Rozdział 4

90 9 0
                                    

Kasyno wyglądało zupełnie inaczej niż podczas mojej ostatniej wizyty. Wszystkie automaty do gry wyniesiono, aby stworzyć ogromną salę, w której mogłyby spotykać się setki mężczyzn w fantazyjnych garniturach i kobiety w długich sukniach. Lśniące żyrandole wisiały nad wszystkim, a czerwone aksamitne dywany wyglądały jeszcze jaśniej.

Byłam zbyt zajęta podziwianiem wszystkiego, by zauważyć, że wszyscy w pobliżu gapią się na mnie. Zamarłam, gdy to zauważyłam, nawiązałam kontakt wzrokowy z mężczyznami, którzy patrzyli na mnie tak, jakbym tu nie pasowała i to zdecydowanie była prawda. Podziękowałam Bogu, że mój ojciec zachorował dziś wieczorem, dostałby zawału serca widząc mnie w tej sukience, a potem miałby kolejny, gdy zobaczyłby mnie z Brendonem.

Zorientowałam się, dlaczego wszyscy się gapią, w tłumie nie widziałam żadnej osoby z odrobiną czerwieni, wszyscy ubrani byli w biel, czerń, granat i szarość. Jakby to były jakieś zasady ubioru. Czy Brendon przysłał mi niewłaściwą sukienkę?

„Charlotte.” Byłam zaskoczona, gdy ktoś mnie zawołał. Odwróciłam się i zobaczyłam, jak Brendon wchodzi po schodach, z uśmiechem na twarzy i ręką wyciągniętą na zewnątrz. Zrobiłam kilka kroków w dół i wzięłam go za rękę, patrzył mi w oczy a ja patrzyłam na wszystkich, którzy gapili się na mnie jeszcze bardziej gdy Brendon przyszedł. W całym pokoju było dość cicho, z wyjątkiem muzyki grającej w tle.

„Brendon, wszyscy gapią się na mnie, jakbym była kosmitką.” Powiedziałam cicho. Objął mnie w pasie, jego czerwona marynarka zlewała się z moją sukienką.

„Wpatrują się w ciebie, bo jesteś najpiękniejszą kobietą tutaj” - odpowiedział Brendon.

"Albo dlatego, że oprócz ciebie jestem jedyną osobą ubraną na czerwono" - powiedziałam mu, podnosząc brew.

„Kochanie, mogłabyś nosić worek z juty i nadal przyćmiewać każdą kobietę tutaj.” Powiedział Brendon, a wszyscy zaczęli wracać do swoich rozmów.

„W porządku, teraz przesadzasz. Więc co robisz na tych imprezach?” Zapytałam z ciekawością. Wsunęłam rękę w jego, gdy poprowadził mnie po schodach do tłumu ludzi, którzy rozstąpili się jak morze czerwone, ale to my byliśmy tymi, którzy byli czerwoni.

"Wyluzowuję się. Odrzucam oferty biznesowe. Piję i mam nadzieję, że spotkam szczęśliwą dziewczynę, którą zabiorę ze sobą do domu." Wręczył mi szampana, biorąc łyk swojego.

„Hmm, widzisz kogoś, kto cię interesuje?” Zapytałam, rozglądając się po pokoju. Chciałam znaleźć dla niego dziewczynę, może wtedy dałby mi spokój.

„Patrzę prosto na nią odkąd tu przybyła.” Mówił powoli, a ja próbowałam odwrócić wzrok, gdy jego oczy wpatrywały się we mnie.

„Hmm, czy kiedykolwiek pomyślałeś, że może nie chcę zostać nigdzie zabrana? Albo po prostu może nie chcę z tobą spać?” Zapytałam. Chciałabym, żeby istniało jakieś magiczne zaklęcie, które uwolniłoby mnie od tego faceta. Nie prześpię się z nim. Nie ma mowy. Nigdy.

Brendon upił łyk szampana a ja uważnie go obserwowałam. - Och, Lottie. Być może teraz wypierasz się tego, ale jeszcze zmienisz zdanie.

Zacisnął zęby, położył dłoń na moich plecach i przyciągnął mnie do siebie, nie obchodziło go, czy ktoś to widział. „Doprowadzę cię do szaleństwa, dopóki nie pozostanie nic, poza desperacką potrzebą, abym cię dotknął. Mogę to zrobić, Lottie.”

Zadrżałam, gdy jego ręka zsunęła się trochę, i szybko się cofnęła. Była jakaś niepewność, jakbym nie miała pojęcia, co zaplanował, i to było przerażające. To była tajemnica Brendona Urie, nigdy nie masz pojęcia, co się dzieje w jego głowie.

Vegas Lights//Brendon Urie TŁUMACZENIE PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz