Stanęłam przed lustrem. Ubrana byłam w białą bluzkę z rękawem trzy czwarte i obcisłą czarną spódnicę. No nogach miałam najzwyklejsze baleriny. Nie jest to najbardziej elegancki strój na świecie, ale nie czuję potrzeby, aby ubierać się nadto elegancko. Nie ma co przesadzać. Już wystarczy, że samą swoją obecnością będę zwracać na siebie uwagę. Zastanawiam się, po co ja się w ogóle zgodziłam na wzięcie w tym udziału. Co ja w ogóle mam do vibranium? Kogo obchodzi moja opinia? I co ważniejsze co ja powinnam powiedzieć?
No tak jestem chyba najgorszą dyplomatką w dziejach. Nic nie wiem. I niczego nie jestem pewna. To był wyjątkowo głupi pomysł, aby mnie tu wysyłać. Zawsze byłam zadaniowcem. Nigdy nie byłam dobra w podejmowaniu decyzji. A teraz to się na mnie odbije.
Sprawdziłam godzinę. Już czas. Opuściłam swoją komnatę i ruszyłam w kierunku sali tronowej. Stresowałam się. Nigdy nie brałam udziału w niczym podobnym. No i oczywiście jak to u mnie bywa, zupełnie nie wiem co mam powiedzieć.
Zatrzymałam się przed drzwiami do sali tronowej. Jedna z wojowniczek otworzyła je przede mną. Ja skinęłam głową w ramach podziękowania i weszłam do środka. W tym momencie wzrok wszystkich przywódców skierowany był w moją stronę. Co jedynie pogłębiło mój stres.
- Królu.
Powiedziałam, stając przed obliczem T'challa’i i ukłoniłam się delikatnie.
- Madeline dziękuję Ci za twoje przybycie, usiądź.
Powiedział, wskazując wolne miejsce. Ja bez słowa je zajęłam. Cały czas czułam na sobie wzrok innych. Nie powinno mnie tu być.
- Witam was bardzo serdecznie. Zebraliśmy się tutaj, aby omówić sprawę vibranium. Dzisiaj poruszymy temat jego eksportu poza granicę Wakandy. Czy któryś z obecnych przywódców chciałby zabrać głos w tej sprawie?
Spytał, a jego wzrok powędrował w kierunku pierwszej kobiety.
- Plemię Kupieckie wstrzymać się od głosu.
Oznajmiła starsza kobieta ubrana w fiolety.
- Plemię Rzeczne również wstrzymać się od głosu.
Oznajmił starszy mężczyzn ubrany w zielony garnitur.
- Plemię Górnicze wstrzymuje się od głosu.
Oznajmiła kobieta ubrana w barwy pomarańczowe.
- Plemię Graniczne uważa eksport vibranium za pomysł lekkomyślny i nieodpowiedzialny. Uważamy, że lud poza granicami Wakandy nie jest na tyle odpowiedzialny, aby posiąść potęgę vibranium.
Oświadczył W'kabi stanowczy tonem. Widać po nim, że jest pewny swego. Wie jak potężne jest vibranium. A jego poglądy zdają się nie podlegać dyskusji.
- Rozumiem. A ty Madeline, jaki jest twój pogląd?
Spytał T'challa a wzrok wszystkich ponownie skierował się w moją stronę. Tego pytania właśnie się obawiałam. No, ale czego się niby spodziewałam, że będę tam siedzieć jako ozdoba? Wolne żarty.
Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na króla. Wydał mi się tutaj być jedyną osobą, którą obchodzi moje zdanie. No i jest jedyną osobą, którą znam tak dobrze.
- Być może moje zdanie liczy się tutaj najmniej. W końcu nie pochodzę z Wakandy. Nie oszukujmy się nie zdaje sobie do końca sprawy z tego, jak potężne jest vibranium. Pewnie powinnam powiedzieć to, co chciał, by usłyszeć rząd Ameryki jednak ja tego nie powiem. Powiem natomiast, że podobnie jak W'kabi nie uważam reszty świata na gotową, by przyjąć taką odpowiedzialność. Uważam, że moglibyśmy otrzymać od was pomoc w usprawnienie medycyny i wielu innych aspektów życia. Jednak znam Amerykę na tyle, by wiedzieć, że w tym niezwykłym metalu dostrzegą jedynie broń. Dlatego uważam, że Amerykanie, jak i reszta świata nie powinna otrzymać vibranium.
CZYTASZ
Begin ・ Black Panther
Fanfiction❝Wysyłasz mnie do najlepiej rozwiniętego technologicznie państwa świata i liczysz, że to skończy się dobrze?❞ Madeline Barnes była tchórzem i chociaż nigdy głośno tego nie powiedziała, doskonale zdawała sobie z tego sprawę. W końcu to właśnie lęk pc...