Rozdział 42

67 2 0
                                    

Biegłam dopóki nie znalazłam się przy samochodzie. Po mojej twarzy płynęły słone łzy, nawet nie wiem dlaczego płakałam, chyba ten moment był po prostu zbyt intensywny. Szybko wsiadłam do samochodu, niemal przyprawiając Charlesa o zawał. Chłopak siedział na przednim siedzeniu układając krzyżówkę.

"Charlotte, co się stało?" Zapytał, kładąc dłoń na moim ramieniu. Zamknęłam oczy i otarłam łzy, patrząc na niego.

"Brendon... Brendon chciał mi się właśnie oświadczyć." Wyjaśniłam, biorąc głęboki wdech, by się uspokoić.

"Nie jesteś szczęśliwa?" Spytał Charles, podając mi chusteczkę z paczki, którą miał w kieszeni. Wytarłam tusz do rzęs spływający pod moimi oczami.

"Powinnam być ..." Powiedziałam, kręcąc głową z rozczarowaniem.

"A więc dlaczego nie jesteś?" Zapytał.

"Nie mogę się z nim ożenić, Charles. To Brendon. On nie jest typem mężczyzny, z którym się żenisz. To ten, z którym robisz różne szalone rzeczy, rzeczy, których będziesz żałować w późniejszym życiu. Jest facetem, z którym się spotykasz zanim się ustatkujesz. Po prostu, jeśli nie wyjdę za niego, nie wiem kto to zrobi."

"Czy on źle cię traktuje?" Spytał Charles, przyciskając kolano do klatki piersiowej i opierając na nim brodę.

"Traktuje mnie lepiej niż na to zasługuję. Nie chodzi o to, jak mnie traktuje, tylko o nasze osobowości, które się zderzają. Lubi ze mną pogrywać w te jego gierki, jeśli nie jestem z nim, jest zawsze w pobliżu, obserwuje mnie i próbuje wszystkiego abym znowu do niego wróciła. Co eliminuje szansę na odejście. Kiedy jestem z nim, jest opiekuńczy, zazdrosny i czasem ujmujący. Ale jest też nieprzewidywalny, nie mogę poślubić kogoś, kto jest nieprzewidywalny. Czasem myślę, że go rozumiem, a za chwilę on uświadomia mnie że jest zupełnie na odwrót." Wzruszyłam ramionami.

"Nie sądzę, że powinnaś go poślubić, przynajmniej nie teraz. Usiądź i porozmawiaj z nim, to wszystko nie może opierać się tylko na seksie. Spróbujcie się zaprzyjaźnić, a jeśli to nie zadziała, wy dwoje jako para też nie." - powiedział Charles, w końcu unosząc wzrok aby spojrzeć mi w oczy, przez swoje grube okulary.

"Dlaczego udzielasz tak dobrych rad, mówiłeś, że nie umawiasz się zbyt często." - zapytałam, uśmiechając się do niego, co odwzajemnił z małą nieśmiałością.

Charles wzruszył ramionami. "Nie sądzę, że trzeba umawiać się z tuzinami kobiet, aby wiedzieć, jak powinny być traktowane."

Chwilę potem drzwi się otworzyły, ukazując trochę zdyszanego Brendona. Przeraziło to zarówno Charlesa, jak i mnie, ale na szczęście Brendon nie wyglądał na wściekłego, tylko zmieszanego.

"Co się dzieje?" Zapytał Brendon, chwytając Charlesa za rękaw swetra i wyciągając go z samochodu. Usiadł na jego miejscu i zamknął drzwi, zwracając się do mnie.

"Przepraszam, wystraszyłam się. Przypadkowo zobaczyłam dziś pierścionek... i wystraszyłam się." - wyjaśniłam, bawiąc się nitką wystającą z mojej sukienki. Brendon wziął mnie za rękę i delikatnie ścisnął.

"W porządku, Lottie, przepraszam, że zrobłem to na oczach tych wszystkich ludzi. Wolisz bardziej prywatne otoczenie, prawda?" Zapytał, a uśmiech powrócił na jego twarz.

Pokręciłam głową, kładąc dłoń na jego ramieniu. "Nie, Brendon. To nie tak."

"Więc o co chodzi?" Zapytał, przechylając głowę na bok.

"Nie mogę się z tobą ożenić, Brendon. Nie widzę nas razem w przyszłości, i nienawidzę tego, naprawdę. Uwierz mi, chciałabym widzieć nas razem i sprawić, że będziesz szczęśliwy, ale nie mogę." Powiedziałam, kręcąc z obrzydzeniem głową. Tak bardzo nienawidziłam tego, że musiałam go zranić, aby wyjawić prawdę.

Brendonowi opadła lekko szczęka, a brw się zmarszczyły. - "Och, oczywiście. Szczerze... Szczerze, to też myślałem, że to głupi pomysł, no wiesz to całe małżeństwo jest głupie."

"Nie musisz ukrywać swoich uczuć, Brendon." Powiedziałam, ściskając jego napięty biceps.

Brendon zaśmiał się gorzko. "To się nie uda, Lottie".

Wyprostowałam lekko zgrabione ciało, "Nie, Brendon, nie chcę cię zostawiać. Po prostu... po prostu nie mogę cię poślubić."

Pokręcił głową, przesuwając palcami po kierownicy. - "Cholera, Lottie, nie możesz mnie znieść i wiesz o tym. Nie... Nie śmiejesz się z rzeczy, które robię, tak jak kiedyś, nawet nie uśmiechasz się do mnie tak jak do naszego pieprzonego kierowcy. Jedyny raz, kiedy jesteśmy blisko, to kiedy uprawiamy seks, a po tym odwracasz się, jakbyś chciała być gdziekolwiek indziej oby z dala ode mnie."

"Czy... Czy uważasz, że powinniśmy zerwać?" Zapytałam, patrząc na niego żałośnie.

"Wiesz, że zrobię wszystko, aby cię zatrzymać, Charlotte. Ale ty chcesz się rozstać. I pozwolę ci odejść." Powiedział, kiwając głową, jakby raczej przekonywał siebie, a nie mnie.

"Brendon... beze mnie jesteś bałaganem." Powiedziałam, uśmiechając się przez łzy. Na co w odpowiedzi posłał mi bolesny uśmiech.

"Wiem, ale to niesprawiedliwe, że muszę na tobie polegać. Po prostu odejdź, póki możesz." Powiedział, gładząc mnie po udzie.

Wysiadł z samochodu, patrzyłam jak podchodzi do moich drzwi, otwiera je i pomagaja mi wyjść. Przycisnął swoje ciało do mojego, i przygwoździł do samochodu.

Jego ręce przesunęły się po mojej talii i  zatrzymały na biodrach. "Mam nadzieję, że pewnego dnia zatęsknisz bardziej niż kiedykolwiek, ponieważ wiem, że ja będę tęsknił każdego dnia."

Pocałował mnie mocno, wplątując dłonie w moje włosy. Byłam w szoku, więc nie zdążyłam nawet oddać pocałunku, ale on szybko się odsunął, zdecydowanie za szybko.

"Charles zawiezie cię gdziekolwiek chcesz. Zawsze jesteś mile widziana w moim domu, ale wydaje mi się, że będziesz unikać miejsc w których możesz mnie spotkać." Powiedział, poprawiając mankiety koszuli.

"Brendon, czuję się okropnie rozstając się w ten sposób." Wyznałam, kręcąc głową.

Brendon ścisnął delikatnie moje ramię. "Miłej nocy, Charlotte."

Patrzyłam, jak odchodzi, mając łzy w oczach. Jak to mogło skończyć się tak szybko? W ciągu dziesięciu minut nasz szalony nawet-nie-związek, po prostu się rozpadł. Ale byłam wystarczająco inteligentna, żeby wiedzieć, że to nie ostatni epizod z Brendonem Urie w roli głównej. On nigdy nie zostawia cię na dobre, będzie cię prześladował, będziesz tęsknić za jego obecnością i nie pozwoli ci o sobie zapomnieć. Chyba teraz będę musiała po prostu poczekać i zobaczyć, co się stanie.

Vegas Lights//Brendon Urie TŁUMACZENIE PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz