2

7.5K 446 240
                                    

Chcąc zrobić dobre pierwsze wrażenie na nowym nabytku w twoich szeregach, zebrałaś naczynia od całego twojego oddziału i szybkim krokiem skierowałaś się do kuchni w celu pozmywania po śniadaniu.

Nie masz tu przyjaciół. Może na upartego znajdziesz paru znajomych, wrogów raczej nie masz, tak ci się wydaje. No proszę, myśląc o twoich relacjach z innymi, w mgnieniu oka uporałaś się z brudnymi naczyniami.

Wytarłaś ręce w zawieszony na ścianie biały ręczniczek i wyszłaś. Masz dziś poprowadzić trening, ale to dopiero za jakieś dwie godziny więc chyba dasz radę zrobić coś z włosami i poprawić paski, które przez pośpiech zacisnęłaś zbyt mocno.

Drzwi trzasnęły o framugi a ty nagle poczułaś się bezpieczna. Nikt ci się nie przyglądał, nie oceniał ani nie próbował rozmawiać, byłaś sama. Właśnie dlatego chciałaś własny pokój. Już kij z tym awansem, ale możliwość odcięcia się od baraków dla kadetów jest świetna.

Od razu zabrałaś się za układanie swoich [długość] włosów. Zanim poluzowałaś paski, podwinęłaś nogawkę, by móc zobaczyć twoją - jak sądzisz - zwichniętą kostkę. Była większa niż jej odpowiednik przy prawej nodze i miała inny, ciemniejszy kolor. Skrzywiłaś się na ten widok.

-Cholera, potrzebna jakaś maść lub Bóg wie co. - Rozejrzałaś się po pokoju z nadzieją, że jakimś sposobem znajdziesz coś co by się nadawało lecz niczego takiego nie posiadałaś. Nie możesz pójść do medyka. Zwolni cię z treningów co źle odbiłoby się na kondycji twoich ludzi. Nie chcesz ich już nigdy więcej zawieść. Wystarczy ci straconych ludzi. Tych wolałabyś zachować przy życiu.

Chwyciłaś kubek leżący na biurku i jego zawartością oblałaś  pulsujące bólem i ciepłem miejsce, ulżyło ci, ale to nie pomoże. Zimna woda nie jest lekarstwem na wszystko... A szkoda.

Przypomniało ci się, że miałaś poluzować nieco paski więc podeszłaś do lustra i zaczęłaś się gimnastykować ze skórzanymi przedmiotami oplatającymi całe  twoje ciało.

***

Zadowolona, że zdążyłaś na trening, policzyłaś zebrane osoby. Wszyscy.

-Wiem, że cieszycie się tak samo jak ja. - zaczęłaś ironicznie. - zatem zacznijmy, bo nie mam zamiaru wracać po ciemku. Idźcie po konie, jedziemy do lasu. - Byłaś z nimi stosunkowo blisko więc nie fatygowałaś się, by mówić oficjalnym tonem i nie oczekiwałaś od nich chęci, i tak by jej nie mieli. Tylko ukrywali brak zainteresowania ze strachu przed kolejnymi, karnymi okrążeniami za butę wobec przełożonego.

Wszyscy rozbiegli się do stajni. Magnolia oczywiście pobiegła w złą stronę, ale zaraz się poprawiła, przepraszając za nieuwagę.

Wokół dało się ujrzeć inne oddziały i osoby które z całych sił starały się być jeszcze lepsze oraz takie które dbały tylko o to, by nie zostać zwolnionym ze służby. W końcu mają tu zapewnione pożywienie i miejsce do spania za darmo. Za to generał i Claas reszta bandy mają łatwe mięso armatnie.

Nie spiesząc się, skierowałaś kroki ku stajni. Rumaki różniły się od siebie. Twój był czarny, momentami jego sierść mieniła się granatowym odcieniem. Sprawnie uporałaś się z osiodłaniem go po czym pomogłaś tym którzy sobie nie radzili, chyba będziesz musiała zrobić z tego oddzielny trening.

(Pominę trening, bo to nudne ;))

Isabel wydawała się mieć nieograniczone pokłady energii. Z czoła nie spływała jej ani jedna kropla potu gdy po treningu wracaliście  do kwatery.

Przy wejściu czekał na ciebie generał. Gestem ręki kazałaś twoim ludziom się rozejść co z przyjemnością uczynili.

Podeszłaś do Erwina salutując na końcu.

-Coś się stało generale? - Dopiero teraz zobaczyłaś niskiego mężczyznę z monotonnym wyrazem twarzy stojącego obok Erwina.

-Twój trening się skończył a Ackermannowi przydałby się przewodnik. Za dużo podróżuje po kwaterze. - Podejrzliwie spojrzał na mężczyznę. - jesteś tu długo i znasz to miejsce. Mogłabyś go oprowadzić? - Była to prośba ale wiedziałaś, że odmowa nie wchodzi w grę, więc tylko pokiwałaś głową na znak zgody.

Kobaltowe Włosy... Czy Jakoś Tak (Levi X Reader)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz