II

3.1K 120 8
                                    

Siedziałam przy biurku i pracowałam. Stwierdziłam, że nie mogę tak siedzieć i rozmyślać, bo popadnę w obłęd. Na moje szczęście Tony dał mi pracę. Na szczęście, bo coś czuję, że nikt inny by mnie nie zatrudnił. No, chyba że w tych czasach niemal stuletnia wojskowa jest poszukiwanym modelem pracownika. A tak serio to nie mam ani kwalifikacji, ani wykształcenia, które mogłoby to jakoś nadrobić. No a poza tym niestety obawiam się, że wpis w CV w stylu spędziła sto lat w lodzie, nie byłby zbytnio zachęcający. No a na dobitkę nieznajomość technologii i ogólnie słaba znajomość czasów współczesnych. W dalszym ciągu jeszcze sporo muszę nadrobić. Nie jest tak dramatycznie, jak na początku no, ale nie jest też za dobrze. A jakby jeszcze komu było mało to mogę podbić stawkę o zespół stresu pourazowego.

Jest to chyba najbardziej uciążliwe z tego wszystkiego. Koszmary senne nie dawały mi spać. Często nękana nimi budziłam się w środku nocy i już nie zasypiałam. Ile razy już zdarzyło mi się chodzić ledwo żywa i  niewyspana z powodu koszmarów. Kiedyś liczyłam ilość ataków. Były one też dosyć uciążliwe. Polegały one na nagłym napływie traumatycznych wspomnień. Miałam, je liczyć żeby podać ich ilość psychiatrze. No, ale szybko okazało się, że są one dosyć rzadkie więc zapominam o liczeniu. No a starych nawyków ciężko się pozbyć więc nawyki typowo wojskowe w dalszym ciągu mam. Tak więc wystarczy jeden głośniejszy dźwięk i już jestem spięta i w gotowości do działania. No i oczywiście nie tyczy się to tylko dźwięków. Cokolwiek co przywołuje mi traumatyczne wspomnienia wojny, jest nieprzyjemnie. A wbrew pozorom jest tego w tych czasach całkiem sporo. Zresztą paranoja też nie pomaga. Nie jest ona u mnie zbytnio zaawansowana. Ogranicza się raczej do tego, że jeśli ktoś dłużej idzie za mną na ulicy to zaczynam się spinać i mieć obsesję, że chce mi coś zrobić. Przez co wychodzę z domu rzadko. A im rzadziej, tym lepiej.

No, ale odchodząc od tematu mojej zniszczonej psychiki. Nick zaczął coś tam kombinować w sprawie zatrudnienia mnie. Chociaż muszę przyznać, że jego pierwsze propozycje nie przypadły mi do gustu, delikatnie mówiąc.

Pierwsza propozycja jaka padła mówiła o tym, że mam opowiadać szkolącym się agentom o wojnie. Nie chciałam tego robić z dwóch prostych względów. Po pierwsze cokolwiek co było związane z wojną, niszczy mnie psychicznie. Wolno i z niesamowitym okrucieństwem. W sumie to nawet nie wiem, czy dałabym radę o tym mówić. Bo jakby nie było mogło się to skończyć tak, że dostaje ataku paniki i tyle z historii by było. Nie umiałam i nie mogłam o tym mówić. Minęło dla mnie za mało czasu. Nie miałam jeszcze jak rozpracować tej traumy.

No a po drugie nie da się opowiadać o wojnie w taki sposób, jak chce tego dyrektor. On chciałby, żebym im przybliżyła co to znaczy być na wojnie. Wystraszyła tych słabeuszy i uświadomiła ich, w co się pakują. Tylko że jest tutaj jeden problem. Wojny nie da się opisać. Nikt nie opiszę jak okrutna on jest. Ile śmierci widzisz każdego dnia. Nikt nie uświadomi ci historiami, jak to jest być na wojnie. Opisanie tego koszmaru w odpowiedni sposób jest cholernie trudne, a wręcz niewykonalne. No bo co ja takiego mogę im powiedzieć, czego oni tak naprawdę nie wiedzą? Co mam im opowiadać o tym, jak przechodziła poprzez powyrzynane wioski. Opowiadać o tych wszystkich trupach. Mówić o strachu, że każda noc może okazać się twoją ostatnią. To by było bezcelowe. Bo oni wszyscy świetnie o tym wiedzą. Z historii i filmów świetnie wiedzą, na co się piszą. Wiedzą co zobaczą i czego muszą się spodziewać. Wiedzą o tej wszechogarniającej śmierci, przerażeniu i rozpaczy. Doskonale wiem, że takie opowiadanie nic nie da. Nie ma słów na opisanie tego koszmaru. Tak naprawdę, dopiero kiedy to przeżyjesz wiesz, jak to jest. Dopiero wrzucony w to wszystko dowiadujesz się, jak to jest. Jak to jest z tym lękiem i trupami. Jak to jest każdego dnia widzieć kolejną ginącą osobę, która może była ci bliska. Jak to jest przechodzić przez wybite wioski. Wojna nie wybiera, ona zabiera wszystkich. Dzieci, kobiety, mężczyzn, ludzi starszych. Dla wojny bez różnicy ofiara to ofiara. Często potem potraktowana bezimienne obdarta z szacunku. Widziałam jak sprzątają wioski, by pochować tych ludzi. Takich rzeczy się nie zapomina. Im się tylko wydaje, że to znają. Naoglądali się filmów i wydaje im się, że są znawcami, że wiedzą jak tam jest. No, ale oczywiście gówno prawda. Wojny nie da się opisać ani pokazać no filmie. Dopóki cię tam nie ma i nie czujesz realnego zagrożenia, nie widzisz na własne oczy tego całego nieszczęścia nie będziesz wiedzieć jak to jest. Jak to jest stać i patrzeć na śmierć nie mogąc nic zrobić. Wojna to specyficzny stan. Nie do opisania słowami. Nie porównywalny do niczego innego. Niszczący człowieka do cna. Nieznający litości. Traktujący człowieka jak zwykłą rzecz. Dlatego też nie jestem im w stanie tego opowiadać. Jest to po prostu fizycznie niewykonalne i bezcelowe.

Nikomu nigdy nie udało się opisać wojny w tak realistyczny sposób, aby człowiek słuchający tej wypowiedzi umiał sobie wyobrazić, postawić się na miejscu tych osób. Pamiętam przecież, ile podczas szkoleń mówiono mi, że wojna to nie zabawa. Tłumaczone mi jak wytrzymała i odporna muszę być. Równie dobrze pamiętam, że nic to nie zmieniło. W dalszym ciągu postrzegałam wojnę jako coś zupełnie innego, niż jest w rzeczywistości.

Więc póki co nie pozostaje mi nic innego jak praca u Starka. Nie przeszkadzało mi to jakoś bardzo także daje radę. Nie jest to też spełnienie moich marzeń, więc mam nadzieję znaleźć coś w miarę szybko. Może Nick wreszcie zaproponuje mi coś godnego i wartego mojej uwagi. No, bo mimo tego wszystkiego. Tych wszystkich traum i męczarni z tym związanych ja naprawdę tęsknie za akcją. Jestem osobą, która nie lubi siedzieć bezczynnie i patrzeć w sufit. Pewnie jest to głupie i nieracjonalne. No, ale co zrobię. Po prostu jestem przyzwyczajona do takiego stanu rzeczy. No i do tego, że coś się dzieje. Siedzenie w bezpiecznym mieszkaniu i praca przy biurku to po prostu nie moja bajka. I sama najlepiej wiem, że jeśli coś się nie zmieni, to umrę z nudów w tym mieszkaniu.

Szczerze liczę na to, że S.H.I.L.E.D widzi, że mogę się na coś przydać i nie traktuje mnie jak kogoś zupełnie bezużytecznego. Inaczej oznaczałoby to pracę dla Tony'ego do końca życia. A tego bym raczej nie zdzierżyła.

Begin ・ Black PantherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz