-Jezus, a co ty taki zły jesteś?- zapytał z przerażeniem Erik po tym, jak Stephan chwilę wcześniej trzasnął drzwiami od pokoju hotelowego.
-Ja zły? Nie jestem zły.
-No przecież widzę. Prawie z buta tu wszedłeś. Co jest?
Stephan usiadł na swoim łóżku i westchnął.
-Mam problem z Andreasem. A właściwie to z jego rehabilitantem.
-Uuu, czyżby serduszko zabiło w innym kierunku niż pan piłkarz?- zgrywał się Erik.
-Tu leży problem. Nie tylko moje bije w kierunku piłkarza.
-Nie czaję. Ten jego rehabilitant się do niego przystawia?
-Tak.
-Nie przesadzasz? Może się zaprzyjaźnili, a ty od razu snujesz jakieś spiskowe teorie- Erik wydawał się słuchać Stephana, ale wcale nie przejmować się jego słowami. Nawet nie raczył na niego spojrzeć, tylko zaczął siłować się z rozwiązaniem krawatu.
-Nie, nie przesadzam. Pamiętasz ten wieczór, kiedy nie mogłem się dodzwonić do Andreasa? Ten dupek wyłączył mu internet w telefonie. To jest przesada.
-Nie wiem, ja się nie znam. Jak dla mnie to jesteś przewrażliwiony. Zawsze byłeś- dopowiedział po chwili i poszedł do łazienki.
Stephan zrozumiał aluzję. Przypomniał sobie jak wyglądał jego związek z Erikiem. W zasadzie to nie związek, tylko jakiś twór, budowany na zazdrości i braku zaufania ze strony Stephana. Dostrzegał to dopiero z perspektywy czasu, bo kiedyś dla niego takie zachowanie było normalne.
Martin wiedział, że Stephan nie spuści z niego oka. Nawet zaczął się obawiać, że jego konkurent zamontował w domu kamery, żeby cały czas mógł go kontrolować. Nie miał pojęcia, że Stephan przygotował dla niego coś o wiele lepszego.
Dźwięk domofonu rozbrzmiał po raz siódmy. Był to znak dla Andreasa, że powinien otworzyć, bo albo Karl miał do niego jakąś niezmiernie ważną sprawę albo w okolicy wybuchł pożar. Richard zwykle wymiękał po trzecim.
-Mama? A co ty tu robisz?- zapytał zdziwiony, kiedy zobaczył swoją mamę na niewielkim wyświetlaczu przy drzwiach.
-Póki co to moknę, bo leje. Otworzysz mi w końcu czy chcesz żebym się utopiła?- ponagliła syna.
-Jasne, już.
-Nareszcie! Możesz mi powiedzieć co ty tu robiłeś, że tyle czasu zajęło ci dotarcie do domofonu?- Claudia rzuciła swoją dużą, sportową torbę na ziemię i wytarła sobie krople wody z oczu.
-Nic. Oglądałem telewizję, ale nie chciało mi się ruszyć. A co ty tutaj robisz z tą torbą? Chyba nie zapisałaś się na siłownię?
-Nie, wprowadzam się do ciebie- oznajmiła i uśmiechnęła się szeroko.
-Słucham?!- Andreas byłby mniej zaskoczony, gdyby powiedziała mu, że zostaje linoskoczkiem.
-Słyszałeś. Wprowadzam się, bo pękła rura w naszym domu i nie mogę tam mieszkać póki co. Chyba mnie przygarniesz?
-Oczywiście, że tak! Wchodź, zapraszam.
Claudia uśmiechnęła się sama do siebie. Jej talent aktorski znowu się przydał, a to małe kłamstewko przypomniało jej stare, (nie do końca) dobre czasy.
Kiedy Stephan rano przyjechał i opowiedział jej o tym, co zrobił Martin, kobieta ani chwili się nie zastanawiała. Spakowała najpotrzebniejsze rzeczy i pojechała do domu swojego syna. Postawiła sobie za punkt honoru, że odsunie tego dwulicowego gnojka od Andreasa i dopilnuje, żeby Wellinger nie zapomniał kto jest dla niego najważniejszy.
-Andi, wróciłem! Była straszna kolejka w sklepie, ale kupiłem ci to co chciałeś- Martin pewnym krokiem wszedł do salonu, gdzie siedziała Claudia. Kiedy zobaczył, że blondynka mierzy go wzrokiem, jego pewność siebie uleciała.
-Andi? Od kiedy pozwalasz tak komuś na siebie mówić? Oczywiście komuś, kto nie jest Stephanem?- tym razem zabójcze spojrzenie padło na Andreasa.
-Pierwszy raz mu się to do mnie wyrwało- skłamał Andreas.
Zaczął sobie przypominać, jak kilka razy Martinowi zdarzyło się powiedzieć do niego "Andi". Jednak nie to było najgorsze. Najgorsze było to, że Andreasowi to nie przeszkadzało. Nigdy, nikomu nie pozwalał tak do siebie mówić. Nawet jego własna mama nie miała prawa tak do niego powiedzieć, więc dlaczego Martin mógł?
Andreas nie czuł się zbyt komfortowo przy swojej mamie. Bardzo ją kochał, ale jej obecność 24 godziny na dobę zaczynała się robić trochę uciążliwa. Obserwowała jego i Martina dosłownie w każdej sekundzie dnia. Nawet podczas ćwiczeń nie mogła sobie odpuścić.
Tylko podczas psychoterapii Andreas miał trochę spokoju.
-Moja matka mnie wykończy- powiedział Andreas, kiedy wreszcie rozsiadł się w wygodnym fotelu. To właśnie ten mebel był największym plusem psychoterapii.
-A co się dzieje?
-Mieszka z nami. Zalało jej dom i wprowadziła się do nas. Wtrąca się nam we wszystko. Dzisiaj jak ćwiczyłem z Martinem to zapytała się go "Czy musi mnie tak obłapiać", a on tylko trzymał mi rękę na kolanie.
-Wami? Was? Ty nie za bardzo się do niego przyzwyczaiłeś?
-Nie wiem o co ci chodzi.
-Chodzi mi o to czy przypadkiem twoja relacja z Martinem nie zaczęła się robić dla ciebie kluczową relacją. Spędziłeś weekend ze Stephanem, a nie powiedziałeś mi o tym ani słowa. Dopiero jak przyjechał to napisałeś do mnie, że odwołujesz sesję, bo nie chcesz go samego zostawić. Nie wspomniałeś teraz o nim, za to cała rozmowa kręci się wokół ciebie i Martina.
-Może dlatego, że Stephana tutaj nie ma, a Martin jest ze mną cały czas i bardzo mi pomaga?
-A mnie się wydaje, że próbujesz znaleźć sobie zastępstwo za Stephana. Oczekujesz tej opieki i pomocy od Stephana, ale jej nie dostajesz, bo pomimo tego, że nie byłeś gotowy kazałeś mu jechać.
-Gdyby tak było to nie pozwoliłbym mu wyjechać znowu.
-Nie zrobiłbyś tego. Po pierwsze nie chcesz wyjść na egoistę, który nie pozwoli mu się realizować. Po drugie nie przyznajesz się do błędów i nie powiesz mu, że zmieniłeś zdanie bo jest ci źle. Po trzecie masz Martina, którym w jakiś dziwny sposób próbujesz sobie pomóc.
-Czyli co mam zrobić? Mam się do niego nie odzywać?
-Nie, tego nie powiedziałem. Na początku uświadom sobie o co mi chodzi, bo mam wrażenie, że nadal nie do końca to ogarniasz.
-Niby jak?
-Porównaj sobie swoje zachowanie wobec niego i wobec Stephana w różnych sytuacjach. Im więcej podobieństw będzie tym bardziej powinieneś się zastanowić nad tym co robisz.
Kiedy wieczorem Andreas leżał w swoim łóżku, zaczął myśleć nad tym, co powiedział mu Stefan i przypomniał sobie tą rozmowę z mamą o zdrabnianiu swojego imienia. Może faktycznie zaczął traktować Martina jak swoje "narzędzie" do zagłuszenia tej pustki, która go wypełniała kiedy nie miał przy sobie Stephana. Może nawet to już poszło za daleko.
Andreas zasnął, nie mając pojęcia o tym, co chwilę wcześniej działo się za drzwiami jego pokoju. Martin jak co wieczór podsłuchiwał jego rozmowę ze Stephanem, ale tym razem został przyłapany przez Claudie.
-Co ty wyprawiasz?- zdziwiła się kobieta, kiedy zobaczyła Martina klęczącego przy drzwiach.
-Em... skurcz mnie złapał i musiałem sobie rozmasować łydkę.
-Podsłuchiwałeś Andreasa, prawda? Słuchaj, wiem co kombinujesz i gwarantuję ci, że nie pozwolę żebyś stanął pomiędzy moim synem a Stephanem. Będę cię bardzo uważnie obserwować.
-Nie mam pojęcia o co pani chodzi. Chyba jest pani tak samo przewrażliwiona jak Stephan na punkcie Andreasa.
-Nie jesteśmy przewrażliwieni, tylko oboje go kochamy, a ty masz się w to nie wpieprzać.
-Cóż, jeśli Andreas go kocha, to chyba nie macie się czego obawiać- odpowiedział i ze złośliwym uśmieszkiem poszedł do swojej sypialni.
![](https://img.wattpad.com/cover/181249228-288-k481628.jpg)
CZYTASZ
US
Fanfic"Jedź, nie mogę pozwolić ci tutaj zostać. Poradzę sobie, a jeśli nie to najwyżej zatrudnimy kogoś, kto będzie mi pomagał". Czy te słowa brzmią jak początek końca? Tak. Kontynuacja "Love Policy" i "Only You".