Astrid szła przez las, próbując podążać śladami, a jednocześnie nie zapalić zarośli. Zastanawiała się, dlaczego smoki po prostu nie odleciały, aż nagle przypomniała sobie coś, co powiedział Pyskacz.
"Jeśli już chcecie coś odgryzać to skrzydła i ogon. Smok, który nie lata, to martwy smok."
Czy to liczyło się też dla smoka z jeźdźcem?
O ile pamiętała, skrzydła smoka wyglądały dobrze, ale nie zwracała uwagi na jego ogon. Westchnęła. Śledzenie nocą dwóch smoków nie było łatwym zadaniem. Zwłaszcza, gdy jeden z tych smoków był równie czarny jak otaczająca ją ciemność.
Drapiąc się po głowie, rozejrzała się. Albo smoki oszukały ją i zabrały sie stąd najszybciej jak mogły albo straciła trop, znowu. A to oznaczało, że musiała wrócić do miejsca z którego przyszła.
🐉
Była w lesie tylko kilka godzin, ale zdążyła już zgubić szlak co najmniej kilkanaście razy, uderzyć się w głowę, zdrapać kolana i łokcie oraz była pewna, że liście utkneły jej we włosach.
Mniej więcej godzinę temu spadła ze zbocza i ciężko jej było sie wydostać, ponieważ było strome, śliskie oraz całkowicie pozbawione roślinności. Musiała użyć siekiery, a kiedy się wydostała, była całkowicie pokryta błotem.
🐉
Nigdy nie była tak szczęśliwa jak teraz, widząc wschód słońca. Stopniowo światło zaczeło wypełniać las i podążanie śladami stało sie łatwiejsze. Między odciskami łap były duże odległości, jakby smoki szybowały. Zbliżało się południe, kiedy nagle znalazła się przy skałach, które skrywały wejście do zatoczki.
Ostrożnie ześlizgnęła się po skałach w kierunku zatoki. Nie miała pojęcia, że siedzi na tej samej skale, na której siedział Czkawka, kiedy po raz pierwszy naszkicował Nocną Furie. Gdy tylko zobaczyła to miejsce, ujżała dwa małe namioty i wiedziała, że oni są tutaj.
Przy brzegu jeziora przykucnęła postać z rękami w wodzie. Z tego, co widziała, to jego zestrzeliła, ponieważ miał protezę. Nie nosił już hełmu, ale z tej odległości nie widziała jego twarzy.
Czarny smok rzucił się za nim, nisko na ziemię, gotowy do skoku. Wreszcie skoczył, ale mężczyzna uchylił sie w samą porę co spowodowało, że smok znalazł sie w wodzie. Stwór warknął i pokręcił głową, po czym skoczył na człowieka. Tym razem jeźdźiec nie był wystarczająco szybki i wkrótce został przygwożdżony przez smoka do ziemi.
Ku jej zaskoczeniu, stworzenie nie otworzyło pyska, aby rozsadzić mężczyznę na strzępy, ale zamiast tego postukało łapą w głowę mężczyzny, aby za chwile położyć pysk na jego piersi. Usłyszała kilka słów w tym dziwnym języku, a potem smok zaczął go lizać.
Polizał go.
Polizał mu twarz jak szczeniak!
Mężczyzna zdołał wydostać sie spod niego ścierajac smoczą ślinę z twarzy. Z gardła smoka dobiegł niski pomruk. Czy to był śmiech? Czy smoki mogą się śmiać? Nie miała innego wytłumaczenia dla tego dźwięku. Mężczyzna spojrzał na smoka, zanim strzepnął trochę śliny z dłoni na niego. Smok warknął, zanim oblizał łapę i potarł nią nos.
Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Patrzyła na najgroźniejszego smoka znanego wikingom, a on bawił się z tym mężczyzną.
Po tym, jak ten człowiek zmył całą smoczą śline z twarzy, zaczął zbierać drewno na opał. Usiadł przed namiotami i po ułożeniu drewna zawołał smoka. Mała wersja ognistych kul, które zniszczyły prawie każdą katapultę Czkawki, natychmiast oświetliła stos drewna.
Cień przeleciał nad jej głową i zobaczyła jak biały smok łąduje. Mężczyzna siedzący na jej grzbiecie potrząsnął włosami, gdy tylko zdjął hełm i zeskoczył na ziemię. Zobaczyła, że smok niesie sieć wypełnioną rybami. Czarny smok podszedł do drugiego, a język zwisał mu z pyska. Mężczyzna odepchnął go od sieći, po czym wyciągnął kilka ryb i odsunął się na bok, aby pozwolić smokom zjeść ich pokarm.
Astrid obserwowała to wszystko ze skały. Ludzie wydawali się tak swobodnie współżyć ze smokami, chociaż te bestie mogły ich zabić jednym ugryzieniem. Traktowali smoki tak, jakby były ludźmi. Patrzyła, jak smoki przełykają ryby, aż wszystkie zostały zjedzone. Po tym oba smoki się położyły, całkowicie splątane razem, różniące sie jedynie kolorem.
Spojrzała na mężczyzn. Piekli ryby nad ogniem. Ten z protezą użył patyka, by rysować coś na piasku. Rozmawiali, ale po raz kolejny nie mogła zrozumieć, co mówią.
Nagle usłyszała, że mówią po norwesku. Przynajmniej jeden z nich, ale ten drugi wydawał się to rozumieć. Zmarszczyła brwi. Jak to możliwe...
Prawie krzyknęła, gdy maleńki kamień spadł na dól zatoki. Cofnęła się, gdy usłyszała syki i warczenie smoków.
Uciekła.
Przebiegła całą drogę z powrotem do wioski i nienawidziła się za to. Była Hofferson, a Hoffersonowie nie uciekali!
Ale ona to zrobiła.
🐉
Gdy dotarła do wioski, brakowało jej oddechu, a kiedy usiadła na schodach prowadzących do Wielkiej Sali, próbując złapać oddech, zobaczyła, że słońce już zaczęło zachodzić. Obserwowała ich prawie pół dnia! A czuła jakby to było tylko kilka minut.
Siedząc, nie mogła skupić się na tym, co widziała. Nocna Furia, najgroźniejszy, najniebezpieczniejszy smok, jakiego kiedykolwiek spotkała, zachowuje się jak wyrośniety pies i ludzie, zachowujący się jakby smoki, nie były jakimś niebezpiecznym zwierzęciem, które w każdej chwili mogło ich zabić.
Po prostu nie mogła tego pojąć.
CZYTASZ
Return of the Dragon Rider (Wolno Pisane)
FanficDziesięć lat po nagłym zniknięciu chłopca, wioska o nazwie Berk, jest w ruinie. Za każdym razem naloty smoków są częstsze i bardziej intensywne. Ale wszystko się zmieni, gdy pewnej nocy zestrzelą Nocną Furie i jego jeźdźca...