"O-och, um łał... Nie jestem pewna, czy..." Wyjąkałam, szerzej otwierając drzwi.
"Czy on wie, że ja istnieję? Tak, niestety, jestem tego świadoma. Ostatni raz widziałam go w szpitalu, tuż przed tym, jak mi go zabrano, kilka sekund po jego narodzinach." Powiedziała pokornie, chowając ręce do kieszeni jej dżinsów.
"Cóż, jestem pewna, że będzie... zainteresowany zobaczeniem się z tobą. Wejdź, pójdę po niego." Powiedziałam, dając jej znak, żeby weszła do środka.
Weszła i rozejrzała się, a jej wzrok ciekawsko wędrował po pomieszczeniach.
"Łał, jego dom jest... duży".Zaśmiałam się nerwowo, drapiąc się po karku. "Tak, wiele jego rzeczy jest dużych".
Lekko zakaszlałam po uświadomieniu sobie tego, co powiedziałam, rumieniąc się, gdy zdałam sobie sprawę z podwójnego znaczenia moich słów.
"Nie! - Nie, przepraszam, nie miałam tego na myśli... To znaczy, nie chodzi o to, że jest mały, tylko o to, że nie sądzę, żeby to była informacja, którą chciałabyś wiedzieć... Wow, ha, nie miałam na myśli..." Wyjąkałam, wkładając włosy za uszy, a moja twarz zrobiła się jeszcze bardziej czerwona. Zaśmiała się lekko, obserwując mnie z rozbawieniem.
Odetchnęłam głęboko. "Pójdę po niego, usiądź i czuj się jak w domu."
Kiedy skinęła głową, szybko wróciłam na schody, krytykując w myślach każde słowo, które wydobyło się z moich ust.
"Wiele jego rzeczy jest dużych?" Wyszeptałem pod nosem. "Ogarnij się, Charlotte".
Pobiegłam na górę, gdy dotarłam na trzecie piętro po prostu brakowało mi tchu. Naprawdę muszę zacząć więcej ćwiczyć, byłam spocona i zdyszana.
Brendon wciąż siedział za biurkiem, kiedy weszłam do jego gabinetu. "Co trwało tak długo?"
Wyciągnęłam palec, gdy pochyliłam się lekko, desperacko próbując złapać oddech po biegu
"Zobaczysz." - Wydyszałam. "Potrzebuję normalnych ubrań".
Brendon przechylił głowę w bok, uśmiechając się. "Mi się podoba ten strój".
Przewróciłam oczami i podeszłam do szafy, w której trzymał ubrania, które najwyraźniej kupił mi w wolnym czasie. Znalazłam dżinsy i koszulę, i starałam się nie zwracać uwagi na palący wzrok Brendona, gdy przebierałam się tak szybko, jak tylko mogłam.
"W porządku, musisz ze mną zejść na dół. Jest ktoś, z kim może naprawdę chciałbyś się spotkać." Powiedziałam podekscytowana, biorąc go za rękę i wyciągając zza biurka. Szybko złapał szklankę szkockiej, którą pił, zabierając ją ze sobą.
"Trzymamy się za ręce." Powiedział, gdy szybko prowadziłam go po schodach. Starał się zwolnić, aby nie rozlać alkoholu, ale byłam zbyt niecierpliwa.
"Nie przyzwyczajaj się do tego." Powiedziałam, próbując ciągnąć jego ciężkie ciało tak szybko, jak tylko mogłam, aby przyspieszyć.
Dotarliśmy do ostatniego rzędu schodów, zatrzymałam się na chwilę, odwracając by stanąć przed nim. Przeczesałam palcami jego włosy, aby je ułożyć, upewniając się, że każdy kosmyk jest na swoim miejscu. Podniosłam palce do kącików jego ust, unosząc je, aby wywołać uśmiech, ale opadły, gdy je odsunęłam.
"Co ty do diabła robisz, Charlotte?" Zapytał, marszcząc brwi.
Ustałam na palcach, dając mu buziaka w policzek. "Po prostu mi zaufaj."
Skinął głową, a ja wsunęłam rękę w jego dłoń, splatając nasze palce. Zaprowadziłam go do salonu, w którym zostawiłam jego matkę, a ona natychmiast wstała, nerwowo prostując koszulę, kiedy weszliśmy.

CZYTASZ
Vegas Lights//Brendon Urie TŁUMACZENIE PL
FanfictionBrendon Urie był absurdalnie bogatym właścicielem kasyna Vegas Lights. Był arogancki, zarozumiały i zimny. Ale co się stanie, gdy skromna dziewczyna z college'u zaplącze się w jego jedwabne prześcieradła? UWAGA To nie jest moja książka, piszę jedyni...