XXI

1.6K 85 33
                                    

Shuri wprowadziła mnie do sporego pomieszczenia. Rozejrzałam się uważnie, mierząc wszystko wzrokiem. Pokój był idealnie uporządkowany. Ściany były idealnie białe, a ta jedna wykonana ze szkła lśniła czystością. W pokoju czekały już na nas cztery kobiety.

Jedna z nich podeszła do mnie i ujęła swoją dłonią mój policzek. Wpatrywałam się we mnie przez chwilę. Uśmiechała się a po chwili, przeczesała moje włosy swoimi palcami. W końcu złapała mnie za rękę i pociągła w stronę krzesła, na którym mnie usadziła.

Grzebienie zaczęła przeczesywać moje włosy. Robiła to długo i z niesamowitą dokładnością. Kiedy skończyła, odłożyła grzebień i zaczęła zaplatać moje włosy. Towarzyszyło temu dziwne uczucie. Nie pamiętam, kiedy ostatnio ktoś mnie czesał. A tym bardziej, kiedy ostatnio miałam fryzurę bardziej skomplikowaną jak zwykłe rozpuszczone włosy. Kobieta była bardzo delikatna. Zaplatała moje włosy, starając się nadmiernie za nie nie ciągnąć.

- Skończyłam. - odezwała się po chwili. Na co ja lekko się zdziwiłam. Tutaj naprawdę wszyscy mówią, płyną angielszczyzną. - Chcesz zobaczyć? - spytała, a ja pokiwałam twierdzić głową.

Kobieta podała mi lusterko. Przejrzałam się w nim. Przy mojej twarzy kobieta wykonała dwa warkocze, przez co ta była dobrze widoczna. Reszta włosów pozostawała rozpuszczona. Nie była to zjawiskowa fryzura, ale taka właśnie mi się podobała.

Kobieta widząc moje zadowolenie, zabrała lusterko i podeszła do księżniczki. Do mnie natomiast podeszła kolejna kobieta. Ujęła mój podbródek palcami i uniosła lekko moją głowę. Zmierzyła moją twarz promienny wzrokiem. Zaczęła mnie malować. No tak i bez tego nie mogło się obejść. Czułam jak pędzle, suną po mojej twarzy. Było dziwnie. Nawet bardzo.

Kiedy przestałam czuć na sobie pędzle, otworzyłam oczy. Kobiety już przy mnie nie było.

- Myślę, że to będzie Ci pasować. - oświadczyła kolejna kobieta.

Spojrzałam na nią. W dłoni trzymała wieszak, na którym trzymała się pokrowiec. Nie mogłam więc od razu zobaczyć, co przyjdzie mi ubrać. Podniosłem się z miejsca, i podeszłam do ciemnoskórej kobiety. Ta podała mi wieszak i wykazała parawan, za którym mogłam się przebrać.

Stanęłam za parawanem i się rozebrałam. Przewiesiłam cichy niedbale przez parawan, po czym zabrałam się za pokrowiec. Nie wiele przyglądając się wybranym ubraniom założyłam je na siebie.

Wyszłam za parawany i przejrzałam się w lustrze. Poczułam się dziwnie niekomfortowo. Ciemny fioletowy top na trzy czwarty rękaw miał wycięcia eksponujące moje ramiona. Dekolt kończył się idealnie z rozpoczęciem linii biustu. Na domiar złego odsłaniał cienki pasek brzucha. Dolną część ubioru stanowiła Czarna spódnica z wycięcia i po bokach sięgającą trochę nad kolana. Czułam się naga. Nigdy w życiu nie odkrywałam tak mocno ciała. W końcu to nie wypadało.

Kobieta podeszła do mnie i założyła mi na kostki srebrne bransolety. Złapała moje dłonie i założyła mi parę pierścionków. Oczywiście bez branzolet na nadgarstki obejść się nie mogło.

I tak właśnie dotarłam do ostatniej kobiety. Podeszła do mnie w dłoniach trzymając misę z czarną cieczą. Zamoczyła w niej pędzelek i zaczęła malować po moim ciele.

- W życiu jeszcze nie malowałam nikogo białego. - oświadczyła z uśmiechem, który ja odwzajemniłam. - I koniec. - oświadczyła, odchodząc ode mnie kawałek.

Spojrzałam w lustro. Na ramionach i w taki pojawiły się cęntki. Niczym te u pantery. Wyglądała jak nie ja. Podeszłam nieco bliżej by przyjrzeć się makijażowi. Makijaż miał za zadanie nadać moim oczom nieco kociego wyglądu, co chyba im się udało. Cień był jasnofioletowy. Główny element stanowiły kreski na oczach. Makijaż był dosyć lekki. Jedyne co się w nim wynikało to właśnie kreski i czerwone usta.

Było kompletnie inaczej niż zazwyczaj. Nie czułam się z tym do końca komfortowa, ale może to i dobrze. Chyba powinnam próbować nowych rzeczy. W końcu stare życie nigdy nie powróci. Czemu by więc nie zacząć cieszyć się tym, co tu i teraz.

- Świetnie wyglądasz. - usłyszałam za sobą głos księżniczki. Odwróciła się do niej i szczerze uśmiechnęłam.

- Ty tak samo. - ciemnoskóra odwzajemniła uśmiech.

- Chodźmy już. Mój brat pewnie się niecierpliwi. - złapała mnie za rękę i zaczęła prowadzić w drogę powrotną.

Na końcu korytarza ujrzałam T'challe. Był ubrany w czarną tunikę i równie czarne spodnie. Cały komplet przyozdobiony był fioletowymi wzorami. Tunika nie miała rękawów a na jego ramionach było tak samo, jak u mnie wymalowane cętki.

Nie umiałam powstrzymać uśmiechu. Zbliżała się do niego powoli. A im bliżej byłam, tym ciężej nazbierało mi się powietrza. Dopiero teraz dostrzegłam, jaki król Wakandy naprawdę jest przystojny. Bardzo męski, a zarazem łagodny i uśmiechnięty. Podeszłam na taką odległość, że spokojnie mógł sięgnąć mnie rękami.

- Przepięknie wyglądasz. - zaczął, a ja poczułam jak robi mi się gorąco.

- Dziękuję. Ty też wyglądasz świetnie. - złapałam z nim kontakt wzrokowy. Jak ja kochałam patrzyć w jego oczy.

Ciemnoskóry uśmiechnął się w typowy dla siebie sposób. Podszedł jeszcze bliżej. Tak blisko, że nasze klatki piersiowej stykały się ze sobą. Przez chwilę zapomniałam o oddechu. Chyba nigdy w życiu nikt tak na mnie nie działał, jak on.

- Mam coś dla ciebie. - oświadczył po chwili.

Spojrzałam na niego pytająco, a on o szedł mnie i stanął do mnie tyłem. Serce waliło mi jak szalone. Miałam nadzieję, że tego nie zauważy. Przełożył ręce nad moją kłową i położył na moim dekolcie naszyjnik. Srebrny z kłami podobny do tego od jego kostiumu. Złapałam za włosy i ogarnęłam je z karku, by ułatwić mu zapięcie ozdoby.

- Z jakiej to okazji? - dopytałam po chwili, gdy ten ponownie stanął przede mną.

- Partnerka towarzyszącą królowi zawsze nosi naszyjnik z kłami. - oświadczył, cały czas się uśmiechając.

- Dobrze. A więc idziemy? - starałam się zachować pozorny spokój. W końcu nie wypadało mi tak reagować na króla.

- Tak. Tylko jeszcze jedna sprawa. Za dwa dni odbędzie się konferencja, na której ogłoszę co dalej. Jesteś zaproszona. - oświadczył, podając mi swój łokieć.

- Rozumiem. - Objęłam jego ramię, a ten zaczął prowadzić mnie do wyjścia.

- Może zostaniesz jeszcze te dwa dni, i wrucisz wraz ze mną? - zaproponował.

- Dobrze.

Skierowaliśmy się w głąb Wakandy. Z tego, co powiedziała mi Shuri zrozumiałam, że tego typu święta zawsze odbywają się w samym centrum kraju. Tak by każdy miał równie blisko. Przechodziliśmy przez wioski. Było przepięknie. Było idealnie czysto. Wszystkie budynki było przyozdobione w fioletowe kwiaty. Ludzie chodzili uśmiechnięci. Przyjrzałam się przechodzący obok mnie kobietą. Były ubrane podobnie co dodało mi odwagi. Wszyscy, którzy nas mijali, kłaniali się królowi.

Atmosfera była iście magiczna. Dawno nie czułam się tak dobrze i swobodnie. Było jeszcze miłej niż zazwyczaj. Chociaż nie wierzyłam, że to możliwe. Czułam się jak w domu, który utraciła lata temu.

Begin ・ Black PantherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz