Część 14

260 39 36
                                        

Stephan wieczorem odebrał telefon od mamy Andreasa.

-Ten gnojek podsłuchiwał pod drzwiami jak rozmawialiście. Mało mu ucho do zamka nie weszło!

-Widzisz? Mówiłem, że on coś kombinuje. W dupie mam tą pracę. Wracam do domu.

-Ani mi się waż! Chyba nie chcesz pokazać Andreasowi, że mu nie ufasz? Zostawmy wszystko tak jak jest. Ja ich przypilnuję.

Stephan nie chciał żeby ktoś musiał pilnować Andreasa i Martina. Czuł się zagrożony, a nie lubił tego czuć. Zbyt wiele przeszedł z Andreasem i za bardzo go kochał, żeby teraz jakiś pierwszy lepszy palant próbował ich rozdzielić.

-I jak sytuacja na froncie? Twój genialny plan wzięcia Andreasa na smycz działa?- Erik wyszedł spod prysznica i usiadł na swoim łóżku.

-To nie jest plan wzięcia go na smycz, tylko odsunięcia od niego tego podłego gnojka.

-Czyli znowu to robisz.

-Czyli znowu co robię?

-Pamiętasz dlaczego się rozstaliśmy?- spojrzał Stephanowi w oczy i bez żadnych emocji czekał na odpowiedź.

-Nie wiem. Chyba bez jakichś większych powodów, po prostu nie wyszło i już.

-Serio tak to zapamiętałeś?- Stephan potwierdził to kiwnięciem głowy- Aha, no to ja ci przypomnę dlaczego. Dlatego, że twoja zazdrość i brak do mnie zaufania przekraczała wszelkie granice. Tolerowałem to przez jakiś czas, bo ciągle miałeś w głowie Michaela i to co on ci zrobił. Ale nie dało się dłużej. Myślisz, że ja nie wiedziałem, że sprawdzałeś mi telefon? Wiedziałem. Doskonale wiedziałem o wszystkim i Andreas teraz też się dowie o tym co robisz z jego matką i gwarantuję ci, że skończy się to tak jak skończyło się wtedy między nami- Erik podniósł się z łóżka i zamknął w łazience trzaskając drzwiami.

Stephan był w lekkim szoku, że chłopak jeszcze o tym wszystkim pamiętał i to z takimi szczegółami. Jego złość dała Stephanowi do zrozumienia, że nie powinien poruszać więcej kwestii Andreasa przy Eriku. Widocznie ten temat wywoływał w nim złe wspomnienia z ich wspólnej przeszłości.


Andreas z niecierpliwością czekał, aż jego mama wyjdzie do pracy. Na szczęście jej urlop dobiegał końca.

-O Boże, nareszcie- powiedział, kiedy za odjeżdżającym autem zamknęła się brama.

-Teraz sobie przypomnij jak kiedyś mieszkałeś z mamą. To musiał być hardkor.

-No właśnie nie. Wtedy było zupełnie inaczej- Andreas posmutniał, bo przypomniało mu się życie ze swoim ojcem i wieczne depresje swojej mamy. Przypomniało mu się ile razy modlił się o to, żeby jego ojca potrącił samochód albo żeby ktoś go porwał dla okupu, którego z mamą nie zamierzał płacić

-Ej, coś nie tak?- Martin usiadł na oparciu od fotela przy Andreasie.

-Nie, wszystko w porządku. Ona się teraz zrobiła jakaś taka.... dziwna. Nie wiem jak to określić.

-Mam wrażenie, że ona mnie nie lubi.

-No co ty! Na pewno nie.

-Mówię ci. Popatrz, prawie się do mnie nie odzywa, ciągle patrzy mi na ręce jakby się bała, że coś ci zrobię. A ostatnio w nocy słyszałem ją za drzwiami mojego pokoju.

Andreasowi zrobiło się przykro, kiedy spojrzał na minę Martina, bo wiedział, że chłopak miał rację. Jego mama wcale nie kryła się z tym, że rehabilitant Andreasa nie wzbudza jej sympatii. Postanowił porozmawiać z nią o remoncie w jej domu. Póki co Claudia nawet nie wspomniała o jakichkolwiek planach, a kto jak kto ale architekt nie powinien mieć z tym problemu.

Wieczór Martin i Andreas spędzali na tarasie. Lampki, które były powieszone na wysokich kolumnach robiły niesamowity nastrój. Brakowało tylko jakiegoś zachodu słońca na plaży.

-Wiesz co?- zagadnął nagle Martin.

-Co?

-Strasznie smutno mi będzie jak już się rozejdziemy. W sensie to będzie spełnienie moich marzeń, kiedy wrócisz na boisko, ale przyzwyczaiłem się do ciebie i tego naszego bycia razem.

Andreas się uśmiechnął i popatrzył na Martina, który nie spuszczał z niego oka.

-No przecież nie wyjedziesz na drugi koniec świata. Będziemy się widywać i w ogóle. Jeśli postawisz mnie na nogi to z wdzięczności nigdy w życiu nie będę chciał cię wypuścić z rąk.

-Czyli mogę liczyć na zaproszenia na mecz?

-Oczywiście, będziesz siedział zawsze obok Stephana.

Nie takiej odpowiedzi Martin oczekiwał. Nie chciał pojawienia się Stephana w tej rozmowie. Nie chciał żeby Andreas znowu o nim myślał i nie chciał żeby Stephan wrócił za trzy dni i nie chciał słyszeć dźwięku silnika samochodu Claudii, która właśnie wróciła do domu. Postanowił, że od tamtego momentu na poważnie bierze się do eliminowania swoich przeciwników, a od niej zamierzał zacząć. Idąc spać nie omieszkał przypomnieć Andreasowi, że zamierzał z nią porozmawiać.

-To co dzisiaj robiliście?- zapytała Claudia robiąc sobie kolację.

-To co zawsze. Ale nie mówmy o tym. Co z twoim domem? W sensie już wiesz kiedy możesz do niego wrócić?

-A co? Przeszkadzam ci?

-Nie, nie przeszkadzasz. Ale niedługo przyjeżdża Stephan i chcielibyśmy trochę pobyć ze sobą.

-Nie wiem kiedy. Jakieś dwa, trzy tygodnie. A kiedy Stephan wraca?

-W piątek po południu.

-O, to idealnie. Mam kilka spraw do załatwienia w Berlinie, więc akurat pojadę tam i zrobię co mam zrobić.

Ta kobieta była niereformowalna. Potrafiła tak zakręcić Andreasa i odwrócić kota ogonem, że po chwili zapominał o o tym, o czym miał z nią porozmawiać.

Stephan tego wieczora zadzwonił zaskakująco wcześnie i zaskakując długo nie chciał się rozłączyć. Nie żeby to Andreasowi przeszkadzało, ale widział po Stephanie, że już ledwo widzi na oczy.

-A! Zapomniałem ci powiedzieć, że w piątek przyjadę rano a nie po południu.

-Fajnie. O ile tylko uda mi się pozbyć mojej mamy, bo to co ona wyprawia to już się robi chore.

-To znaczy?

-Nie lubi Martina i mam wrażenie, że ona się boi, że on mi jakąś krzywdę chce zrobić czy coś, bo nie spuszcza z nas oczu- Stephan uśmiechnął się pod nosem, bo jego teściowa wykonywała swój plan w stu procentach. O to mu chodziło.

-Eee, na pewno ci się wydaje. Wiesz, że twoja mama jest nadopiekuńcza i na pewno się martwi o ciebie i twoje zdrowie. Też się martwię i też bym miał go na oku.

-Ale chyba nie do tego stopnia?

-Zdziwiłbyś się- dopowiedział po cichu Erik, który mimowolnie przysłuchiwał się całej rozmowie Andreasa i Stephana.

-Kto to?

-Mój współlokator- Stephan odwrócił telefon, żeby Andreas mógł go zobaczyć.

-Cześć- powiedział Erik i uśmiechnął się.

-Cześć- odwzajemnił gest Andreas- Dobrze, to może ja wam nie będę przeszkadzał? Widzę, że już idziecie spać. Ja też powinienem, bo rano jedziemy na siłownię.

-No dobrze, to dobranoc.

-Dobranoc, kocham cię!

-Ja ciebie też.

Stephan miał ochotę okrzyczeć Erika za to, że wtrącił się w jego rozmowę z Andreasem, ale zanim to zrobił poczuł, że on miał rację. Przesadzał i to zdecydowanie. Musiał ewakuować Claudię z ich domu, skoro Andreas źle się czuł w jej obecności.

USOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz