XI

1.7K 77 16
                                    

Stałam naprzeciw króla. Byłam ubrana w czarny podkoszulek i czarne dresy. Mierzyłam go zabójczym wzrokiem. Ten z nieludzką szybkością wymierzył we mnie ciosy. Ja z trudem zablokowałam uderzenia. O kontrataku nie ma nawet mowy.

W końcu T'challa popełnił błąd. Wymierzył kopnięcie. Ja złapałam jego nogę i obróciłam nim o trzysta sześćdziesiąt stopni. On padł na ziemię, jednak szybko się podniósł.

Jako że mam dosyć obrywania postanowiłam zaatakować. Starałam się uderzyć go w głowę ten jednak złapał moją rękę. Wykręcił ją do tyłu, ja jednak wykonałam salto w tył unikając bólu.

Wakandczyk złożył dłoń w pięść i wymierzył mi cios w twarz. Ja złapałam jego pięść przed swoją twarzą. Na jego twarzy  widać było zaskoczenie. Chyba nie spodziewał się po mnie aż takiej siły. Po chwili bezowocnego siłownia się kopnął mnie w udo a ja, by nie stracić równowagi cofnęłam się. W odpowiedzi on zszedł do parteru i podciął mnie. Już miałam  paść na ziemię, kiedy ten złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie.

Nasze spojrzenia się spotkały. Przez chwilę nie byłam w stanie nic zrobić. Patrzyłam jedynie w jego ciemnobrązowe oczy.

Ciemnoskóry wykorzystał moją chwilę słabości. Obrócił mnie plecami do siebie i przyciągną, po czym oplótł moją szyję swoim ramieniem. Tak, że miałam dostęp do tlenu.

- Masz już dosyć?

- Ja nigdy.

Odbiłam się nogami i uniosłam je ku górze. Ciemnooki stracił równowagę i padł na ziemię. Ja wylądowałam na nim.

- Masz już dosyć? - spytałam złośliwie.

- Szczerze to tak.

Podniosłam się z ziemi i podałam mu rękę. On ją złapał, a ja pomogłam mu się podnieść.

- Nie, żebym narzekała, ale dlaczego to ze mną trenujesz? W sensie masz tyle świetnie wyszkolonych wojowników, a trenujesz z kimś, kto miał siedemdziesiąt lat przerwy.

- Ty nie dajesz mi forów, a niestety moi wojownicy to robią.

- Co chcesz sprawdzić, czy masz szansę bez forów?

- Powiedzmy. No i jak na tak długi okres przerwy świetnie sobie radzisz. Jesteś szybsza, silniejsza i zwinniejsza niż myślałem.

- Dziękuję. I faktycznie na te aspekty nie narzekam.

Nastała chwila ciszy. T'challa ewidentnie zastanawiał się, czy powinien powiedzieć to, co zamierza. W końcu po chwili namyślił się.

- Wiem, że już o to pytałem, ale nie mogłabyś użyczysz nam odrobiny krwi do badań?

- Z całym szacunkiem wasza wysokość, ale mam dosyć bycia eksperymentem. Poza tym nie rozumiem, po co wam to.

- Przepraszam, nie powinienem pytać.

Mówiąc to, podszedł do okna. Jego wzrok skupiony był na jednym punkcie. Podeszłam do niego i skierowałam wzrok w te samą stronę. Dostrzegłam pomnik Czarnej Pantery.

T'challa ewidentne był się czymś zmartwiony. Zdziwiło mnie to. Z reguły jest bardzo spokojny i pewny siebie.

- Co cię tak martwi?

- To nieważne. I nieistotne zwłaszcza dla ciebie.

Ponownie nastała cisza. Jest mi głupio, że w ogóle odważyłam się spytać. I tak weszliśmy, w głębsze relacje niż powinniśmy. On najwyraźniej to zauważa. Wziął głęboki wdech i skierował wzrok w moją stronę.

Begin ・ Black PantherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz