Rozdział 41

65 4 5
                                    

Zgodnie z przewidywaniami Brendon nie słuchał mnie, gdy kilka razy dziennie, powtarzałam i prosiłam, żeby nie organizował dużej imprezy. Tak więc w moje urodziny, ubierałam się, aby pójść na moje przymusowe przyjęcie. Odbywało się w kasynie, a Brendon zaprosił całe moje bractwo i klasę, w tym Nathana (którego, jestem pewna, że zaprosił tylko po to żeby się przed nim puszyć naszym związkiem). Był teraz na dole, kłócił się o coś z Kiku. Postanowiłam założyć prostą sukienkę w kolorze amarantowym, która rozchodziła się w talii, oraz czarne czółenka, aby urozmaicić nieco ten strój. Chciałam żeby to wszystko jak najszybciej się skończyło i mieć to z głowy.

"Hej, Lottie, gdy będziesz szła na dół, weź moją marynarkę z krzesła." Brendon zawołał z dołu, na co odpowiedziałam "w porządku".

Upięłam wysoko moje włosy i poszłam po marynarkę. Gdy szłam potknęłam się, i złapałam się krzesła żeby nie upaść, a wtedy wszystko potoczyło się niewiarygodnie szybko. Z oparcia krzesła, spadła marynarka i wypadło z niej małe czarne pudełeczko. Serce mi zamarło i przełknęłam ślinę, modląc się, żeby to był naszyjnik czy coś takiego. Wiedziałam, że nie powinnam była tego otwierać, ale ciekawość zwyciężyła. Otworzyłam pudełko i westchnęłam, gdy zobaczyłam, co jest w środku. Był to piękny, złoty pierścionek z wielkim diamentem pośrodku, otoczonym mniejszymi. Poczułam się słabo, jakbym miała zemdleć. Chciał mi się oświadczyć, prawda?

"Lottie, pospiesz się. Nie idziemy na spotkanie z królową Anglii." Głos Brendona był coraz bliżej i usłyszałam jego kroki na schodach. Zaklęłam pod nosem i wepchnęłam pudełko z powrotem do kieszeni, chwytając marynarkę i szybko wychodząc z pokoju. Podszedł do mnie z uśmiechem i owinął rękę wokół mojej talii, całując mnie w policzek.
"Wyglądasz absolutnie cudownie, Charlotte."

"Dz-dzięki, oto twoja marynarka.” Powiedziałam nerwowo, wręczając mu burgundową marynarkę. Uśmiechnął się i poprowadził mnie za rękę po schodach, zabierając mnie do samochodu, gdzie czekał Charles.

"Cześć, Charles." Przywitałam się, klepiąc go po ramieniu. Uśmiechnął się nerwowo i poprawił okulary.

"Cześć, Charlotte, wszystkiego najlepszego. Witaj, panie Urie.” Powiedział, otwierając nam drzwi. Uśmiechnęłam się do niego i patrzyłem, jak szybko podchodzi do siedzenia kierowcy.

"Dlaczego tak się do niego uśmiechasz?" Zapytał Brendon z miejsca obok mnie. Wzdrygnęłam się lekko na jego głos, wciąż trochę wstrząśnięta ostatnimi informacjami.

"Jest po prostu słodki." Wzruszyłam ramionami, obserwując, jak Charles wsiada do samochodu. Był tak inny od Brendona, tak nieśmiały i skromny, a Brendon był tak otwarty i mógł podejść do dosłownie każdego z pewnością siebie. Charles nadal nie mógł ze mną rozmawiać bez użycia swojego inhalatora co najmniej dwa razy podczas rozmowy.

"Nigdy tak się do mnie nie uśmiechasz." Powiedział, marszcząc brwi, bawiąc się srebrnym pierścionkiem wokół mojego palca. Był w miejscu, gdzie powinien być pierścionek zaręczynowy, ponieważ był to pierścień czystości, który dostałam, gdy miałam trzynaście lat i po prostu nosiłam go, ponieważ uważałam, że jest ładny. W każdym razie byłam zadowolona z noszenia go na palcu.

Na szczęście zmienił temat, zanim musiałam odpowiedzieć na jego smutne oświadczenie. "Czy to pierdolony pierścień czystości?” Powiedział głośno, powodując, że Charles zaczął głośno kaszleć, gdy zatrzymaliśmy się na czerwonym świetle.

"Mam go od czasów, gdy byłam nastolatką, już go nie potrzebuję, ale to po prostu ładny dodatek i pasuje tylko na ten palec." Odpowiedziałam cicho, nie chcąc mówić o tym, że nie jestem dziewicą przy Charlesie.

Vegas Lights//Brendon Urie TŁUMACZENIE PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz