VI

2.2K 101 39
                                    

Weszłam do dużej sali balowej. W której było pełno ludzi. Mężczyźni poubierani są głównie w mundury wojskowe ewentualnie eleganckie garnitury. Kobiety są ubrane równie elegancko. Poszłam w głąb sali. Uderzył mnie silny zapach papierosów i alkoholu. Dobrze znam ten zapach. Usłyszałam grającą kapele. Rozglądnęła się. Dokładnie tak jakbym czegoś lub kogoś szukała. Jednak nie do końca wiem kogo, czy czego szukałam. Nagle poczułam jak ktoś, łapie mnie za rękę i przyciąga do siebie. Przez dłuższą chwilę przyglądałam się mężczyźnie. Tak jakbym nie mogła uwierzyć, że to on. W sumie to nie mogłam.

- Steve? - spytałam zagubiona.

- A niby kto inny?

- Sama nie wiem. Co się dzieje?

- Ty chyba za dużo wypiłaś. - posłał mi jeden z tych swoich cudownych uśmiechów. - Dzisiaj wszyscy się bawimy. Wojna się skończyła. Wygraliśmy i możemy wracać do domu.

- To cudownie. Więc wracamy na Brooklyn?

- Oczywiście, ale najpierw czy zechciałabyś, zemną zatańczyć?

- Z chęcią.

Po pomieszczeniu rozbiegła się muzyka. Steve złapał mnie w tali i przyciągnął lekko do siebie. Zaczęliśmy taniec. Który trwał niestety zaledwie parę minut.

- Było cudownie, ale musisz wracać do współczesności.

W tym momencie obudziłam się. Cały czas jestem w swoim mieszkaniu. Rozglądnęłam się. Zupełnie tak jakbym chciała się upewnić, czy nie jest kolejny sen.

Nie umiem głośno tego powiedzieć, ale ja chyba nadal kocham Steve'a. Wstyd mi za to, ale zawsze zazdrościłam Peggy tego, że on wybrał właśnie ją. To ją pocałował przed tym, jak zniknął na siedemdziesiąt lat. Słyszałam ich rozmowę przed tym, jak Steve wpadł do morza. Wszystko pamiętam. Byłam tam.

Nigdy nie rozumiałam, dlaczego on woli ją. Przecież znaliśmy się całe życie a oni? Oni znali się zaledwie parę tygodni.

To był jeden z tych powodów, dla których nie miałam odwagi spotkać się ze Steve'm. Sama nie wiem nawet, czy mam na to ochotę. Nie umiem spojrzeć mu w oczy po tym, co powiedział Peggy. Po, tym jak wybrał ją. Pewnie to głupie i samolubne, ale co ja mam na to poradzić. Jestem tylko człowiekiem z mnóstwem wad.

Kiedy udało mi się nieco ochłonąć, sprawdziłam godzinę. Jest dziesiąta rano. Udało mi się przespać całą noc, co już było wyczynem w moim wypadku.

Podniosłam się z łóżka. Poszłam do łazienki i weszłam pod prysznic. Włączyłam wodę. Jak niemal zawsze wzięłam prysznic w gorącej wodzie. Myłam się dosyć długo, zresztą jak zawsze. Lubiłam stać pod prysznicem i myśleć. Tam wychodzi mi to najlepiej. Pewnie dlatego, że jest mi się łatwiej skoncentrować. Słyszę jedynie dźwięk wody uderzające o ściany prysznica. Nie słyszę telefonu czy, radia.

W końcu wyszłam ubrana jedynie w szlafrok. Weszłam do kuchni i zrobiłam sobie kawę.

Usiadłam przy oknie i zaczęłam pić kawę. Nigdy nie jem śniadań. Z rana nigdy nie mam ochoty jeść. To ponoć nie zdrowe, ale za czasów wojny robiono wiele rzeczy, które są dzisiaj uważane za niezdrowe, a ludzie żyli. Więc ja się tym ani trochę nie przejmuje.

Kiedy już skończyłam pić kawę, wróciłam do sypialni. Podeszłam do szafy i wybrałam ubrania. Ubrałam się, po czym wyszłam z mieszkania. Jestem umówiona z Furrym. Jestem bardzo ciekawa, o czym chce ze mną porozmawiać.

Weszłam do gabinetu Nicka. Dyrektor Furry siedział przy biurku i przeglądał dokumentację z misji.

- Miło cię widzieć agentko Barnes.

Begin ・ Black PantherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz