Spacerowałam podziwiając piękno Wakandy. Jak zawsze było niemiłosiernie ciepło. No, ale to Afryka, więc czego innego mogłabym się spodziewać. Jest piękne. Wakanda to cudowne miejsce. Co prawda zupełnie tutaj nie pasuje, ale staram się o tym nie myśleć. Staram się cieszyć faktem, że jako jednak z niewielu mam ten zaszczyt przebywania w takim miejscu. Zwłaszcza że pewnie już za niedługo będę musiała wracać. Wykonałam już swoje zadanie więc nie widzę sensu w dalszym przebywaniu na Wakandzie. Bo tak Nick dał mi chyba najmniej wymagające z zadań, jakie miał. No, ale cóż zrobiłam, co zrobić miałam, a teraz mogę wracać do domu.
No tak dopiero w takich chwilach uświadamiam sobie, że ja nawet za nim nie tęsknię. Dotarłam do takiego momentu w życiu, w którym do niczego mi nie tęskno. Nie mam do czego wracać. Wszystko, co mam to puste mieszkanie, które tak naprawdę nawet nie jest moje. Czyli w zasadzie wracam do nie swojego mieszkania do pracy danej mi z łaski. Naprawdę muszę przyznać, że powiodło mi się w życiu.
No cóż, przynajmniej dzięki temu umiem lepiej docenić tę chwilę. Pełną spokoju przeżywaną w pięknym miejscu. Otaczają mnie ludzie. Widzę, że ciężko pracują, jednak są szczęśliwi. Znaleźli swoje miejsce w świecie. Mają rodziny i mają do czego wracać. Ja nie znam swojego miejsca. Od zawsze miałam wrażenie, że jestem nie pasującym elementem. Nigdy nie umiałam znaleźć swojego miejsca w świecie. No i wygląda na to, że już go nie znajdę.
Postanowiłam wrócić do swojego tymczasowego lokum. Nie chcę cały dzień chodzić bez celu. Zwłaszcza że nie przywykłam do tak ostrego słońca.
Wracałam spokojnym krokiem. Nigdzie mi się nie śpieszyło. To czasem nawet przyjemne nie być nikomu potrzebnym. Weszłam do budynku gdzie wpadam na Shuri.
- Hej Madeline. Mój brat cię szuka. Chcę, żebyś spotkała się z nim w laboratorium.
- Jasne dzięki.
- Przyjemność po mojej stronie.
Od razu zwróciłam się w stronę laboratorium. Dlaczego akurat tam? Ciężko stwierdzić. Weszłam do Sali, chwilę błądziłam po niej wzrokiem szukając T'challa’i. Po chwili znalazłam go patrzącego przez okno.
- Witaj T'challa. - zaczęłam nieśmiało.
On w odpowiedzi spojrzał w moją stronę i skinął głową. Gestem ręki pokazał mi, abym podeszła. I właśnie to zrobiłam.
- Dużo myślałem o tym, co powiedziałaś i stwierdziłem, że w tym wszystkim brakuje mi tego, co ty uważasz. Jakiejś twojej opinii, która znacznie by mi pomogła.
- Nie jestem pewna, czy moja opinia w tym wszystkim jest taka ważna.
Nie rozumiem, dlaczego w ogóle obchodzi go moja opinia. W końcu jestem tylko wysłannikiem. Nie znam się na tym świecie. Nie do końca rozumiem, na jakich prawach on działa. No, a jeśli chodzi o technologię to już w ogóle jestem do niczego. Poza tym on jest królem, a ja kobietą znikąd. Kobietą, która nikogo nie obchodzi.
- Moim zdaniem jest i chciałbym ją poznać.
- Skoro tak mówisz. Moja opinia jest prosta, nie uważam, że ludzie są wystarczająco odpowiedzialni, aby dostać vibranium. Wy wykorzystujecie je do rozwoju medycyny, do usprawnienia życia. Niestety obawiam się, że reszta świata w vibranium będzie widziała jedynie broń.
- Dziękuję ci za to, że podzieliłaś się, że mną swoją opinią. Na pewno wezmę ją pod uwagę.
Ja w odpowiedzi skinęłam głową. Nie mogłam mu tego powiedzieć, ale to, że wziął moją opinię pod uwagę jest dla mnie bardzo ważne.
W tym momencie do laboratorium wpadła Shuri. Była widocznie czymś zdenerwowana.
- Grupa złodziei kradnie vibranium.
T'challa zdał się być w ogóle niewzruszony tą informacją. To pewnie nie pierwszy i nie ostatni raz, kiedy dochodzi do niego taka informacja. Założę się, że istnieją ludzie gotowi kraść tak niezwykły i cenny metal za wszelką cenę. Albo po prostu król Wakandy tak dobrze ukrywa emocję.
- W tym musimy im przeszkodzić. - oznajmił, a na jego ciele pojawił się kostium czarnej pantery.
T'challa spojrzał na mnie, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Maddie może zechciałabyś mi pomóc.
- Co? Do czego ja ci się przydam? – byłam niezwykle zdziwiona jego propozycją.
- Uważam, że twoja pomoc będzie mi niezwykle przydatna.
Zamyślam się na chwilę. W sumie mam serum i naprawdę chętnie bym się na coś przydała. Tylko czy nie spowolnię pantery? W końcu miałam sporą przerwę w tego typu akcjach. No cóż, przekonajmy się.
- Pomogę. - oświadczyłam nieśmiało.
Na twarzy Shuri od razu zawitał uśmiech.
- W tym wypadku nie poślemy cię na cywilu.
Podeszła do jednej z szafek i wyciąga naszyjnik, później do mnie i zapięła mi go na szyji, po czym przyłożyła mi nadgarstek za ucho.
- Teraz wystarczy, że pomyślisz o tym, że chcesz, by kostium pojawił się na tobie, a tak się stanie.
- Dzięki.
Pomyślałam o kostiumie, a ten pojawił się na moim ciele. Był to szary prosty kostium opinający ciało.
Od razy ruszyłam za czarną panterą.
Przyczailiśmy się w zaroślach czekając na ciężarówkę. Z tego, co wyjaśnił mi T'challa złodzieje muszą tędy przejechać więc to dobre miejsce na zasadzkę.
Usłyszałam transport. Wymieniliśmy z królem porozumiewawcze spojrzenia. Byliśmy gotowi do skoku.
Kiedy ciężarówka przejechała przed nami, wskoczyliśmy na nią. Jeden z mężczyzn wymierzył do mnie z broni i strzelił. Dzięki kostiumowi z vibranium nie oberwałam. Podeszłam do mężczyzny, wyrywałam mu broń. Uderzyłam go w głowę, a ten stracił przytomność. Wzięłam pistolet i rzuciłam nim w kolejnego napastnika. Ten stracił równowagę i spadł z wozu. Podeszłam do trzeciego napastnika. On wymierzył mi cios w głowę. Ten był jednak za słaby, by mi zaszkodzić. W odpowiedzi uderzyłam mężczyznę w brzuch, a ten ugiął się w pół. Łapie go za głowę i uderzyłam nią w jedną ze skrzyń. Kolejny stracił przytomność.
Skierowałam się w stronę kabiny kierowcy. Chciałam przejąć kontrolę nad pojazdem. Czarna pantera jednak mnie uprzedziła. Po chwili było po sprawie.
- Wracamy, moi ludzie zajmą się nimi. - powiedział T'challa wysiadając z wozu.
Weszliśmy z powrotem do laboratorium. Za pomocą myśli zdjęłam z siebie kostium. Zdjęłam również naszyjnik i podałam go Shuri. Ona zaś schowała go na miejsce.
- Dziękuję Ci za twoją pomoc.
- Przyjemność po mojej stronie.
Wróciłam do swojego pokoju. Byłam szczęśliwa. Cieszę się, że mogłam pomóc. Pierwszy raz od dawna czułam się potrzebna. Dawno już się tak nie czułam. Jestem wdzięczna T'challa’i, że dzięki niemu przez ten krótki moment znowu byłam potrzebna. Pierwszy raz od powrotu przestałam czuć się jak ten relikt przeszłości. Przez chwilę byłam czegoś częścią. Poczułam się jak za czasów młodości. Poczułam się naprawdę szczęśliwa.
CZYTASZ
Begin ・ Black Panther
Fanfiction❝Wysyłasz mnie do najlepiej rozwiniętego technologicznie państwa świata i liczysz, że to skończy się dobrze?❞ Madeline Barnes była tchórzem i chociaż nigdy głośno tego nie powiedziała, doskonale zdawała sobie z tego sprawę. W końcu to właśnie lęk pc...