Rozdział 12

77 6 3
                                    

"Zagrasz mi coś na fortepianie?" - Zapytałam. Brendon odsunął się nieco zmieszany, marszcząc brwi.

"Nie do końca to miałem na myśli…" Powiedział, lekko zaciskając usta.

"Chcę usłyszeć jak grasz, mówiłeś, że umiesz." - Powiedziałam, kładąc rękę na jego ramieniu.

"Nigdy nie grałem dla kogoś." Powiedział Brendon, zdejmując ręce z moich ud i obracając pierścienie wokół palców.

"Och, Pan Urie jest bardzo dobry, czasem słyszę jak gra." - dodała Kiku, odrywając się na chwilę od wycierania naczyń.

"Serio, Kiku?" - Powiedział Brendon z frustracją, masując palcami skronie.

"Proszę, Brendon." - Powiedziałam cicho, przyciskając opuszki palców do jego ramienia.

"Tylko ten jeden raz, nigdy więcej." Powiedział, biorąc mnie za rękę i prowadząc przez kuchnię i korytarz.

"Zamierzasz założyć z powrotem ubrania?" - Zapytałam, gdy szliśmy.

"Nie, ubrania odpadają, kochanie." Odpowiedział, otwierając jedno z drzwi na drugim piętrze. W pomieszczeniu była błyszcząca podłoga oraz wielkie okno z widokiem na miasto, a na środku stał czarny fortepian.

"Ile znasz piosenek?" - Zapytałam, patrząc jak siada przy instrumencie. Usiadłam obok niego, obserwując jego długie, cienkie palce pianisty przesuwające się po klawiszach.

"Nie wiem, dużo." Wzruszył ramionami, grając akord. "Czasami piszę własne piosenki."

"Zagraj dla mnie" - powiedziałam, opierając głowę na jego ramieniu. Poczułam, że wpatruje się we mnie przez chwilę. To było dziwne, spał z tak wieloma dziewczynami, ale zachował się tak, jakby nigdy nie miał dziewczyny, która zrobiłaby coś tak prostego, jak położenie głowę na jego ramieniu.

Brendon zaczął grać, jego palce poruszały się płynnie, automatycznie. Zaczął nucić piosenkę niskim głosem, nie mogłam jednak zrozumieć, o czym śpiewał. Coś o cieniach na jego twarzy i kawalerze.

Zamknęłam oczy, słuchając kojącej kombinacji jego pięknego głosu i akordów fortepianowych.

"To było naprawdę dobre, Brendon. Jak długo grasz?" - Zapytałam, gdy skończył i zdjął ręce z klawiszy. Patrzyłam na niego z podziwem.

"Od dziecka. Tata mnie nauczył." Odpowiedział Brendon, jego ręka zakradła się do moich pleców i przyciągnęła mnie bliżej.

"Jaki on był?" - Zapytałam, przesuwając palcami po gładkich klawiszach fortepianu. Żałowałam, że nie potrafię grać tak dobrze jak on.

"Był dobrym ojcem, trochę spieprzonym i trochę szalonym, ale był w porządku" -odpowiedział, spoglądając w dół nieobecnym wzrokiem.

"A twoja mama?" - Zapytałam.

Brendon podrapał się po brodzie i trochę przesunął. "Nie wiem, kim jest moja mama. Mój ojciec był z nią tylko po to, żeby mieć dziecko, odeszła zaraz po moich narodzinach. Tata był zakochany w innej kobiecie, ale była mężatką i miała własne dzieci, więc chciał mieć dziecko z jakąkolwiek inną kobietą. Nie wiem dlaczego, może chciał żeby była zazdrosna lub coś takiego."

"Przykro mi." Nie wiedziałam, co jeszcze mogę mu powiedzieć.

Brendon uśmiechnął się gorzko.
"Nigdy nie zrozumiem, dlaczego niektórym ludziom przykro przez rzeczy, z którymi nie mają nic wspólnego."

"Chyba chciałabym móc pomóc." Wzruszyłam ramionami, wpatrując się w jego uśmiechniętą twarz, podobał mi się jego uśmiech i pełne usta.

"Teraz możesz pomóc." - Powiedział Brendon, przesuwając dłoń w górę mojego uda, popychając koszulę, którą miałam na sobie.

Uśmiechnęłam się do siebie, odwróciłam się, by spojrzeć mu w twarz i owinąć ramiona wokół jego szyi. Można powiedzieć, że był w szoku, ale jego dłonie powoli okrążyły moją talię, przyciągając mnie bliżej. Chciałam pokazać mu tylko proste uczucia, wydawało się, że nie doświadcza takich na codzień.

Resztę dnia spędziliśmy po prostu siedząc w jego pokoju, rozmawiając o wszystkim i poznawając się lepiej. Było miło, Brendon potrafił słuchać i miał wiele ciekawych historii do opowiedzenia. Chyba naprawdę zaczęłem go lubić, ale czułam, że z jakiegoś powodu ukrywał coś przede mną. Jakby chciał żebym go polubiła i mu zaufała, zanim powie mi coś, co może mnie zranić. Odepchnęłam tę myśl i skupiłam się na nim.

Musiałam wracać około ósmej wieczorem, po zachodzie słońca. Na szczęście nie było żadnych fotografów, a Brendon odwiózł mnie do domu, w którym prawdopodobnie czekał na mnie Nathan.

"Dasz radę z nim porozmawiać?" - Zapytał Brendon, gdy zaparkowaliśmy przed moim domem.

"Powinno być w porządku, daziękuję - powiedziałam, odpinając pasy.

"Zadzwonisz do mnie, jeśli coś będzie nie tak?" - Zapytał, opierając dłoń na moim udzie, nie pozwalając mi nigdzie iść. Miałam teraz na sobie dżinsy i koszulkę, którą kupiła mi Kiku, więc nie musiałam wracać w samej koszuli.

"Tak. Do zobaczenia" - powiedziałam, otwierając drzwi samochodu i zamykając je za sobą. Stałam przed drzwiami mieszkania, po czym położyłam rękę na klamce, naciskając ją, by otworzyć drzwi.

Nathan siedział na kanapie z pilotem w ręku, a kiedy mnie zobaczył, natychmiast wyprostował się mrużąc oczy.

"Jak ci minęły wakacje?"

Vegas Lights//Brendon Urie TŁUMACZENIE PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz