Rozdział 1

185 11 0
                                    

"Urie? On jest Jamesem Bondem z Vegas."

"Słyszałem, że zabił trzy osoby."

"Nie ma mowy, sprzedał swoją duszę diabłu, za bogactwo. Bo jak jeszcze można wyjaśnić to, że jest takim bogatym dupkiem?"

To było wszędzie. "Brendon Urie to." I "Brendon Urie tamto." Próbowałam wyjaśnić to mojemu ojcu, kiedy dostał ofertę pracy w kasynie Vegas Lights, największym w całym Vegas, należącym do bardzo bogatego i osławionego Brendona Urie.

Był jednym z najmłodszych właścicieli kasyn, gdy miał zaledwie dwadzieścia pięć lat, jego ojciec zmarł, zostawiając mu wszystko. Urie wziął kasyno w swoje ręce, zmieniając nazwę i rozbudowując tak, że stało się większe niż każde inne w całym Vegas. Był przystojny, miał ciemne oczy, idealnie ułożone włosy, stonowane ciało, nosił dopasowane koszule i garnitury, które kosztują więcej niż mój samochód.

"Tato, nie musisz tego robić. Możesz dostać pracę gdzie indziej. W innym kasynie, prowadzonym przez kogoś innego." Błagałam, kładąc dłoń na jego ramieniu, powstrzymując go przed włożeniem marynarki.

"Charlotte, proszę. To jest wielka szansa, nie wszyscy dostają się tam chociażby na rozmowę." Powiedział, przesuwając moją dłoń, żeby móc z powodzeniem założyć marynarkę.

Usiadłam na ladzie, wzdychając z porażką. "Wiem, po prostu nie chcę, żebyś pracował za dużo. Słyszałam, że zapracowuje swoich ludzi na śmierć. Dosłownie."

"Och, Lottie, wiesz, że to wszystko plotki." - Powiedział mój tata, przyciskając pocałunek do mojego czoła.

"Plotki mogą wciąż być prawdziwe. Po prostu bądź ostrożny." Powiedziałam.

"Nie martw się o mnie. Powinienem być w domu za kilka godzin." Powiedział, prostując krawat.

"Okej, zrobię w tym czasie obiad. Powodzenia." Powiedziałam, wciąż martwiąc się o niego, ale nie pokazałam tego na twarzy. Patrzyłam, jak ojciec odchodzi ze zmartwionymi oczami. Miałam nadzieję, że ta nowa praca nie będzie tak stresująca, jak poprzednia. Jeśli choć trochę się przepracuje, sama pójdę do biura jego szefa i sobie z nim porozmawiam.

Już miałam zmyć blat kuchenny, ale zauważyłam kartkę papieru leżącą na stole. Podniosłam ją i już po chwili zorientowałam się co to jest. To była strona CV mojego ojca. Jeśli nie będzie jej miał, nie dostanie tej pracy.

Jęknęłam głośno, chwytając kluczyki do samochodu i wybiegłam na podjazd. Z dokumentem na moich kolanach, pojechałam do kasyna, mając nadzieję, że nie był jeszcze na rozmowie.

Naprawdę nie potrzebowałam wskazówek jak dojechać do kasyna. Trudno było nie zauważyć, olbrzymiego, świecącego napisu "Vegas Lights" na budynku. Zaparkowałam w miejscu, które było najbliżej wejścia i szybko podeszłam do ogromnych drzwi. Kpiłam z obrazów Brendona Urie, które były umieszczone na ścianach. Świetnie, mój ojciec może pracować dla narcyza.

Oczy prawie wyszły mi na wierzch, gdy tylko weszłam do środka. Z sufitu zwisały olbrzymie, złote żyrandole, wszędzie stały wszelkiego rodzaju automaty do gier a przy nich starzy mężczyźni, którzy wyglądali, jakby używali jedynie banknotów stu dolarowych. Nie wiedziałam, jak mam znaleźć mojego ojca pośród tych ludzi. Rozejrzałam się po budynku, próbując znaleźć miejsce, gdzie miałyby się odbywać rozmowy o pracę.

Przyłapałam się na tym, że wpatruję się w czerwony aksamitny dywan pod stopami. Czułam się dziwnie, wszyscy mężczyźni mieli na sobie garnitury szyte na miarę, a kobiety jedwabne sukienki. A ja byłam w dżinsach i zwykłej bluzce.

Szłam dalej, wpatrując się w sufit, pomalowano go na błyszczące złoto, a na obwodzie umieszczono jasne światła. Zdałam sobie sprawę, że wpatrywanie się w sufit było błędem, gdy wpadłam na coś lub kogoś.

Vegas Lights//Brendon Urie TŁUMACZENIE PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz