Stephan wieczorem odebrał telefon od mamy Andreasa.
-Ten gnojek podsłuchiwał pod drzwiami jak rozmawialiście. Mało mu ucho do zamka nie weszło!
-Widzisz? Mówiłem, że on coś kombinuje. W dupie mam tą pracę. Wracam do domu.
-Ani mi się waż! Chyba nie chcesz pokazać Andreasowi, że mu nie ufasz? Zostawmy wszystko tak jak jest. Ja ich przypilnuję.
Stephan nie chciał żeby ktoś musiał pilnować Andreasa i Martina. Czuł się zagrożony, a nie lubił tego czuć. Zbyt wiele przeszedł z Andreasem i za bardzo go kochał, żeby teraz jakiś pierwszy lepszy palant próbował ich rozdzielić.
-I jak sytuacja na froncie? Twój genialny plan wzięcia Andreasa na smycz działa?- Erik wyszedł spod prysznica i usiadł na swoim łóżku.
-To nie jest plan wzięcia go na smycz, tylko odsunięcia od niego tego podłego gnojka.
-Czyli znowu to robisz.
-Czyli znowu co robię?
-Pamiętasz dlaczego się rozstaliśmy?- spojrzał Stephanowi w oczy i bez żadnych emocji czekał na odpowiedź.
-Nie wiem. Chyba bez jakichś większych powodów, po prostu nie wyszło i już.
-Serio tak to zapamiętałeś?- Stephan potwierdził to kiwnięciem głowy- Aha, no to ja ci przypomnę dlaczego. Dlatego, że twoja zazdrość i brak do mnie zaufania przekraczała wszelkie granice. Tolerowałem to przez jakiś czas, bo ciągle miałeś w głowie Michaela i to co on ci zrobił. Ale nie dało się dłużej. Myślisz, że ja nie wiedziałem, że sprawdzałeś mi telefon? Wiedziałem. Doskonale wiedziałem o wszystkim i Andreas teraz też się dowie o tym co robisz z jego matką i gwarantuję ci, że skończy się to tak jak skończyło się wtedy między nami- Erik podniósł się z łóżka i zamknął w łazience trzaskając drzwiami.
Stephan był w lekkim szoku, że chłopak jeszcze o tym wszystkim pamiętał i to z takimi szczegółami. Jego złość dała Stephanowi do zrozumienia, że nie powinien poruszać więcej kwestii Andreasa przy Eriku. Widocznie ten temat wywoływał w nim złe wspomnienia z ich wspólnej przeszłości.
Andreas z niecierpliwością czekał, aż jego mama wyjdzie do pracy. Na szczęście jej urlop dobiegał końca.
-O Boże, nareszcie- powiedział, kiedy za odjeżdżającym autem zamknęła się brama.
-Teraz sobie przypomnij jak kiedyś mieszkałeś z mamą. To musiał być hardkor.
-No właśnie nie. Wtedy było zupełnie inaczej- Andreas posmutniał, bo przypomniało mu się życie ze swoim ojcem i wieczne depresje swojej mamy. Przypomniało mu się ile razy modlił się o to, żeby jego ojca potrącił samochód albo żeby ktoś go porwał dla okupu, którego z mamą nie zamierzał płacić
-Ej, coś nie tak?- Martin usiadł na oparciu od fotela przy Andreasie.
-Nie, wszystko w porządku. Ona się teraz zrobiła jakaś taka.... dziwna. Nie wiem jak to określić.
-Mam wrażenie, że ona mnie nie lubi.
-No co ty! Na pewno nie.
-Mówię ci. Popatrz, prawie się do mnie nie odzywa, ciągle patrzy mi na ręce jakby się bała, że coś ci zrobię. A ostatnio w nocy słyszałem ją za drzwiami mojego pokoju.
Andreasowi zrobiło się przykro, kiedy spojrzał na minę Martina, bo wiedział, że chłopak miał rację. Jego mama wcale nie kryła się z tym, że rehabilitant Andreasa nie wzbudza jej sympatii. Postanowił porozmawiać z nią o remoncie w jej domu. Póki co Claudia nawet nie wspomniała o jakichkolwiek planach, a kto jak kto ale architekt nie powinien mieć z tym problemu.
Wieczór Martin i Andreas spędzali na tarasie. Lampki, które były powieszone na wysokich kolumnach robiły niesamowity nastrój. Brakowało tylko jakiegoś zachodu słońca na plaży.
-Wiesz co?- zagadnął nagle Martin.
-Co?
-Strasznie smutno mi będzie jak już się rozejdziemy. W sensie to będzie spełnienie moich marzeń, kiedy wrócisz na boisko, ale przyzwyczaiłem się do ciebie i tego naszego bycia razem.
Andreas się uśmiechnął i popatrzył na Martina, który nie spuszczał z niego oka.
-No przecież nie wyjedziesz na drugi koniec świata. Będziemy się widywać i w ogóle. Jeśli postawisz mnie na nogi to z wdzięczności nigdy w życiu nie będę chciał cię wypuścić z rąk.
-Czyli mogę liczyć na zaproszenia na mecz?
-Oczywiście, będziesz siedział zawsze obok Stephana.
Nie takiej odpowiedzi Martin oczekiwał. Nie chciał pojawienia się Stephana w tej rozmowie. Nie chciał żeby Andreas znowu o nim myślał i nie chciał żeby Stephan wrócił za trzy dni i nie chciał słyszeć dźwięku silnika samochodu Claudii, która właśnie wróciła do domu. Postanowił, że od tamtego momentu na poważnie bierze się do eliminowania swoich przeciwników, a od niej zamierzał zacząć. Idąc spać nie omieszkał przypomnieć Andreasowi, że zamierzał z nią porozmawiać.
-To co dzisiaj robiliście?- zapytała Claudia robiąc sobie kolację.
-To co zawsze. Ale nie mówmy o tym. Co z twoim domem? W sensie już wiesz kiedy możesz do niego wrócić?
-A co? Przeszkadzam ci?
-Nie, nie przeszkadzasz. Ale niedługo przyjeżdża Stephan i chcielibyśmy trochę pobyć ze sobą.
-Nie wiem kiedy. Jakieś dwa, trzy tygodnie. A kiedy Stephan wraca?
-W piątek po południu.
-O, to idealnie. Mam kilka spraw do załatwienia w Berlinie, więc akurat pojadę tam i zrobię co mam zrobić.
Ta kobieta była niereformowalna. Potrafiła tak zakręcić Andreasa i odwrócić kota ogonem, że po chwili zapominał o o tym, o czym miał z nią porozmawiać.
Stephan tego wieczora zadzwonił zaskakująco wcześnie i zaskakując długo nie chciał się rozłączyć. Nie żeby to Andreasowi przeszkadzało, ale widział po Stephanie, że już ledwo widzi na oczy.
-A! Zapomniałem ci powiedzieć, że w piątek przyjadę rano a nie po południu.
-Fajnie. O ile tylko uda mi się pozbyć mojej mamy, bo to co ona wyprawia to już się robi chore.
-To znaczy?
-Nie lubi Martina i mam wrażenie, że ona się boi, że on mi jakąś krzywdę chce zrobić czy coś, bo nie spuszcza z nas oczu- Stephan uśmiechnął się pod nosem, bo jego teściowa wykonywała swój plan w stu procentach. O to mu chodziło.
-Eee, na pewno ci się wydaje. Wiesz, że twoja mama jest nadopiekuńcza i na pewno się martwi o ciebie i twoje zdrowie. Też się martwię i też bym miał go na oku.
-Ale chyba nie do tego stopnia?
-Zdziwiłbyś się- dopowiedział po cichu Erik, który mimowolnie przysłuchiwał się całej rozmowie Andreasa i Stephana.
-Kto to?
-Mój współlokator- Stephan odwrócił telefon, żeby Andreas mógł go zobaczyć.
-Cześć- powiedział Erik i uśmiechnął się.
-Cześć- odwzajemnił gest Andreas- Dobrze, to może ja wam nie będę przeszkadzał? Widzę, że już idziecie spać. Ja też powinienem, bo rano jedziemy na siłownię.
-No dobrze, to dobranoc.
-Dobranoc, kocham cię!
-Ja ciebie też.
Stephan miał ochotę okrzyczeć Erika za to, że wtrącił się w jego rozmowę z Andreasem, ale zanim to zrobił poczuł, że on miał rację. Przesadzał i to zdecydowanie. Musiał ewakuować Claudię z ich domu, skoro Andreas źle się czuł w jej obecności.

CZYTASZ
US
Fiksi Penggemar"Jedź, nie mogę pozwolić ci tutaj zostać. Poradzę sobie, a jeśli nie to najwyżej zatrudnimy kogoś, kto będzie mi pomagał". Czy te słowa brzmią jak początek końca? Tak. Kontynuacja "Love Policy" i "Only You".