-Andreas musisz jeść. Ta twoja głodówka nie pomoże ci wyzdrowieć- Stephan starał się przemówić Wellingerowi do rozsądku. Niestety z marnym skutkiem.
-A może ja nie chcę wyzdrowieć?
-Ale co ty w ogóle wygadujesz? Jak możesz nie chcieć wyzdrowieć? A co z karierą?
-Mojej kariery już nie ma- Andreas odwrócił się od Stephana. Znowu.
Minął już miesiąc od tego cholernego meczu i Stephan miał coraz bardziej dość tej całej popieprzonej sytuacji. Andreas miał prawo być rozżalony, ale jego zachowanie zaczynało się robić nie do zaakceptowania.
Stephan z kamienną twarzą codziennie jeździł do szpitala i próbował jakoś pocieszać i wspierać Andreasa, który coraz bardziej się od niego odsuwał. Nie dawał po sobie poznać jak bardzo go to bolało, dopóki nie przekraczał progu domu. Odreagowywał to łykając coraz większe ilości tabletek uspokajających i popijając je alkoholem. Przynajmniej na krótką chwilę mógł zapomnieć o tym co się stało.
-Cześć kochanie, jak się czujesz?- zapytał Stephan wchodząc do sali, gdzie Andreas rozmawiał z lekarzem.
-Lepiej. Wypisują mnie za dwa dni- odpowiedział Andreas i uśmiechnął się. Pierwszy raz od bardzo dawna się uśmiechnął.
-To świetnie! Już się nie mogę doczekać aż wrócisz do domu.
-Ja panów zostawię. Przyjdę do pana później i przyniosę leki.
Drzwi się zamknęły i uśmiech Andreasa zniknął.
-Chodź, musimy porozmawiać.
Stephan siadał na krześle przy łóżku na sztywnych ze strachu nogach. Był przygotowany na złe wieści. Andreas zanim zaczął mówić przez chwilę się wiercił i próbował znaleźć dla siebie wygodną pozycję.
-Ten gorset jest okropny.
-Mów co się dzieje, bo ja zaraz dostanę zawału.
-Widzisz co się dzieje i jak teraz wygląda i będzie wyglądać moje życie. Nie będzie łatwo i nie wiem czy jeszcze kiedyś w ogóle będzie normalnie. Nie mogę od ciebie wymagać, żebyś przy mnie został. Nie na to się pisałeś kilka lat temu, więc chcę żebyś wiedział, że nie będę miał do ciebie żalu, jeśli odejdziesz. Ułożysz sobie życie z kimś, kogo nie będziesz musiał niańczyć i z kim nie będziesz musiał bez przerwy być- Andreas mówił to i patrzył Stephanowi prosto w oczy. Nie chciał odejścia Stephana, ale wiedział, że nie mógł oczekiwać od niego aż takiego poświęcenia.
-Wellinger, co ty pieprzysz w ogóle? Nażarłeś się za dużo leków czy co?- Stephan potrzebował chwili na przyswojenie sobie tego, co jego ukochany właśnie powiedział- Z tobą życie nigdy nie było normalne. Chyba nie muszę ci o tym przypominać?
-Stephan ja mówię poważnie. Przemyślałem to wszystko i...- Andreas nagle urwał, bo poczuł, że łzy napływają mu do oczu.
-Ja też mówię poważnie. Jesteś jedyną osobą, z którą sobie chcę układać życie. Nieważne jak ciężko będzie, przejdziemy przez to razem, rozumiesz? Jak mogłeś w ogóle pomyśleć o tym, że mógłbym cię teraz zostawić?
-Nie wiem. Chyba zaczyna mi odbijać, wiesz? Chcę już wrócić do domu i mieć spokój.
-Ja też chcę, żebyś już wrócił. Strasznie mi ciebie brakuje, a nie mogę się nawet do ciebie przytulić, bo się boję, że cię urażę czy coś.
-Pielęgniarki się tym nie przejmują, że mnie urażą.
-A co?! Próbują się do ciebie przytulać?!- Stephan wyraźnie się oburzył.

CZYTASZ
US
Fiksi Penggemar"Jedź, nie mogę pozwolić ci tutaj zostać. Poradzę sobie, a jeśli nie to najwyżej zatrudnimy kogoś, kto będzie mi pomagał". Czy te słowa brzmią jak początek końca? Tak. Kontynuacja "Love Policy" i "Only You".