eight

486 76 9
                                    

-Co ty do cholery robisz?!- warczy przez zaciśnięte zęby i wyrywa mi z ręki telefon

-Lauren ja tylko...

-Kurwa grzebałaś mi w telefonie? Kto ci pozwolił czytać moją konwersację z Lucy!- krzyczy prosto w moją twarz

-Nikt- mówię krótko

- To po jaką cholerę go ruszyłaś? Ja nie włamuję ci się na telefon gdy ty śpisz. A uwierz, mogła bym!

-Czy możemy porozmawiać, proszę.- chce złagodzić trochę tą sytuację, ponieważ jeszcze trochę a będę zbierała zęby z podłogi.

-Jaja sobie robisz? Wynoś się stąd! Nie chcę cię więcej widzieć! Od tej pory jesteśmy sobie kompletnie obce i nie wchodzimy sobie w drogę, czy to jasne?!- nigdy nie widziałam Lauren jak wkurzonej, nawet gdy przypadkiem porwałam jej rysunek nad, którym siedziała dwa miesiące.

-A co jeśli ja nie chce?- próbuje zachować pozory, że mnie to nie rusza, ale kogo ja oszukuje.

-To wtedy odejde z zespołu i nigdy więcej mnie nie zobaczysz- nachyla się bardziej w moją stronę i szepcze mi do ucha. Z ledwością przełykam ślinę i wycieram ręce, które zdążyły mi się spocić o swoje dresy.

-Nie zrobila byś tego- mówię poważnie i podnoszę się z miejsca stając nad siedzącą sylwetką kobiety

-A to niby dlaczego?- podnosi się z miejsca i staje na przeciwko mnie, wtedy dopiero zauważam kpiący uśmiech na jej twarzy.

Zaraz ten uśmieszek ci zniknie

-Bo mnie kochasz i nigdy byś sobie tego nie wybaczyła, że mnie zostawiłaś- mówię i tak jak się spodziewałam. Wyraz twarzy Lauren zmnił się diametralnie, teraz zamiast kpiacego uśmiechu widzę piekielną złość, która bije od niej na kilometr.

-Masz trzy sekundy aby stąd wyjść- mówi spokojnym tonem jak na jej wyraz twarzy

-Co?

-Dwa razy nie powtórzę, wynoś się!

-Lauren ja nie...nie mogę- odpowiadam słabo bo wiem, że jesteśmy zamknięte tu na całą noc. O ironio

-To w takim razie pomogę ci- na te słowa zostaje mocno popchnięta na drzwi przez kobietę, która w tym momencie chwyta za klamkę i próbuje je otworzyć

-Co jest!?

-One są zamknięte Lauren

-Jak to zamknięte? Od dawaj mi klucze w tej chwili. Nie masz prawa mnie tu przetrzymywać- puszcza klamkę, staje przodem do mnie opierając się bokiem o drzwi i wyciąga w rękę.

-Ja nie mam klucza- odważnie przybliżam się do niej

-To dziewczyny kazały ci ze mną spędzić czas?- prycha siadając na brązową kanapę w geście zrezygnowania.

-Nie...to znaczy...po części- Po wypowiedzeniu ostatniego słowa gryzę się w język i spoglądam na smutną brunetkę

-Czyli kazały- śmieje się sarkastyczne opierając o zagłówek kanapy

-Nie to źle zabrzmiało chodzi o to,że...

-Daj spokój. Przecież wiem jak jest. Kogo ty oszukujesz?- gestem ręki poprawia idealnie ułożone włosy. Wygląda tak idealnie. Żałuję, kazdego złego słowa w jej stronę

-Wiem, że pytam się o to poraz enty, ale...możemy porozmawiać?

-Nie odpuścisz co?- parska a ja kiwam przecząco głową.

-Lauren na początku chciałam ci powiedzieć, że...- nie kończę bo przerywa mi cichy głos kobiety, która znajduje się jeden metr odemnie

-Mogę zadać ci jedno pytanie na, które musisz odpowiedzieć szczerze?

☆it's not just music☆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz