19 - Wolny

2.1K 129 54
                                    

Skulił się pod kocem, który ku jego uldze nadal znajdował się w celi. Nawet nie zadali sobie trudu, aby go rozwiązać, więc był, skulony, z rękami przyciśniętymi do głowy, podczas gdy zimny łańcuch wbijał się w jego nadgarstki. Zadrżał. Czy ta wyspa mogłaby być jeszcze bardziej zimniejsza?

Jęknął, gdy usłyszał zbliżające się kroki i zerknął na drzwi.

Stoik.

Świetnie.

Udawał, że go nie widzi, mając nadzieję, że po prostu wyjdzie. Niestety nie wyszedł.

- Patrz na mnie.

Nie odpowiedział, próbując jeszcze bardziej się skulić.

- SPÓJRZ NA MNIE!

Jęknął i usiadł, mrugając na światło, które paliło go w oczy.

- Co?

- Gdzie jest Astrid?

- Kto to jest Astrid. - Wymamrotał, wciąż przyciskając dłonie do głowy.

- Ta, która cię złapała! Więc gdzie ona jest?

- Skąd mam wiedzieć, gdzie ona jest. Śpi, poluje, nie wiem.

- Twój przyjaciel zabrał ją zeszłej nocy.

- W takim razie dlaczego oczekujesz, że wiem? - Odwrócił się i wymamrotał - Może w zatoce.

- Nie ma ich tam.

- Oczywiście, że nie! Teraz mogą być wszędzie!

- GDZIE ONA JEST?!

- Na miłość boską... nie wiem. Zamykasz mnie w celi trzy na trzy, bez okien i oczekujesz, żebym wiedział, gdzie oni są?

Stoik nie odpowiedział, po prostu stał tam ze skrzyżowanymi rękami, patrząc na niego groźnie.

- Mogą być wszędzie! Nawet w połowie drogi do Smoczego Miasta!

Stoik nadal nie odpowiadał, ale jego wyraz twarzy pociemniał.

- Ty mnie wogle słuchasz?

Oczy Stoika rozszerzyły się i w głowie pojawiło się wspomnienie.

Ale nauczysz się, nauczysz.

- Nie, wiesz mam jakieś takie silne przeczucie, że nie.

Już czas, chłopcze.

- Ty mnie wogle słuchasz?

Czkawka krzyczał to do niego, kiedy po raz kolejny go nie słuchał. A teraz ten mężczyzna powiedział dokładnie to samo! Wziął głęboki oddech, zanim zadał następne pytanie.

- Czy to prawda?

To pytanie zaskoczyło Wrenlou i zmarszczył brwi.

- Co jest prawdą?

- Wszystko, co powiedziałeś...

- O Czkawce?

Wódz odwrócił się. Coś się zmieniło w nim. Wyglądał na... smutnego. Wrenlou zmarszczył brwi. Człowiek stojący przed nim nie był wodzem Berk, tylko pogrążonym w żałobie ojcem.

- Tak. Każde słowo.

- Nie wierzę ci. Kłamiesz.

- Dlaczego myślisz, że kłamię? Tylko dlatego, że nie wierzysz, że wybrałby smoka zamiast Ciebie?

- Jestem jego OJCEM.

- Nigdy się tak nie zachowywałeś! Opowiedział mi o tobie wszystko. Jak go ignorowałeś. Jak byś wzruszył ramionami, gdyby był ranny, prawie jakbyś był rozczarowany, że nie umarł. Zacząłeś się nim interesować dopiero wtedy, gdy zaczął dobrze radzić sobie w smoczym szkoleniu! Zostawiłeś go na środku oceanu, w tonącej łodzi bez wiosła i niezdolnego do pływania. Nie utonął tylko dlatego, że uratował go smok!

Stoik potrząsnął głową. - Nie. To nieprawda.

- Oczywiście, że to prawda. Spędzałem z nim każdy dzień przez ostatnie dziesięć lat. Nigdy nie byliśmy rozdzieleni, odkąd znalazłem go na tej plaży.

Stoik odwrócił się od niego. W nagłym ataku zawrotów głowy Wrenlou potknął się o ścianę, ponownie przyciskając dłonie do głowy. Podniósł głowę, kiedy usłyszał przekręcający się klucz i drzwi się otworzyły. Stoik wkroczył z gniewnym wyrazem twarzy.

- Gdzie on teraz jest?

- Nie wiem. Nie widzę nic poza ścianami, pamiętasz?

- Twój towarzysz, kim on jest?

- W całym Smoczym Mieście jest tylko jedna osoba, która może zlokalizować Berk na mapie. Tylko ten, kto naprawdę zna drogę. Jak myślisz, kim on jest?

Oczy Stoika rozszerzyły się, gdy zdał sobie sprawę, o czym mówi mężczyzna. Udało mu się nie upaść pod nogi swojego więźnia, ale szok musiał być wypisany na jego twarzy.

Czy to może być... Czkawka?

Odwrócił się do drugiego jeźdźca. Opierał się o ścianę, trzymając głowę w dłoniach. Ten człowiek był z jego synem przez ostatnie lata. Widział, jak rośnie, uczył go, pocieszał, uczył się od niego. A teraz przywiózł go do domu.

Wrenlou podniósł głowę, kiedy poczuł, jak dłoń chwyta jego nadgarstki. Stoik trzymał jego ręce w swoich dłoniach. Poczuł, jak przepływa przez niego strach. Co on teraz planował? Potem, ku jego zdziwieniu, Stoik odpiął łańcuchy i puścił jego ręce. Odsunął się na bok i wskazał na otwarte drzwi.

- Wyjdź.

Wrenlou spojrzał na niego. Był zdumiony. Czy on po prostu pozwolił mu odejść?

Podszedł bliżej do drzwi.

Stoik się nie poruszył.

Zrobił krok w stronę drzwi.

Stoik nadal się nie poruszył.

Potem pobiegł.

Stoik go nie ścigał.

Prawie wpadł na jednonogiego kowala sprzed nocy, ale udało mu się uniknąć jego drewnianej dłoni. Słyszał, jak krzyczy, ale nie odwrócił się. Pobiegł do lasu.

Po chwili zatrzymał się, zdyszany, a jego głowa pulsowała. Był sam, był zgubiony, świat się kręcił. Kiedy spadł ze zbocza, prawie znowu uderzając się w głowę. Ujął dłonie wokół ust i wykonał wezwanie Nocnej Furii, coś, co on i Czkawka opracowali na wypadek, gdyby zostali oddzieleni od swoich smoków. Miał tylko nadzieję, że jest na tyle daleko od wioski, że nikt go nie usłyszy. Po chwili zrobił to ponownie i usłyszał odpowiedź smoka w oddali. Wiedząc, że po niego leci, zamknął oczy.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 08, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Return of the Dragon Rider (Wolno Pisane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz