Brendona nigdy nie było w łóżku, kiedy się budziłam. Codziennie spotykało mnie rozczarowanie, gdy rano obok mnie było tylko puste miejsce, a ja leżałam sama w chłodnej sypialni. Ale zwykle był jeszcze w domu i czekał, aż wreszcie się obudzę.
"W porządku, śpiąca królewno, czas wstać." Powiedział dziś rano, potrząsając moimi ramionami. Miał na sobie dopasowane, czarne spodnie, czarną koszulę, z białą koloratką i różaniec na szyi. Uzupełniała to czarna marynarka.
"Wyglądasz jak ksiądz." Powiedziałam sennym głosem, szczelniej okrywając się kołdrą.
Przewrócił oczami. "Jestem księdzem, głuptasie, dziś Halloween".
Zaśmiałam się. "Mogę mówić do ciebie ojciec Brendon?"
Poklepał mnie po udach. "Tylko tej nocy, kiedy ten ksiądz będzie kochał się z tobą ostro, ale religijnie".
"Religijnie? Co zamierzasz robić, odpuszczać moje grzechy?" Odparłam, pocierając zmęczone oczy.
"Tak, moim kutasem." Powiedział poważnym głosem, mrugając do mnie złośliwie.
Przewróciłam oczami. "To nawet nie ma sensu, ale pozwolę ci mieć swoje fantazje".
Usiadł obok mnie na łóżku. Spojrzałam na koszulę opinającą jego tors i ramiona. Przysypiałam patrząc na jego ciało.
"Tak, więc wszyscy muszą dziś być ubrani w kostiumy, bo inaczej zostaną zwolnieni. Kupiłem i położyłem ci go na biurku w moim gabinecie, nie na kanapie." Powiedział. Ledwie zrozumiałam, co mówił, gdy się na niego gapiłam.
"Okej, rozumiem." Powiedziałam, zamykając zaspane oczy.
"Jesteś rano taka milusia, Lottie." - powiedział sarkastycznie, ściskając moje udo przez kołdrę.
Po trzykrotnym żegnaniu się ze mną, wreszcie wyszedł. Musiał iść do pracy około godzinę wcześniej niż ja, dając mi wystarczająco dużo czasu na przygotowanie się. Najpierw wzięłam szybki prysznic, zmywając z siebie resztki ostatniej nocy. Brendon przez większość nocy nie dawał ani mi chwili odpoczynku, więc nie spałam za wiele. Nie żebym narzekała.
Założyłam czysty stanik, bieliznę i szlafrok. Przeprowadziłam się do niego około tydzień po tym, jak uczyniliśmy nasz związek nieco bardziej oficjalnym, nie sądzę, że byłabym w stanie od tego uciec. Z mokrymi włosami udałam się do jego gabinetu. Zatrzymałam się na chwilę, próbując sobie przypomnieć, gdzie miał położyć kostium. Mówił coś o kanapie? Chyba tak.
Zobaczyłam kocie uszy i w myślach wyśmiałam Brendona. Leżała tam krótka, czarna, aksamitna sukienka, czarne pończochy i futrzane kocie uszy. Nigdy nie chciałam być jedną z tych dziewczyn, które pojawiały się na imprezie kostiumowej praktycznie w samej bieliźnie, ale chyba musiałam to wytrzymać. Z niechęcią założyłam kostium, marszcząc brwi i nos. Wiedziałam, że jedyną rzeczą, którą będę robiła przez cały dzień, będzie marzenie o ściągnięciu tego z siebie. Po założeniu kocich uszu i pończoch wsunęłam na nogi czarne obcasy, aby pasowały do reszty ciemnego kostiumu. Westchnęłam, zgarnęłam telefon i skórzaną kurtkę po czym zbiegłem po schodach.
"Dzień dobry, panno Charlotte. Wesołych Świąt." Przywitała mnie Kiku, kiedy weszłam do kuchni.
"Dzień dobry, Kiku. Dziś mamy Halloween, Boże Narodzenie jest w grudniu." Powiedziałam, poprawiając ją.
Kiku powiedzia coś po japońsku, wręczając mi omlet z owocami. "Wesołego Halloween, panno Charlotte".
Jadłam rozmawiając z Kiku, aż nadszedł czas, aby iść do pracy. Wyszłam na podjazd, gdzie czekał nowy kierowca Brendona. Zatrudnił go kilka tygodni temu. Był chudym, dwudziestoczteroletnim mężczyzną, który nosił swetrowe kamizelki i wielkie okulary. Był bardzo nieśmiały, ale miły. Przełknął ślinę, a jego oczy rozszerzyły się, gdy zobaczył, jak wychodzę w kostiumie.
"Dzień dobry, panno Charlotte." Powiedział, uśmiechając się nerwowo, i otwierając dla mnie drzwi.
Weszłam do środka, uważając, żeby sukienka się nie zagięła i nie odsłoniła za wiele. "Dzień dobry, Charles".
Zamknął za mną drzwi i poprawił szary krawat, po czym obszedł samochód i usiadł na miejscu kierowcy.
"Co robisz dziś wieczorem, Charles?" Zapytałam, opierając łokieć o drzwi samochodu.
"Och, chciałem zostać w domu i obejrzeć kilka starych horrorów." Powiedział cicho, skupiając się na drodze.
"Brzmi nieźle, Brendon i ja też myśleliśmy nad obejrzeniem kilku filmów. Może mógłbyś wpaść i obejrzeć je z nami." Powiedziałam radośnie. Uśmiechnęłam się, gdy jego twarz rozpromienia się na moje zaproszenie, a moje serce trochę się stopiło.
"Dziękuję, a-ale nie za bardzo umiem odnaleźć się w towarzystwie, nikt tak naprawdę nigdzie mnie nie zaprasza." Powiedział nerwowo, a jego ręce na kierownicy drżały.
Moje serce stopiło się całkowicie, lekko ścisnęłam jego ramię, przez co natychmiast się spiął.
"Nie, Charles. Koniecznie musisz przyjść dziś wieczorem. Filmy i popcorn. Napiszę do ciebie."Charles po prostu skinął głową, a następnie wepchnął drżącą rękę do kieszeni, wyciągając czerwony inhalator i gwałtownie nabierając powietrza. Uśmiechnęłam się lekko, już wiedząc, że dzisiejsza noc będzie interesująca.
Wysadził mnie pod wejściem do kasyna i się pożegnaliśmy. Automatyczne drzwi otworzyły się i weszłam do niesamowicie udekorowanego kasyna. Wzdłuż ścian i żyrandoli wisiały sztuczne pajęczyny, pomieszczenia były słabo oświetlone, a nad podłogą unosiła się subtelna mgła. Zmrużyłam oczy w słabym, czerwonym świetle, witając wszystkich z uśmiechem. Podeszłam do windy, z samego rana musiałam stawić się w biurze Brendona.
Gdy byłam już w windzie, dostałam od niego SMS-a, żeby odebrać dokumenty z pokoju ksero. Szybko wzięłam je i zaniosłam do jego biura.
Zapukałam do drzwi i otworzyłam je, aby zobaczyć około dziesięciu twarzy starszych mężczyzn siedzących przy długim stole w jego biurze. Wszyscy, w tym Brendon, który siedział u szczytu stołu, odwrócili się, żeby na mnie spojrzeć, kiedy weszłam.
"Tak więc w zasadzie najlepszym ruchem, jaki możemy wykonać, jest..." Brendon urwał zdanie w połowie, gdy mnie zobaczył. Przełknął ślinę i poruszył się na krześle z wyrazem pożądania.
"To chyba kurwa jakiś żart." Jęknął, masując skronie. Pod wszystkimi spojrzeniami mężczyzn czułam się niewiarygodnie mała i bezbronna, ale szłam wyprostowana, by wyglądać na mniej przestraszoną.
"Mam te dokumenty, o które prosiłeś, panie Urie." Powiedziałam profesjonalnie, wchodząc do środka i podchodząc do stołu. Przez moje głośne kroki w obcasach, moja obecność była bardziej zauważalna.
Brendon nawet na mnie nie spojrzał, po prostu zmusił mnie żebym usiadła na jego kolanach, zdjął marynarkę i okrył mnie nią tak szybko, jak to możliwe.
"Okej, dokończymy to spotkanie innym razem. Mam coś, czym muszę się zająć." Powiedział do mężczyzn. Po prostu wstali kiwając głowami, po czym wyszli z biura. Cieszyłam się, że nikt nigdy nie kwestionował tego, co robił.
Po ich zniknięciu Brendon chwycił mnie za ramiona i zmusił do spojrzenia na niego. "Charlotte, jesteś cholernie szalona? Co ty masz na sobie?"
Wzięłam jego marynarkę, próbując ja z siebie zsunąć. "Kostium, który mi kupiłeś."
Brendon potrząsnął głową i położył marynarkę z boku. "Nie, Lottie. Kupiłem dla ciebie dwa kostiumy, ten, który miałaś założyć, był skromnym kostiumem zakonnicy. Ten który masz na sobie, miałaś założyć dziś wieczorem, żebym mógł go z ciebie zedrzeć i cię przelecieć."
"Skąd miałam wiedzieć?" Broniłam się, krzyżując ręce na piersiach.
"Powiedziałem ci dziś rano." Odparł marszcząc brwi z rozczarowaniem. Westchnęłam, rano byłam zbyt zajęta gapieniem się na niego i rozmyślaniem, jak dobrze wyglądał w czarnym, żeby skupić się na tym, co mówił.
"Przepraszam." Powiedziałam, przesuwając się na jego kolanach.
Brendon przysunął się, przyciskając pocałunek do moich ust. "Nie martw się kochanie, dziś wieczorem pokażę ci, jak bardzo jest ci przykro".

CZYTASZ
Vegas Lights//Brendon Urie TŁUMACZENIE PL
FanficBrendon Urie był absurdalnie bogatym właścicielem kasyna Vegas Lights. Był arogancki, zarozumiały i zimny. Ale co się stanie, gdy skromna dziewczyna z college'u zaplącze się w jego jedwabne prześcieradła? UWAGA To nie jest moja książka, piszę jedyni...