.2. Dobermans.

2.3K 166 102
                                    

Przewracał się z boku na bok, licząc na to, że zaśnie. Nie dane mu to było jednak, gdyż dziwnie, przeszywające jego ciało uczucie, nie przestawało go opuszczać, choćby na minutkę. 

To znowu było to. Głód. 

Oczywiście nie ten zwykły głód, to ten spowodowany brakiem narkotyków. Był niewątpliwie narkomanem, pierdolonym ćpunem co za działkę dobrego towaru, pokradnie wszystkie oszczędności swojego brata. Gdy wciągał biały proszek do nosa, czuł się jakby latał w chmurach. Tak daleko, tak wysoko, nad wszystkimi problemami, miał wrażenie jakby cały ten okropny świat, nie istniał. Na łóżku po odpowiedniej dawce w żyłę, odlatywał niczym na statku kosmicznym. Uśmiech wtedy zdobił mu twarzyczkę a lica pozostawały różowiutkie, z napływu ekstazy tak miło otulającej umysł. A po pixach nawet najmniejsza kałuża napotkana po drodze, kiedy wracał z nocnego klubu, zaciekawiała go do tego stopnia swoim pięknem i tajemniczością, że Park potrafił patrzeć na nią godzinami by doszukać się w niej sensu jak i zrozumienia istnienia. Tafla wody ukrywała coś przed nim a on sam, za wszelką cenę, musiał to odkryć. Po narkotykach było mu dobrze przez chwilę, bo później po raz kolejny chwytało go przygnębienie brakiem kolejnych, coraz to dziwniejszych i nowszych doznań, jakie bez drobnej "pomocy" by nie poczuł. Gdy nie brał, deliberował nad tym skąd wytrzasnąć kolejne dawki specyfiku, który powoli kruszył mu kości i poczucie własnej wartości. Płakał gdy nie mógł znaleźć, a podkradanie towaru, czujnym dilerom nie wchodziło w grę. 

Zajęczał cichutko, gdy po raz tysięczny zmienił pozycję, nie otrzymując w zamian efektu w postaci snu. Ale, chwila. Dosłownie chwila. Przebłysk nagłej świadomości dodał mu nieco skrzydeł, postawiając go w pozycji siedzącej. Popatrzył po owiniętym w płaszcz mroku pokoju, myśląc intensywnie nad pewnym faktem. 

Jego "szef" to mafioza.. mafioza, ma wtyki w nielegalnych interesach. Nielegalne interesy to prostytucja, handel ludźmi, zabijanie, posiadanie broni, a przede wszystkim narkotyki. Pigułki, proszki, krak, klej, o cholera. Przecież oni są dilerami. - Wpadł nagle na to Jimin, wykorzystując sto procent swojego mózgu. 

Zerwał się z łóżka jednak po cichu, aby nikogo nie obudzić - nie chciał nikomu zawracać głowy.. On tu tylko zajrzy, to podniesie, to przesunie w poszukiwaniu upragnionego spokoju. Przecież ten idiota co nie umie pić soku, nawet się nie zorientuje. Na pewno tyle tego ma, że starczyło by dla całej Korei. 

Zaczął przeszukiwać po kolei wszystko jak leci. Był lepszy w poszukiwaniach niż psiarnia na miejscu zbrodni, szukająca śladów. Latał od kąta do kąta. Sprawdzał każdą poduszkę, szufladę i figurkę. Nawet przez myśl przeszło mu odsunięcie obrazu, tak jak na filmach, może by tam znalazł jakiś ukryty sejf czy coś w tym tym stylu, jednak po raz kolejny jego marzenia zgasły, wraz ze sprawdzeniem owego błędnego pomysłu. Widząc, że żywnie nic w tym głupim pokoju niema, otworzył drzwi, przeszedł koło sypialni Guka, zszedł po schodach, następnie przechodząc przez salon, który uprzednio sprawdził i nareszcie dotarł do kuchni. Zaświecił światełko, pierwsze z brzegu, którym okazał się led pod wiszącymi szafkami i zaczął swój busz. 

DMT ✧Jikook✧Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz