- Jego sztylet. W jeziorze. Musiał tam być od co najmniej dziesięciu lat.

Stoick stał zamrożony. Przez chwilę wydawało mu się, że Astrid znalazła jego syna. Ale znalezienie jego sztyletu było równie złe. Ten sztylet był pierwszą rzeczą, jaką Czkawka zrobił w kuźni bez pomocy Pyskacza i od tego czasu nosił go dumnie. Nie zostawiłby go w jeziorze. Chyba że...

Opadł na krzesło, biorąc mały sztylet z ręki Astrid. Ostrze było zardzewiałe i pokryte glonami, ale kiedy przetarł rekojeść, tuż pod uchwytem, ​​znalazł to.

HHH

Teraz nie było już co do tego wątpliwości. To był zdecydowanie sztylet jego syna. Ale jak to się znalazło w jeziorze? Rzucony w gniewie? Rozejrzał się za Astrid, ale był sam. Nawet nie zauważył, że odeszła.

Prawie żałowała, że ​​pokazała mu sztylet. Widziała w jego oczach płomień nadziei, kiedy mysłał, ze znalazła Czkawke i patrzyła, jak nadzieja umiera niemal natychmiast, kiedy powiedziała, że ​​nie. Te same pytania, które dręczyły Stoicka, również zaprzątały jej głowę. Jak ten sztylet trafił na dno tego jeziora? Czy to tam smok postanowił go zaatakować? Czy uciekł i dopiero później został porwany?

- Cześć skarbie.

Sączysmark.

Nie jego teraz potrzebowała.

Return of the Dragon Rider (Wolno Pisane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz