- Siadaj, poszukam czegoś. - gestem dłoni nakazał ci abyś usiadła w fotelu pod ścianą.
- Po co to robisz? - Zapytałaś z ciekawości, chyba nie za bardzo cię lubi więc ten miły gest jest twoim zdaniem niespodziewany.
- A po co pomaga się przełożonym? - Nie uśmiechnął się ale jego głos zrobił to w pewnym stopniu za niego.
- Trzymaj. - przez pokój przeleciała tubka z jakąś maścią. - No chyba nie myślisz, że ci to rozsmaruję. - Powiedział widząc jak przyglądasz się przedmiotowi.
- Co? Nie! Po prostu się cieszę, ciężko było to ukrywać, dziękuję. - Nie przywykłaś do dziękowania, więc odruchowo mocniej ścisnęłaś maść.
- To ja już pójdę. Jeszcze raz, dzięki. - Wstałaś z fotela tak by nie uszkodzić jeszcze bardziej kostki.-Czekaj. - Odwróciłaś się. Levi westchnął. - Pokaż mi tę kostkę, coś mi się wydaję, że maść nie wystarczy. - Jego wzrok powędrował na twoją lewą nogę.
Wróciłaś się i usiadłaś w tym samym miejscu, fotel jest jeszcze ciepły. Zwinęłaś buta w taki sposób by ukazał fioletowe, żyjące własnym życiem miejsce na twoim ciele. Levi syknął.
- Cholera, masz szczęście, że nie wdało się zakażenie, o ile się nie wdało. Nie macie tu lekarza, czegokolwiek? - Trochę cię nastraszył.
- Mamy ale ja nie chcę opuszczać treningów. - wytłumaczyłaś
- Żołnierz który chętnie trenuje? Gdzie ty się chowałaś? Poza tym i tak za jakiś czas nie dałabyś rady trenować, nawet nie nałożyłabyś na to nogawki.
- Ale ja muszę...
- Nie musisz. - Przerwał ci.
- W każdym bądź razie, muszę już iść. - znów wstałaś, to trochę jakbyś robiła przysiady. Liczyłaś, że Levi pomoże ci dojść do drzwi ale on tylko stał i wpatrywał się w ciebie swoim wytrenowanym, zimnym wzrokiem.
Zamknęłaś za sobą drzwi i przeszłaś parę kroków by otworzyć kolejne.Niemal od razu rzuciłaś się na łóżko. Wycisnęłaś trochę białej, nieco żółtawej mazi na palec i rozsmarowałaś na kostce oraz dookoła niej. Po chwili poczułaś przyjemne pieczenie które przez chwilę zdominowało pulsujący ból. Ale kiedy tylko maść wtarła się w skórę, znów powróciło nieprzyjemne uczucie. Masz nadzieję, że szybko zadziała. Inaczej będziesz musiała zrobić tak jak mówi Levi i na jakiś czas odpuścić sobie treningi.
Przypominając sobie, że jest już późno, spojrzałaś za okno utwierdzając się w tym przekonaniu.
Podczas zmiany ubioru znów zapatrzyłaś się na swoje blizny, znasz je już na pamięć. Tak naprawdę to mogłabyś je wskazać z zamkniętymi oczyma i opowiedzieć historię każdej z nich. To trochę niepokojące ale widocznie taki jest już twój dar. Czasem zastanawiałaś się co by z tobą było gdybyś nie uzbierała wystarczającej ilości pieniędzy żeby wyjść na powierzchnie, gdybyś nie zakochała się w pewnym żołnierzu, oraz gdybyś nie poszła dla niego do wojska i co by się stało gdyby on nadal żył. Prawdopodobnie twoje życie byłoby nudne. Własny dom, mąż i co najmniej trójka dzieci biegająca dookoła ciebie. Nie chcesz takiego życia, przyzwyczaiłaś się już do wojskowego trybu życia i tej adrenaliny towarzyszącej ci podczas wypraw, no i nawet tego gorąca pochodzącego od tytanów.
Innymi słowy - nie żałujesz. W końcu się położyłaś. Dobrze wiesz, że nie zaśniesz ale poczucie leżenia na miękkim materacu na chwilę odrywa cię od rzeczywistości, masz wtedy czas pomyśleć i poukładać sobie parę spraw w głowie. Wpatrywałaś się w sufit, czasem to było nawet lepsze od snu.
CZYTASZ
Kobaltowe Włosy... Czy Jakoś Tak (Levi X Reader)
Fanfiction💙🖤Mmm... Levi x Reader. Wiem, że chcesz zajrzeć... No kliknij c: Tak, tego kwiatu jest pół światu, ale nie zaszkodzi jeszcze jeden przeczytany ff, mam rację? 💙🖤💙🖤💙🖤💙🖤💙🖤💙🖤💙🖤