Część 25

455 49 21
                                        

Stephan zaczął tonąć we własnych myślach i uczuciach. Z jednej strony nie wyobrażał sobie życia bez Andreasa, ale z drugiej bał się, że ich życie już nie będzie takie samo. Był środek nocy, a on pił czwartą kawę. Nie mógł zasnąć, a jego przewracanie się z boku na bok zrobiło się potwornie irytujące. Miał dość miejsca, w którym się znajdował i miał dość myślenia o wszystkim. Postanowił nie podejmować żadnej decyzji, tylko pojechać do Andreasa, porozmawiać z nim i wtedy posłuchać swojego serca. 

To bycie zimnym dla Wellingera było trudniejsze niż jego egzaminy z historii sztuki na studiach. Nie mógł tak po prostu patrzeć na niego i udawać, że przestało mu zależeć. 

Postanowił zadzwonić do Richarda.

-Stephan, to ty? Czy ja mam już zwidy z niewyspania?- głos Richarda wskazywał na to, że Stephan wyrwał go ze snu.

-To ja. Musisz mi pomóc.

-Jak zawsze. O co chodzi?

-Przyjedziesz po mnie?

-Czy ty na głowę upadłeś? Jest trzecia w nocy. 

-Chyba upadłem, ale muszę wrócić. 

-Dobra, jadę.

Richardowi nie podobał się ten pomysł. Andreasowi na pewno nie podobałby się fakt, że Richard nadal mieszał się w sprawy jego i Stephana. On sam nie był z tego zadowolony, ale nie miał wyboru. Wolał załatwić to osobiście.

Muzyka puszczana w radiach w nocy była po prostu żenująca. Zupełnie jak wyrwana z jakiegoś taniego klubu go go. Słuchać się tego nie dało. 

-Siema- rzucił Stephan, wsiadając do samochodu. 

-Cześć. Możesz mi łaskawie powiedzieć co cię tak nagle wzięło na nocne powroty?

-Już jest rano. 

-Ale jak do mnie dzwoniłeś, to jeszcze nie było. 

-Przepraszam, ale to nie mogło czekać. 

-Czemu zaszczyt wiezienia twojego szanownego siedzenia przypadł mnie?

-Karl zadawałby za dużo pytań, a ty o wszystkim wiesz i zamierzam to wykorzystać. Martin naprawdę się wyprowadził? 

-Tak, Martin naprawdę się wyprowadził. 

-I to zdjęcie serio było zrobione podstępem?

-A naprawdę sądzisz, że Andreas zrobiłby sobie takie zdjęcie i sprzedał jakimś szmatławcom? A poza tym, to nie obijałbym Martinowi pyska na darmo. 

-Co? Ty byś kogoś uderzył? Jakoś ciężko mi w to uwierzyć- Stephan trochę już znał Richarda i prędzej spodziewałby się wybuchu agresji po swojej mamie niż po nim, jednak jego przyjaciel go zaskoczył. Włączył lampkę nad skrzynią biegów i pokazał swoje rozcięte kostki w prawej dłoni. 

-Ale to w porównaniu z tym co zrobił mu Andreas jest niczym. Serio, musiałem go siłą odciągać, bo on by Martina po prostu zatłukł na śmierć. W ogóle to nie zapytałem cię o to co planujesz. W sensie... jedziemy do ciebie? Do mnie? Do rodziców? 

-Chyba do Andreasa. Chociaż sam nie wiem czego chcę. 

-To po cholerę wyciągałeś mnie z łóżka o tej porze?!

-Bo jeśli los nie podejmie za mnie tej decyzji, to ja jej nigdy nie podejmę.

Stephan im bliżej domu był, tym bardziej był zdenerwowany. Trzęsły mu się ręce i miał wrażenie, że pot litrami lał mu się po tyłku.

USOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz