.23. Japanese Masks.

1.5K 113 74
                                    

Obrzeża dudniącego życiem miasta

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Obrzeża dudniącego życiem miasta. Ubogie skrzyżowanie, wypełnione po brzegi same biedakami, żebrakami, narkomanami i innymi typami spod ciemnej gwiazdy, z którymi ci z centrum na co dzień nie chcieli mieć nic wspólnego. Nic dziwnego, nikt nie chce mieć z nimi do czynienia, nawet oni sami. 

Jeden z wyższych budynków rozpościerał się pod ich stopami. Była to lokalna hurtownia, nie używana od pewnego czasu, z powodów bankructwa właściciela. Stała się ona siedzibą Zihao, prawie wykończonych przez Gedayochi. Grupa ta liczyła sobie dwudziestu członków, pod nadzorem Yakuzy. Głowni prowokatorzy, czyli Mark oraz Jackson wąchali już na szczęście kwiatki od spodu. Niestety, zabito jedynie jedenastkę ludzi, pozostała dziewiątka ukrywała się za murami gmachu, zastanawiając się jak uciec z Korei do Japonii, gdyż w tym kraju nie mieli przyszłości. Ich dane osobowe zostały ujawnione, ściga ich policja pod zarzutem "przekrętów narkotykowych oraz domniemanego szpiegostwa", natomiast Yakuza chciała ich tylko jedynie w kraju kwitnącej wiśni. Zapewne jako mięso armatnie.

- Wyłączyłeś kamery? - Spytał, patrząc niebieskimi soczewkami na twarz kochanka. Wyglądał iście magicznie na tle ledwo co iskrzących się gwiazd i niepełnego księżyca.

- Tak. Na pewno się nie zorientowali. - Wyciągnął telefon, pokazując nagranie sprzed kilku chwil. - Ta suka jest najbardziej nie bezpieczna. Załatw to jak najciszej potrafisz, przed nią w lewym korytarzu jest drugi, z lepszą giwerą. Wchodzisz, neutralizujesz, wchodzę ja i wyłączam bezpieczniki w dolnej hali. - Podsumował ich plan, pokazując zdjęcia celów. 

- I gotchu. - Mruknął. Zsuwając japońską, teatralną maskę na niebiańską twarz. Była ona kuloodporna i ciężka, musieli je mieć na wszelki wypadek jako karta ubezpieczeniowa przed ewentualną śmiercią czy rozpoznaniem. 

Jego towarzysz również zsunął swoją tarczę na bladą twarz, upewniając się jeszcze, czy wszystko jest na swoim miejscu. Ostatnim krokiem to sprawdzenie bransolet, którymi się porozumiewali i rozeszli się w różne strony. 

Tak jak przewidywał plan, podszedł do krawędzi, zawisł nogami nad przepaścią, jedynie zerkając na trzydziestometrowy spadek pod nim. Nogą szerzej otworzył uchylone okno, rozbujał ciało, wskakując jak myszka do środka, lądując na trzech kończynach. Rozglądnął się w mroku, nie rejestrując nikogo, na lewo usadowiona była kratka wentylacyjna tuż nad podłogą. Wszedł do niej, wyłamując powszechne zatrzaski trzymające ją w zwarciu, po czym włożył ją na swoje poprzednie miejsce. Czołgał się, mijając rozwidlenia, skręcając w odpowiednie strony, nareszcie dochodząc do spadku, który pokonał zapierając się odnóżami. O ile się nie mylił, a u niego to zjawisko było rzadkością, przebywał teraz na ósmym pietrze. Czołgał się dalej, dochodząc do celowego punktu. Słyszał kroki, spojrzał w dół, widząc długowłosą kobietę, a raczej dziewczynkę, gdyż wiele na karku lat nie niosła. Niemalże jego rówieśniczka. Głupiutka dziewuszka, niczego nieświadoma. 

Uśmiechnął się. Wyłamał kolejno sześć zatrzasków, ściągnął kratkę, czekając aż czarnowłosa podejdzie wystarczająco blisko. To były ułamki sekund, zawisł głową w dół, zapierając się łydkami przed upadkiem i przyłożył jej rękę do buzi, uniemożliwiając krzyki, prawą dłonią natomiast, płynnym ruchem przejechał po jej skórze ostrzem stalowym od ucha do ucha, zadając kilkusekundową śmierć. Ostatnie co widziała to przerażająca czarna maska, szczerząca się do niej perfidnie. 

DMT ✧Jikook✧Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz