12 - Smoczy Najazd

1.8K 115 7
                                    

Na wypadek gdyby ktoś się zastanawiał, w Smoczym Mieście mówią w innym języku. Ma to sens, jeśli pamiętasz, że to pół drogi od Berk oraz inna kultura. Więc Czkawka nauczył się tego języka od Wrenlou, a Wrenlou nauczył się trochę Nordyckiego od Czkawki.

🐉

Astrid obudziła się od krzyków dochodzących przez okno. Widziała pomarańczową poświatę ognia na zewnątrz i natychmiast wiedziała, co się stało. Kolejny nalot smoków. Znowu. Nie mineły nawet trzy tygodnie. Złapała siekierę i wybiegła na zewnątrz. Prawie wpadła na niebieskiego Zębacza. Smok skrzeknął i uciekł, zanim zdążyła wymierzyć w niego topór. Widziała Śmiertniki, Zębirogi, Gronkle i Koszmary Ponocniki, które teraz polowały na owce i jaki. Zaatakowała, wymachując toporem w każdego smoka, który znalazł się w jej zasięgu. Te bestie z pewnością miały odwagę. Od ostatniego nalotu minęły tylko trzy tygodnie.

Udało jej się oderwać Gronkla od dwóch owiec i już miała podnieść topór, aby zabić bestię, gdy coś usłyszała. Coś, czego nie słyszała od lat.

- Nocna Furia! - Krzyczeli wszyscy w przerażeniu.

Gdy tylko usłyszała krzyki, usłyszała coś jeszcze. Głośny gwizd, a następnie niebieską kule ognia trafiającą w jedną z katapult. Jedną z katapult Czkawki. To podniosło jej ciśnienie. Ta bestia odważyła się teraz powrócić i zniszczyć to, co pozostało po Czkawce?

Nie ma mowy.

Zamierzała pokonać tą bestię, bez względu na wszystko. Dotarła do jednej z ocalałych katapult, w tym czasie pokonując smoki, a przynajmniej próbując. Załadowała katapulte bolą i czekała, broniąc siebie przed smokami próbującymi ją zaatakować. Miała tylko nadzieję, że ta katapulta nie zostanie zniszczona przez bezbożną bestię. Usłyszała gwizd, zanim kula ognia zniszczyła kolejną katapulte. Tą obok niej. Wybuch przewrócił ją, ale zdołała pociągnąć za spust katapulty, sprawiając, że bola wyleciała.

Była pewna, że ​​spudłowała.

Myliła się.

Na niewidocznym dla niej niebie, coś zawyło z gniewu i bólu. Czarny kształt spadł z nieba, uderzając w jeden z budynków, wyjąc z frustracji.

- Och, uderzyłam to? Tak! Uderzyłam to!

- Uderzyłaś co?

Stoik stał obok niej, ciągnąc ją.

- Nocną furie!

Stoik spojrzał na nią ze zdziwieniem i szokiem w oczach, po czym zacisnął mocniej topór.

- Skończmy to.

Pobiegli w stronę miejsca, w które spadł smok. Z okrzykiem podbiegli do niego, a potem nagle znieruchomieli, trzymając broń w powietrzu.

Przed nimi leżał elegancki czarny smok, zaplątany w liny, desperacko próbujący się uwolnić. Jego zielone oczy patrzą na ludzi przed nim, gdy wokół zbiera się coraz więcej wikingów, najwyraźniej zapominających o innych smokach. Ale nie to ich zaszokowało.

Smok miał jeźdźca.

Wysoka, ciemna postać siedząca na grzbiecie smoka, odziana w skórę. Nosił hełm na całą twarz i odcinał liny płonącym mieczem. Szybko wyciął dziurę wystarczająco dużą, by mógł przez nią przejść, ale kiedy to zrobił, potknął się, tracąc równowagę.

Stoik zareagował szybciej niż ktokolwiek. Złapał za ramię mężczyzny i wyrwał miecz z jego  ręki. Płomień zgasł, a ostrze schowało się, gdy tylko broń opuściła jego rękę. Podał ją Astrid. Potem po prostu powalił walczącego człowieka na ziemię. Mężczyzna został natychmiast otoczony przez wikingów celujących w niego bronią. Wstał, by stawić czoła wikingą, a Astrid zrozumiała, dlaczego potknął się w chwili, gdy zsiadł ze smoka. Jego lewa noga została zastąpiona metalową protezą.

Patrzył na Stoika, jego oczy były zielone i dzikie jak oczy smoka. Smok wciąż próbował  zerwać liny, aby dostać się do jeźdźca. Stoik uniósł topór, a oczy mężczyzny rozszerzyły się ze strachu i szoku.

Złota kula ognia eksplodowała obok budynku. Stoik był rozproszony, a mężczyzna przed nim skorzystał z tego.

Astrid nie widziała nawet, jak on wstaje. Uświadomiła sobie to, gdy jego pięść zderzyła się z jej żołądkiem, sprawiając, że z trudem łapała oddech. Poczuła, jak jego dłonie ocierają się o jej, gdy wyrwał  dziwną broń z jej dłoni, a ostrze ożyło ponownie. Wrócił do smoka, przecinając liny i szybko go uwalniając. Stoik zrobił krok w ich  stronę i już podnosił topór, ale coś białego spadło między jeźdźca a niego.

Kolejna Nocna Furia.

Biała Nocna Furia.

Smok warczał, jego skrzydła były rozciągnięte do pełnych rozmiarów, całkowicie zasłaniając tamtego mężczyzne. Ale to nie wszystko.

Ten także nosił jeźdźca.

Mężczyzna był ubrany podobnie do drugiego, w tą samą skórzaną zbroje i hełm, ale zamiast płonącego miecza dzierżył łuk, który najwyraźniej wyciągną znikąd. Wycelował strzałą w Stoika, potem w Astrid, a potem z powrotem w Stoika.

Wódz znów stał nieruchomo. Najpierw jeden jeździec, teraz drugi?

Mężczyzna na białym smoku krzyknął coś do drugiego w języku, którego nie znali. Drugi odpowiedział, wciąż przecinając liny. Wydawał się być  spanikowany. Wymienili jeszcze kilka słów, zanim mężczyzna na białym smoku krzyknął idealnie nordyckie słowo.

- TERAZ!

Drugi mężczyzna uwolnił smoka i ponownie wsiadł na niego. Biały smok nagle wystrzelił kulę złotego ognia w nielicznie stojące jeszcze budynki, czarny smok zaczął biec. Biały dołączył do niego i wkrótce zarówno smoki, jak i jeźdźcy zniknęli z pola widzenia. Jedyne co po sobie zostawili, to spalone budynki, przecięte liny oraz zestaw bardzo dziwnych śladów stóp.

Stoik wpatrywał się w miejsce, gdzie wcześniej były dwa smoki, po czym zwrócił się do ludzi.

- Nie stójcie tak! Wciąż są smoki zabierające nasze owce! Walczcie z  nimi! Astrid, ty zostajesz.

Astrid była prawie obrażona, że ​​nie pozwolił jej walczyć ze smokami.

- Chcę, żebyś znalazła tą dwójke. Nie zbliżaj się do nich, nie krzywdź ich, po prostu znajdź ich, obserwuj i zdaj mi raport, rozumiesz?

Skinęła głową. Wciąż próbowała zrozumieć, co się stało.

Zestrzeliła Nocną Furię.

Nocna Furia miała jeźdźca.

Nagle pojawiła się Biała Nocna Furia.

Biała Nocna Furia także miała jeźdźca.

Zarówno smoki, jak i jeźdźcy uciekli zamiast wzbić sie w powietrze, co oznaczało, że najprawdopodobniej zraniła czarnego.

To dobrze, ponieważ teraz nie mogliby opuścić wyspy, co oznacza, że ​​mogła ich znaleźć.

Gdy zaczęła podążać śladami do lasu, w asyście światła pochodni, było jedno pytanie, które wciąż ją denerwowało.

Jak to możliwe, że Ci ludzie oswoili i wyszkolili Bezbożne Potomstwo Błyskawicy i samej Śmierci, latając na nim, siedząc na grzbiecie, jakby to było normą?

Return of the Dragon Rider (Wolno Pisane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz