Stałam naprzeciw króla. Byłam ubrana w czarny podkoszulek i czarne dresy. Mierzyłam go zabójczym wzrokiem. Ten z nieludzką szybkością wymierzył we mnie ciosy. Ja z trudem zablokowałam uderzenia. O kontrataku nie ma nawet mowy.
W końcu T'challa popełnił błąd. Wymierzył kopnięcie. Ja złapałam jego nogę i obróciłam nim o trzysta sześćdziesiąt stopni. On padł na ziemię, jednak szybko się podniósł.
Jako że mam dosyć obrywania postanowiłam zaatakować. Starałam się uderzyć go w głowę ten jednak złapał moją rękę. Wykręcił ją do tyłu, ja jednak wykonałam salto w tył unikając bólu.
Wakandczyk złożył dłoń w pięść i wymierzył mi cios w twarz. Ja złapałam jego pięść przed swoją twarzą. Na jego twarzy widać było zaskoczenie. Chyba nie spodziewał się po mnie aż takiej siły. Po chwili bezowocnego siłownia się kopnął mnie w udo a ja, by nie stracić równowagi cofnęłam się. W odpowiedzi on zszedł do parteru i podciął mnie. Już miałam paść na ziemię, kiedy ten złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie.
Nasze spojrzenia się spotkały. Przez chwilę nie byłam w stanie nic zrobić. Patrzyłam jedynie w jego ciemnobrązowe oczy.
Ciemnoskóry wykorzystał moją chwilę słabości. Obrócił mnie plecami do siebie i przyciągną, po czym oplótł moją szyję swoim ramieniem. Tak, że miałam dostęp do tlenu.
- Masz już dosyć?
- Ja nigdy.
Odbiłam się nogami i uniosłam je ku górze. Ciemnooki stracił równowagę i padł na ziemię. Ja wylądowałam na nim.
- Masz już dosyć? - spytałam złośliwie.
- Szczerze to tak.
Podniosłam się z ziemi i podałam mu rękę. On ją złapał, a ja pomogłam mu się podnieść.
- Nie, żebym narzekała, ale dlaczego to ze mną trenujesz? W sensie masz tyle świetnie wyszkolonych wojowników, a trenujesz z kimś, kto miał siedemdziesiąt lat przerwy.
- Ty nie dajesz mi forów, a niestety moi wojownicy to robią.
- Co chcesz sprawdzić, czy masz szansę bez forów?
- Powiedzmy. No i jak na tak długi okres przerwy świetnie sobie radzisz. Jesteś szybsza, silniejsza i zwinniejsza niż myślałem.
- Dziękuję. I faktycznie na te aspekty nie narzekam.
Nastała chwila ciszy. T'challa ewidentnie zastanawiał się, czy powinien powiedzieć to, co zamierza. W końcu po chwili namyślił się.
- Wiem, że już o to pytałem, ale nie mogłabyś użyczysz nam odrobiny krwi do badań?
- Z całym szacunkiem wasza wysokość, ale mam dosyć bycia eksperymentem. Poza tym nie rozumiem, po co wam to.
- Przepraszam, nie powinienem pytać.
Mówiąc to, podszedł do okna. Jego wzrok skupiony był na jednym punkcie. Podeszłam do niego i skierowałam wzrok w te samą stronę. Dostrzegłam pomnik Czarnej Pantery.
T'challa ewidentne był się czymś zmartwiony. Zdziwiło mnie to. Z reguły jest bardzo spokojny i pewny siebie.
- Co cię tak martwi?
- To nieważne. I nieistotne zwłaszcza dla ciebie.
Ponownie nastała cisza. Jest mi głupio, że w ogóle odważyłam się spytać. I tak weszliśmy, w głębsze relacje niż powinniśmy. On najwyraźniej to zauważa. Wziął głęboki wdech i skierował wzrok w moją stronę.
CZYTASZ
Begin ・ Black Panther
Fanfiction❝Wysyłasz mnie do najlepiej rozwiniętego technologicznie państwa świata i liczysz, że to skończy się dobrze?❞ Madeline Barnes była tchórzem i chociaż nigdy głośno tego nie powiedziała, doskonale zdawała sobie z tego sprawę. W końcu to właśnie lęk pc...