Andreas Wellinger nie był piłkarzem znanym tylko na swojej uczelni.
Przez krajowe i światowe media był nazywany niespodzianką, rewelacją a potem objawieniem. Nie było w tym nic dziwnego, skoro nie było meczu, w którym dla Bayernu Monachium nie strzeliłby gola. Wprawdzie grał tam dopiero od roku, ale już stał się legendą tego klubu.
Po wszystkich perturbacjach w jego życiu i "olaniu" Chelsea, wrócił do Niemiec i tam skończył studia. Grać nigdy nie przestał. Na jednym z treningów pojawił się łowca talentów Bayernu i jego zmysłowi skauta nie umknął niewątpliwy geniusz Andreasa.
Dużo rzeczy się zmieniało na przestrzeni tych trzech lat, kiedy podjął decyzję o powrocie do Niemiec. O ostatnim roku, kiedy zaczął karierę nie wspominając. Nie zmieniło się jedno: Po każdym golu, szukał wzrokiem tych pięknych, brązowych oczu, które towarzyszyły mu codziennie. Podczas tych dobrych dni, kiedy wstawał z łóżka zmotywowany i z uśmiechem na ustach szedł na trening, ale też podczas tych złych, kiedy nie miał siły stanąć na nogach i Stephan dosłownie musiał go siłą zaciągać na stadion.
Niestety, presja i wymagania kibiców robiły swoje. To nie było granie w międzyszkolnych rozgrywkach, ale bicie się o najwyższe trofea.
-Już jedziemy, słońce- powiedział Stephan, kiedy razem z Richardem i Karlem próbowali się przedrzeć przez korki.
-Boję się Stephan. Mam złe przeczucia- Andreasa głos brzmiał jak głos skazańca, czekającego na śmierć.
-Zawsze tak mówisz, a potem grasz wspaniale. Spokojnie, będę z tobą i wszystko będzie dobrze.
-Ekhm, my też tam będziemy!- Richard próbował krzyknąć do telefonu.
-Właśnie! Z takimi kibicami człowieku, to szykuj się na hat tricka!- Karl dołożył swoje trzy grosze.
-Bardzo cię kocham, wiesz?
-Wiem. Już nie histeryzuję. Jedźcie spokojnie.
-A tak w sumie to czemu nie wziąłeś Seliny? Przecież ona lubi jeździć na jego mecze- Stephan próbował wyrzucić z głowy ten załamany głos Andreasa.
-Coś jej tam wypadło, sam nie wiem nawet dokładnie co. Ostatnio jest małomówna i nie wiem co się dzieje.
-Pewnie znowu coś wywinąłeś- Richard dopowiedział z tylnego siedzenia.
-Nic nie wywinąłem! To twoja siostra, więc ty mi powiedz o co jej może chodzić.
-Ale to twoja dziewczyna. Ja ze swoją problemów nie mam.
-Może dlatego, że nie masz dziewczyny.
-A wiesz, że w sumie to by wiele wyjaśniało?
Zaparkowanie w pobliżu Areny wydawało się niemożliwe. Najlepsze miejsce znaleźli prawie kilometr od wejścia, co więcej było to na zakazie parkowania. No cóż, nikt nie zauważy.
Oby.
Stephan z dumą nosił koszulkę meczową Andreasa. Od samego początku zdecydowali, że nie będą się kryli z tym, że są razem. Nie było takiego sensu. Niestety, nie wszyscy mieli takie zdanie na ten temat, przez co Andreas musiał zmieniać menagera na kilka chwil przed rozpoczęciem Ligi Mistrzów. Na szczęście znalazł człowieka, który chciał się zajmować jego karierą, a nie zaglądać mu do łóżka. Co prawda Stephan zapewniał go, że jemu nie przeszkadzałoby, gdyby Andreas tak otwarcie o nich nie mówił, ale Wellinger był uparty jak osioł i nie dał się przekonać. Może to i lepiej, bo Stephan nie mógłby się powstrzymać przed łapaniem Andreasa za rękę podczas spaceru. A poza tym to musiałby się obejść bez najcudowniejszych momentów meczu, kiedy Andreas po każdym golu podbiegał do trybun i przytulał Stephana, tym samym dedykując mu te gole.

CZYTASZ
US
Fanfiction"Jedź, nie mogę pozwolić ci tutaj zostać. Poradzę sobie, a jeśli nie to najwyżej zatrudnimy kogoś, kto będzie mi pomagał". Czy te słowa brzmią jak początek końca? Tak. Kontynuacja "Love Policy" i "Only You".