❀Levi❀
Wysoko nad sobą zobaczyłem ciągnącą się, czerwoną plamę na niebie. Coś się stało.
Po chwili uświadomiłem sobie, że to właśnie [Twoje imię] jechała w tamte okolice, zanim byliście zmuszeni się rozdzielić.
Zawróciłem konia i popędziłem go w stronę flary. Szybciej, jeszcze szybciej. Wiem, że dasz radę. Będziemy na czas.
❀[twoje imię]❀
W pewnym momencie poczułaś szarpnięcie. Tytan który dotychczas cię gonił, chwycił twojego wierzchowca za ogon. Dopiero w tym momencie zaczęłaś panikować.
Przeprosiłaś w duchu zwierzę i czym prędzej rzuciłaś się na trawę. Serce ci się krajało, gdy usłyszałaś pęknięcie kręgosłupa i ostatnie dźwięki wydane przez konia o którego dbałaś od miesięcy. Teraz nie masz jak uciec. Trójwymiarowy manewr nie zadziała, konia też już nie masz. Na nogach uciekać nawet nie ośmielisz się spróbować. Jedyne co mogłaś zrobić, to liczyć na pomoc żołnierzy, którzy zobaczyli wyraźny znak na niebie. Mimo wszystko, jednak wolno, krok po kroku przesuwałaś się w przeciwną stronę, dalej patrząc na bestię, bawiącą się zwłokami gniadego wierzchowca.
Kiedy stworzenie się znudziło - Szybkim tempem zaczęło biec w twoją stronę. To koniec. Twoje źrenice się zwężyły. Tak naprawdę, nie zdążyłaś nawet zaznać normalnego, dorosłego życia. Odkąd skończyłaś szesnaście lat, służyłaś w wojsku.
Zdobyłaś się na ruch i zrobiłaś niezgrabny unik w lewo. Krzyknęłaś, gdy poczułaś zęby na ramieniu, którego po chwili nie miałaś.
Bardziej cię przeraził blask, który wydobył się z twojego ciała, zaraz po zajściu.
Miałaś nikłe panowanie nad własnym ciałem, a widok wydawał ci się zamglony. Spanikowałaś. Biegłaś, praktycznie nie słysząc głośnego tupania, które były spowodowane twoim ciężarem.
Udało ci się rozpoznać szarą, rozmazaną flarę.
❀Levi❀
Odwróciłem wzrok, za późno. Nie chciałem widzieć, jak tytan będący zaledwie metr czy dwa od [kolor oczu]okiej przymierzał się do ugryzienia. Spojrzałem dopiero, gdy zmusiło mnie do tego żółte, jasne światło.
Ślad po kobiecie zaginął, za to pojawił się drugi, cholernie szpetny tytan. Czy właśnie zobaczyłem cud narodzin tytana? To znaczy, że jest już po wszystkim, [twoje imię] nie żyje...
Ręce niekontrolowanie zaczęły mi się trząść. Nowonarodzone monstrum zaczęło biec jak szalone. Po drodze staranowało mordercę dziewczyny. Nie uciekałem. Stałem w oddali, przetwarzając zaistniałą sytuację.❀[twoje imię]❀
Byłaś zaskakująco szybka.
W pewnym momencie zobaczyłaś zlewającą się ze sobą plamę. Czerń i zieleń. Nie dało się też ukryć małego, białego punkciku. Levi. Biegłaś wprost na niego. Próbowałaś się zatrzymać, lecz twoje ciało tylko lekko zwolniło. Gdy się do niego zbliżałaś, zaczęłaś krzyczeć, by uciekał, ale wydobył się z ciebie tylko potworny ryk. Czułaś, że płaczesz, mimo, że nie czułaś łez na policzkach. On dalej tam stoi. Zdesperowana, użyłaś całej swojej siły, by się zatrzymać.
Na chwilę przed zdeptaniem Ackermanna, udało ci się w pełni uzyskać kontrolę. Widziałaś też nieco lepiej.
Usłyszałaś stłumiony dźwięk. Levi najwyraźniej też to słyszał, bo oderwał od ciebie swój zaskoczony wzrok i spojrzał w prawo. Po chwili dało się zobaczyć biegnącego w waszą stronę, koślawego tytana. Biegł jak pojebaniec, ale dalej był niebezpieczny.
Pod wpływem chwili, chwyciłaś czarnowłosego oburącz, unosząc do góry. Poczułaś lekki ból w momencie, w którym, chcąc się bronić, wbił ci ostrza w dłonie.Ty jednak uniosłaś go wysoko nad głowę, by ta kupa mięsa nie miała okazji go choćby dotknąć.
CZYTASZ
Kobaltowe Włosy... Czy Jakoś Tak (Levi X Reader)
Fanfic💙🖤Mmm... Levi x Reader. Wiem, że chcesz zajrzeć... No kliknij c: Tak, tego kwiatu jest pół światu, ale nie zaszkodzi jeszcze jeden przeczytany ff, mam rację? 💙🖤💙🖤💙🖤💙🖤💙🖤💙🖤💙🖤