8

5.5K 362 118
                                    

Jako iż pomieszczenie należące do wojskowego  lekarza jest stosunkowo ubogie, to zostałaś szybko wypisana żeby nie zajmować łóżka. W tej chwili na twojej kostce znajduje się sześć rodzai różnych maści i bandaż co w drażniący sposób swędzi i przeszkadza ci w poruszaniu nią. Idąc o kulach do swojego pokoju, uświadomiłaś sobie, że spóźniłaś się na trening. Nawet go nie odwołałaś. Niemal rzuciłaś się w stronę okna z którego widać plac treningowy. Zaskoczona stwierdziłaś, że twój oddział jakby nigdy nic właśnie się rozgrzewał, a na miejscu w którym zazwyczaj stałaś by ich nadzorować stał pewien znany ci niski mężczyzna. Nieco odetchnęłaś, wiedząc, że mimo tego, że zaniedbałaś swoje obowiązki, twoi ludzi nie dostaną przez to po dupie.

Nieco szybciej przemierzałaś korytarz, by móc się znaleźć na placu. Nie raz kula utknęła pomiędzy kafelkami w podłodze doprowadzając cię tym do szału. Wtedy agresywnie nią szarpałaś.

Otworzyłaś drzwi. Od razu oślepił cię popołudniowy blask słońca. Stanęłaś z boku by nikomu nie przerywać.
Rozbawił cię moment gdy Levi odruchowo sięgnął do szyi by poprawić żabot, który przecież pogryzłaś.

Cichy śmiech wystarczył by zwrócić uwagę mężczyzny. Czasami zapominasz, że obydwoje wychowywaliście się w warunkach które wymagały od was całkowitego skupienia na otoczeniu. W tym doskonałego słuchu.

- Nie łaź z tą nogą, pogorszysz. - Czarnowłosy praktycznie na ciebie nie spojrzał, dalej obserwując pracę twoich kadetów, jednak jego głos zdradził jego zły nastrój i zirytowane twoją nieodpowiedzialnością.

- Już mi lepiej. Dziękuję, że mi pomogłeś. - Oparłaś się o framugę drzwi w których stałaś. Cofnęłaś się nieco do pomieszczenia, ze względu na rażące w oczy promienie słoneczne.

- Za często przepraszasz. Słowa są puste wiesz? Z każdym użyciem tracą na wartości. - Levi zmarszczył brwi, nie wiesz czy to ze względu na słońce, czy po prostu intensywnie o czymś myśli. Trochę rozbawiło cię to co powiedział. Nieczęsto jest taki głęboki i filozoficzny. Nie lubisz go takiego.

- Rozumiem, Przep... To ja już pójdę. - ledwo powstrzymałaś się przed przeproszeniem go, może ma rację? Nie czujesz już nic specjalnego gdy słownie wyrażasz skruchę. Nie żeby jego poetyckie gadanie na ciebie wpłynęło, czy coś, ale ten rytuał stał się dla ciebie bardziej formą grzecznościową.

                                 ***

Od ośmiu dni jesteś zwolniona z obowiązków kapitana, na ten czas przejął je Levi, ze względu na swojego umiejętności. Każdego dnia nudzisz się niemiłosiernie. Codziennie chodziłaś do biblioteki żeby choć na chwilę się czymś zająć, bo inaczej czułaś, że z każdą chwilą wariujesz.

Przewróciłaś kolejną pożółkłą kartkę. Po raz kolejny odgarnęłaś kosmyk włosów który opadł ci na książkę i już nie wiesz który raz tego dnia drapiesz się za uchem.

Wysunęłaś dłoń spod głowy tak by już jej nie podpierała i runęłaś głową prosto na książkę, wydając przy tym cichy ale gniewny ryk.

- Nie wyobrażam sobie ciebie jako normalnej kobiety, wiesz? - Usłyszałaś monotonny dźwięk dochodzący od strony wejścia do pomieszczenia. Obróciłaś głowę, włosy zalegały na całej twojej twarzy. Szybko odgarnęłaś je ręką.

- Zdefiniuj słowo "normalna"

- No czyli taka... No wiesz, Mąż i dzieci. Zanudziłabyś  się z nimi. - Usłyszałaś szuranie krzesła. Levi usiadł naprzeciwko ciebie.

Podniosłaś głowę. Twoja znudzona twarz mówiła sama za siebie. Nie chcesz takiego życia, wiele razy ci takie proponowano ale czułaś, że to nie dla ciebie. Oczywiście wszystko to było wbrew woli twojej matki i siostry

- To prawda, wiele razy powtarzałeś, że nie nadaję się do wojska ale chyba widzisz też, że na żonę nie nadaję się sto razy bardziej. - Byłaś tak znużona czytaniem, że twój głos brzmiał niemal identyczne do tego należącego do mężczyzny naprzeciwko ciebie.

- Oho! Masz nowy żabot. - wskazałaś palcem na biały materiał przy jego szyi.

- Zobaczymy czy będziesz taka szczęśliwa. - Wydawało ci się, że Levi pierwszy raz się uśmiechnął. Co prawda był to delikatny, złośliwy uśmiech, trwający ułamek sekundy, ale chyba idzie ku dobremu. Przełamuje się, cipoląg jeden.

Kobaltowe Włosy... Czy Jakoś Tak (Levi X Reader)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz