25

4.3K 263 43
                                    

Obudził cię dźwięk przesuwanego grubego materiału zasłon i nagłe oślepienie przez poranne słońce.

- Wstawaj. - Levi krzątał się po twoim pokoju przenosząc drobne rzeczy i składając zalegające w kącie ubrania. - No już, kruszynko.

Ścisnęłaś pościel w pięści i westchnęłaś. Ociężale usiadłaś na krawędzi łóżka i wsunęłaś stopy w klapki pod łóżkiem.

- Głodna jestem. - Stwierdziłaś zaspana.

- Właśnie po to cię budzę.

- No dobrze ale chciałabym się przebrać. - Stanęłaś przed brunetem z mundurem w dłoni.

- Ale chciałem ci jeszcze posprzątać, bo ty chyba nie potrafisz. - Ackermann spojrzał ukradkiem na zaschniętą już plamę po herbacie na stoliku przy kanapie. Mimo wszystko wyszedł grzecznie czekając aż zawołasz go z powrotem.

Stałaś na bieliźnie, zakładając koszulę, gdy drzwi się otworzyły a do środka weszła Hanji.

- Nieźle go sobie ustawiłaś. - Czterooka wskazała kciukiem w stronę drzwi za którymi czekał karzełek. Dokończyłaś szybko zapinać ostatnie guziki i prędko założyłaś spodnie, chcąc szybko zakryć swoje liczne blizny.

- Czasem trzeba. Pozwalał sobie na zbyt wiele.- Zaśmiałaś się. Schyliłaś głowę by zapiąć paski. Wielokrotnie musiałaś wygiąć się nienaturalnie do tyłu by przełożyć brązowy kawałek materiału przez oczko na lędźwiach.

***

- Wejdź już! - Podniosłaś głos aby Ackermann vna pewno dobrze cię usłyszał. Najwidoczniej zadziałało, bo Levi wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. Od zaraz wziął się za porządki.

- Łooo, idę po Moblita! On też powinien taki być. - Kobieta wybiegła z pokoju krzycząc imię kadeta. Levi nie za bardzo się przejął całą sytuacją, bo dalej przestawiał książki zalegające na twojej półce i czekające aż oddasz je do biblioteki.

- Dzięki, sama nigdy bym tego nie zrobiła. - Zaśmiałaś się nerwowo ale on był zbyt zajęty by to zauważyć czy usłyszeć. - Idziemy już na śniadanie? - Podjęłaś kolejną próbę kontaktu. - No weź, każesz mi tu umrzeć z głodu? - Dramatycznie przyłożyłaś rękę do czoła.

Dopiero po chwili, kiedy Levi ułożył wszystkie książki, podszedł do ciebie, krótko pocałował w czoło, co swoją drogą wystarczyło by zakręciło ci się w głowie. Chwycił cię za rękaw koszuli i bardzo delikatnie pociągnął tak, żebyś oparła mu się o tors. Ackermann pocałował cię tym razem w usta, co przyprawiło cię o pieczenie uszu. Tak jak za każdym razem stałaś jak kołek, nie wiedząc co że sobą zrobić. Niby próbowałaś oddać pocałunek ale coś sprawiało, że nie mogłaś się ruszyć.

Dopiero po sekundzie czy dwóch zaczęłaś działać. Oczywiście delikatnie i niepewnie.

W końcu odepchnęłaś się od torsu szatyna i cała czerwona odwróciłaś wzrok.

- Teraz możemy iść na śniadanie. Szatyn pałał się twoim zawstydzeniem.

Levi złapał cię za nadgarstek ciągnąc w stronę wyjścia. Chwyciłaś za kołnierz twojej koszuli i ułożyłaś go na tyle wysoko, by zasłonił twoją zarumienioną twarz.

- ponoć zawsze byłaś tą opanowaną i pewną siebie. Czasem tego po tobie nie widać. - Czarnowłosy spojrzał w twoją stronę. Nie chciałaś mu dać satysfakcji więc też patrzyłaś mu prosto w oczy.

- Skąd masz takie informacje? Poza tym, nikt nie miał prawa o tym wiedzieć, z nikim nie gadałam. Oczywiście poza sytuacjami które tego wymagały. - Mówiłaś cicho. Szczerze mówiąc, nie chciałaś by cię usłyszał. Ale to zdanie dało ci do myślenia. Jak bardzo zmieniłaś się podczas ostatnich dwóch tygodni? Jak bardzo odbiegłaś od swoich dotychczasowych zasad? Wiesz, że to wszystko przez krasnala który ciągnie cię na stołówkę, ale jakoś za nic nie mogłaś się zmusić żeby zakończyć tą znajomość.

Mimo to postanowiłaś nie myśleć o tym więcej niż to konieczne. Wiedziałaś, że i tak już nie wrócisz do dawnej siebie. Nie byłaś nawet pewna czy chciałabyś wrócić do tego stanu "przed - Levi'owego."



Kobaltowe Włosy... Czy Jakoś Tak (Levi X Reader)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz