- Hej Wrenlou! Gdzie byłeś?
- Klify. Poszedłem za Czkawka.
- Kolejny koszmar?
Wrenlou przytaknął i poszedł do studni. Słońce było wysoko na niebie. Droga powrotna zajęła mu więcej czasu niż wcześniej sądził, a może właśnie z powodu upału.
- Ale Czkawka wrócił wiele godzin temu.
- Tak. Powiedziałem coś, a on powiedział, że ma pomysł, i po prostu... odleciał. Zostawiając mnie i musiałem wrócić na piechotę.
- A co z Śnieżynka? Mogłeś ją wezwać.
- No cóż, wciąż jest trochę płochliwa po tym incydencie z Tytanem. Nie chciałem jej obudzić. Gdzie jest teraz Czkawka?
- Kuźnia. Zdecydowanie coś knuje. Odbija młotkiem jakby jego życie, od tego zależało, a i śpiewa.
- Śpiewanie? Czkawka?
Naprawdę?- Tak naprawdę. Teraz popraw mnie, jeśli się mylę, ale on nie śpiewa, chyba że coś knuje lub dobrze się bawi, prawda?
Wrenlou przytaknął.
- Powinienem to sprawdzić. Dzięki, Broghan!
Wrenlou skierował się ku kuźni. Z daleka słyszał łomot młota i głos czkawki. Rzeczywiście śpiewał.
Szczerbatek zwinął się w kłębek, mrucząc, otworzył jedno oko, kiedy Wrenlou przekroczył próg. Czkawka był w środku, uderzał w kawałek metalu, z wielką dokładnością. Był mokry od ciepła słońca i ognia za nim. Uśmiechał się od ucha do ucha, śpiewając do siebie, gdy walił w metal.
- Ktoś tu jest szczęśliwy.
- Hej Wrenlou. Wreszcie pszyszedłeś?
Wrenlou otworzył usta, ale Hiccup zanurzył gorący kawałek metalu w wodzie, sprawiając, że głośno skwierczał.
- Podziekuj sobie.
- Przepraszam za to. - Czkawka powiedział, kładąc kawałek metalu na stole. Był wypełniony wszelkiego rodzaju kawałkami metalu, wszystkie wykonane z ostrożnością. - Właśnie wpadłem na pomysł, który muszę wykonać.
- Tak, mam nadzieje. Jaki pomysł? Czy to ma związek z... nimi?
- To było coś, co powiedziałeś wtedy. Że łuk jest za duży, by go zabrać ze sobą. Więc pomyślałem, że musi być inny sposób. Więc to zrobiłem.
Wskazał na stół. Wrenlou zmarszczył brwi.
- A co "to" jest?
- To jeszcze nie skończone.
- W takim razie zostawię Cię. Przypuszczam, że zobaczę, co robi Śnieżynka.
Czkawka patrzył, jak Wrenlou odchodzi i uśmiecha się. Po stopieniu większej ilości metalu w ogniu, zaczynał robic nastepna czesc.
🐉
Pracował cały dzień, składając swoje dzieło kawałek po kawałku, a jego uśmiech rósł z każdą minuta. Tak bardzo kochał, kiedy jego plany powodziły sie. Kiedy skonczył, po prostu zasnął na ziemi.
Szczerbatek warczał cicho i delikatnie trącił swojego jeźdźca, ale Czkawka się nie budził. Nie mogąc lecieć do swojego pokoju bez Czkawki, ktory kontroluje ogon, Szczerbatek zaryczał głośno. To wystarczyło. Czkawka powoli otworzył oczy i spojrzał na smoka nad nim.
- Hej, mordko co słychać? - Zapytał sennie.
Szczerbatek zamruczał i gestem wskazal kierunek domu.
- Tak, tak juz lecimy.
Przetarł oczy i wstał. Na dworze było już ciemno. Z jakiegoś powodu zawsze zasypiał w kuźni po wielkich projektach. Z uśmiechem pozostawił swoje dzieło na stole, po czym wsiadł na Szczerbatka i poleciał do ich domu i po prostu padł na łóżko.
🐉
Wstał przed wschodem słońca, mimo ciężkiej pracy poprzedniego dnia. Zwykle on i Szczerbatek udawali się na wczesny lot, obserwując wschód słońca wysoko nad wodą. Szczerbatek jadł w drodze powrotnej do miasta, łapiąc rybę z wody.
Wylądowali, a Szczerbatek podskakiwał ze swoją rybą, szukając miejsca, w którym mógłby ja zjeść. Czkawka poszedł szukać Wrenlou i znalazł go w Sali, jedząc śniadanie.
- A więc, jak tam twój pomysł?
- Skonczony. Dlatego szukałem Ciebie.
- Czy powinienem się martwić?
- Co? Nie!
- Chodzi mi o to, że kiedy ostatnio wpadłeś na jakiś pomysł, dostałem bliznę na mojej nodze.
- Ale zadziałało. Musisz przyznać, że zadziałało. Po kilku drobnych korektach.
Wrenlou mamrotał coś, musiał przyznać, że Czkawka miał rację.
Kiedy skończyli jeść śniadanie, Czkawka zabrał Wrenlou do kuźni.
- Więc, tak jak powiedziałem wczoraj, wpadłem na pomysł, kiedy powiedziałeś, że łuk jest zbyt duży, by go nosić. Więc zacząłem myśleć i zrobiłem to.
Podał mu coś, co wyglądało jak Inferno, ale nieco dłuższe.
- Ja nie...
- Kliknij
Wrenlou spojrzał na Czkawke. Mężczyzna prawie podskakiwał z niecierpliwości. Odwrócił metalową pałeczkę, znalazł przycisk i nacisnął.
Jego szczęka opadła. Nie trzymał już patyka, trzymał łuk. W jakiś sposób Czkawka zdołał stworzyć łuk w taki sam sposób, w jaki zrobił swój własny miecz. To nie płoneło w ogniu, ale z pewnością było imponujące. Całość została wykonana z metalu. Ten sam lekki metal użyty do ich zbroi i innej broni. Nawet cięciwa była metalowa.
- Czy ty...
- Tak.
- Nie, miałem na myśli...
- Tak.
- Czkawka, proszę, pozwól mi skończyć.
- W porządku.
Wrenlou spiorunował go wzrokiem. - Zrobiłeś to, bo powiedziałem, że łuki są za duże do noszenia? - Czkawka skinął głową. - I to jest całe metalowe?
- Cięciwa była najtrudniejsza. Długo zastanawiałem się, jak musiałaby wskoczyć w uchwyt. Ale myślę, że dobrze to wymyśliłem.
- Z pewnością tak. To niesamowite.
Czkawka uśmiechnał się, gdy Wrenlou odciągnał cięciwę, sprawdzając jej siłę.
- Jest lekka.
Czkawka skinął głową. - Jest też nieco większy od twojego starego, więc zrobiłem też kilka nowych strzał.
Wrenlou podniósł jedną ze strzał i położył ją na łuku. Ponownie ciągnac cięciwę, wycelował w drzewo i puścił.
W strzale było tyle siły, że zagłębiła się w drzewo. Jego oczy rozszerzyły się ze zdziwienia.
- Okej, może jest lekka, ale w tej cięciwie jest dużo siły.
- Tak, wiem. Być może będę musiał wprowadzić kilka zmian w przyszłosci.
Wrenlou podniósł kolejną strzałę, ale zawahał się.
- Być może będziemy musieli udać się gdzieś indziej. Jest tu za dużo ludzi, żeby to dobrze przetestować.
- Myślałem że nigdy nie zapytasz.
Wsiedli na swoje smoki i polecieli do zacisznej części wyspy, gdzie nie było szansy na przerwanie przez ludzi lub smoki.
- Rozumiem, że ci się podoba?
- Podoba? Czkawka, kocham to. Dziękuję Ci.
CZYTASZ
Return of the Dragon Rider (Wolno Pisane)
FanficDziesięć lat po nagłym zniknięciu chłopca, wioska o nazwie Berk, jest w ruinie. Za każdym razem naloty smoków są częstsze i bardziej intensywne. Ale wszystko się zmieni, gdy pewnej nocy zestrzelą Nocną Furie i jego jeźdźca...