IX

1.9K 87 5
                                    

Obudziłam się z samego rana. Od razu poszłam wziąć prysznic. Ubrałam się w ubrania od wakandczyków, są znacznie lepiej przystosowane do tutejszych warunków. Chociaż nie ukrywam, że czuję się w nich nie do końca ubrana, ale to szczegół.

Postanowiłam wyjść na zewnątrz. Nie miałam ochoty całego dnia spędzić w pokoju. A tym bardziej czekać, na to aż król będzie miał ochotę za mną porozmawiać. W końcu pewnie lokuje się gdzieś na końcu listy rzeczy ważnych. O ile w ogóle się na nią załapałam. 

Szłam przez długi korytarz. Weszłam do windy i zjechałam na parter. Wyszłam przed budynek. Ku mojemu zdziwieniu król T'challa już na mnie czekał.

- Wasza wysokość. - powiedziałam nie do końca wiedząc, od czego zacząć.

- Witam. Czy mógłbym mieć do ciebie małą prośbę? - spytał.

- Tak. - powiedziałam niepewnie.

- Wiem, że jesteś tutaj w sprawach służbowych jednak czy mogłabyś nie zwracać się do mnie tak oficjalnie.

- Oczywiście. Tylko mam jedno pytanie. Czemu nikogo po mnie nie posłałeś? Przecież nie mogłeś mieć pewności, że wyjdę? - spytałam nieco zdziwiona tym, jak postąpił.

- Nie wydajesz mi się osobą, która przesiedziałaby cały dzień w pokoju. Powiedźmy, że miałem przeczucie.

Zapanowała chwilą ciszy. Chyba oboje czekaliśmy na reakcję tego drugiego. Żadne z nas jednak nie wiedziało, od czego zacząć.

- Więc będziemy rozmawiać tutaj? - spytałam nadal czując się nieco speszona.

- Nie. Chodź ze mną.

Szliśmy spokojnym marszem. Panowała między nami cisza. Król chyba chciał dać mi możliwość podziwiania piękna Wakandy.

W końcu zatrzymaliśmy się na skraju klify. Roztaczał się z tąd piękny widok na Wakande. Jest naprawdę cudowna. Wydaje mi się być nietknięta niszczycielską siłą człowieka.

- Więc co chciałbyś wiedzieć? - spytałam, nie do końca wiedząc, co powinnam powiedzieć.

- Nie wiesz, dlaczego to ty tutaj jesteś prawda? - spytał w odpowiedzi na moje pytanie.

Zrobiło mi się głupio. Co starałam się ukryć. W końcu to tak jakby pracować i nie mieć pojęcia co się robi. To głupie, ale nie wiem, tak do końca czemu Nick mnie tu wysłał. Wszystkie jego odpowiedzi na to pytanie były bardzo ogólne.

- Od dawna dochodzą do mnie prośby o to bym zaczął eksport vibranium. Jednak zanim to zrobię, chcę być w pełni świadom konsekwencji. Dlatego chciałbym usłyszeć o wojnie od kogoś, kto ją przeżył.

Od dawna utrzymywałam, że nie chce opowiadać o wojnie. Próby opowiadania o tak specyficznym stanie rzeczy nigdy nie kończą się dobrze. Co ja mam mu powiedzieć, żeby dobrze to opisać?

- Rozumiem. Jednak muszę cię ostrzec, o wojnie ciężko się mówi. Można opisać, co się widziało. Jednak takie rzeczy może Ci powiedzieć każdy. Ważniejsze są emocje i odczucia.

- Zdaje sobie z tego sprawę. Jednak chciałbym, żebyś opowiedziała mi jak to jest.

Mimo wszystko postanowiłam spróbować. Mam nadzieję, że uda mi się przybliżyć mu to, co czuje się na wojnie.

- Kiedy myślę o wojnie od razu mam w głowie pewien obraz. To był chyba mój drugi tydzień służby. W nocy usłyszałam strzały. Wywiązała się strzelanina. Rano, kiedy obchodziłam teren, widziałam setki trupów. I co gorsza, ludzi ciężko rannych, których trzeba było dobić. Dobijasz ich i myślisz tylko o tym, czy ktoś na nich czeka? Czy mają rodziny? Pamiętam do dzisiaj kopanie dołów, do których wrzuciliśmy ciała, po czym ruszyliśmy dalej. Na wojnie nie ma czasu na żałobę. Trzeba nieustannie iść dalej.

- To okropne. - powiedział, nie ukrywając zdziwienia.

- Na wojnie są rzeczy gorsze.

- Opowiedz mi o nich. - poprosił.

- Gorsze są widoki wiosek wybitnych w pień. Kobiety, dzieci, mężczyźni zarówno młodzi, jak i starzy. Bez różnicy śmierć nie zna łaski. Bo na wojnie najbardziej cierpią zwykli ludzie, którzy o wojnę nie prosili. I mogą powtarzać, że wyścig zbrojeń napędził medycynę. Ja nie czuję, że było warto.

- Więc czemu ty poszłaś na wojnę? W końcu jako kobieta nie musiałaś tego robić. A wręcz przeciwnie, nie było to mile widziane.

- Widzisz, kiedy rząd potrzebuje ludzi wojna staje się miejscem, na którym możesz zostać bohaterem. Stać się kimś ważnym. Możesz zrobić coś ważnego. Jednak jest to jedynie zwykłe kłamstwo. Nikt nie pamięta zwykłych żołnierzy. Historia lubi pamiętać jedynie ludzi wysoko postawionych. A ludzie którym tyle obiecywano zazwyczaj kończą w piachu. Mogile wykopanej przez kolegów. Zostaje po nim jedynie wspomnienie. Rodzina dostaje list kondolencyjny jeden z tysięcy takich samych, które między sobą różnią się jedynie nazwiskiem. Jak masz szczęście, to twoja rodzina dostanie jeszcze nie śmiertelnik. Mało kto wychodzi z wojny cało. Bo oprócz tysięcy trupów są jeszcze inwalidzi wojenni. Ludzie, o których mało się mówi i pamięta. Przynajmniej za moich czasów tak było. Żołnierze są w tym wszystkim jedynie pionkami posegregowanymi na podstawie stopni wojskowych. Śmierć jednostki to tragedia tysiąca to już statystyka. Pionkami walczącymi w nie swojej wojnie, której żaden z nich nie chciał.

- Wybacz mi mój brak wiedzy na ten temat.

- Nie mam co wybaczać. Urodziłeś się w państwie izolującym się od niepamiętnych czasów. Od dawna nie prowadzicie wojen i chwała wam za to.

- Straciłaś wielu bliskich na wojnie prawda?

Oniemiałam. Takiego pytania się nie spodziewałam. Spodziewałam się raczej pytań dotyczących ogółu. Więc tak prywatne pytanie bardzo mnie zdziwiło. Jako że dalej jest to dla mnie, trudny temat, postanowiłam udzielić odpowiedzi wymijającej.

- Z czasem przyzwyczajasz się do śmierci. Jak do wszystkiego. Wojna uczy znieczulicy. Chociaż wydaje się to okrutne, to tak jest. Jednak do śmierci osób, które kochasz nigdy, nie będziemy w stanie przywyknąć.

- To pewnie dla ciebie trudne tak o tym mówić. Nawet po upływie czasu.

- Wojna była dla mnie traumatyczna. Pewnych traum pewnie nigdy nie uda mi się przepracować. Do dzisiaj żałuję, że postanowiłam zostać wojskową. Żałuję, że nie słuchałam ludzi, którzy mi to odradzali. Oszczędziłoby mi to naprawdę wiele.

- Tym bardziej jestem Ci wdzięczny za to, że podzieliłaś się tym ze mną. Teraz niestety muszę już wracać.

- Oczywiście ja też raczej już wrócę.

W drodze powrotnej również towarzyszyła nam cisza. Tym razem była ona spowodowana tym, że T'challa musiał przestawić to, co usłyszał. Rozumiem to. Wojna nigdy nie jest prostym tematem. Nawet ja nie czuje się do końca komfortowo, podejmując ten temat. Więc nie oczekuję tego od kogoś.

Po pożegnaniu się z królem wróciłam do siebie. T'challa wydał mi się naprawdę dobrym królem, który dba o innych. Mimo moich obaw wydaje się naprawdę pożądanym człowiekiem. Jednak ja dalej obawiam się jego decyzji. Nie chciałam otwarcie mówić mu, że moim zdaniem nie powinien eksportować vibranium.

Begin ・ Black PantherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz