Rozdział 44

25 2 0
                                    

"Więc w ten sposób samodzielnie zamknąłem cały ich biznes... A właściwie, jakie było pytanie?" Zapytał Brendon, siedząc naprzeciwko mnie na szarej kanapie, z nogami wyciągnętymi swobodnie i rękami rozłożonymi na oparciu kanapy.

"Właściwie o nic cię nie pytałam. Zaciągnąłeś mnie do mojego gabinetu i zacząłeś mówić o sobie." Odpowiedziałam, zaciskając dłonie na kolanach.

"Tak, oczywiście. Więc... poprowadź terapię." - powiedział, odgarniając włosy z twarzy i czekając na moją odpowiedź.

Westchnęłam, postanawiając się poddać i po prostu zagrać w jego grę, mając nadzieję, że szybko się go pozbędę. "Okay, panie Urie, dlaczego tu jesteś?"

"Okej, cóż, moja mama powiedziała, że ​​jestem obrzydliwy i powinienem pójść do seksuologa. Od razu pomyślałam o tobie, bo teraz jesteś , psychologiem..." - zaczął.

"Jestem psychologiem dziecięcym..." - przerwałam mu.

"Jesteś psychologiem, a ja uprawiałem z tobą seks. Seksuolog. W każdym razie, zastanawiasz się czemu potrzebuję tego rodzaju terapii? Jest taka cholerna dziewczyna, którą znałem, nazywała się Charlotte Bell, jesteś trochę podobna do niej ale o wiele mniej zabawna. Widzisz, gdybyśmy nadal byli razem, uprawiałbym stały, regularny seks z tą samą dziewczyną każdej nocy. Niestety nie mogę mieć tego z różnych powodów, więc pieprzę inną dziewczynę każdej nocy. A teraz prawdziwy problem: nie potrafię cieszyć się seksem z tymi dziewczynami, chyba że myślę o Charlotte... - kontynuował swoje wywody, nie przerywając kontaktu wzrokowego.

Podrapałam się po głowie. "To robi się dziwne".

"I staram się nie myśleć o niej, no wiesz, iść naprzód i tak dalej. Ale... Ale gdy mam tę dziewczynę pod sobą i patrząc na nią nic nie czuję, a potem pomyślę o Charlotte i tylko wtedy mogę czerpać z tego przyjemność."- Brendon skończył, lekko przesuwając się na kanapie.

"Brendon, jeśli próbujesz mnie odzyskać, to nie zadziała." Kłóciłam się, potrząsając głową z dezaprobatą.

"Nie, nie próbuję cię odzyskać. Jestem zakochany i chcę wydostać się z tego gówna." Powiedział z goryczą. Nerwowo bawiłam się pierścionkiem zaręczynowym, wciąż nie przyzwyczajona do noszenia go przez cały czas.

Oczy Brendona spoczęły na moich palcach i rozszerzyły się. "Powiedziałaś mu "tak", a mi nie."

"Brendon, to było trzy lata temu..." Stwierdziłam, chcąc odejść od tematu.

"Co on ma, czego ja nie mam? Dlaczego nie mogłeś mi powiedzieć "tak"?" - zapytał ze wściekłością w głosie, wstając z kanapy.

"Nie rozmawiamy o tym, przyszedłeś porozmawiać o swoim problemie." Kłóciłam się, wyciągając ręce w obronie.

Brendon padł przede mną na kolana, kładąc ręce na moich udach. Odsunęłam się nerwowo, ale jego uścisk był mocny.

Zacisnął szczękę i powiedział: "Jesteś moim pieprzonym problemem, więc napraw mnie."

"Oto sugestia, znajdź kogoś nowego." Powiedziałam, chwytając się za ramiona krzesła, aby go nie dotykać.

"Nie widzisz, że nie mogę? Muszę być z tobą, każda inna dziewczyna po prostu wypełnia czas. Musi być inny sposób." Powiedział wbijając palce w moje nogi, przygważdżając mnie do krzesła.

"Nie ma żadnych tabletek, które mogłabym ci dać, ani żadnych ćwiczeń na pozbycie się miłości. Musisz po prostu skierować ją w stronę kogoś innego, ponieważ jeśli wrócisz do mojego życia, to je zrujnujesz. I naprawdę nie chcę, żeby tak się stało." Powiedziałam mu szczerze, przełykając ślinę, gdy jego surowe spojrzenie płonęło na mnie.

"Jak możesz ze sobą żyć, Charlotte? Jak możesz iść z nim do łóżka każdej nocy i nie myśleć o mnie? Jak możesz niecierpliwie czekać na poślubienie kogoś, kto nie jest mną?" Zapytał szorstko.

"Ponieważ poszłam na przód." Odpowiedziałam po prostu, próbując pozostać emocjonalnie nieprzywiązaną do tego, co mówił.

"Nie wierzę ci." Kontratakował.

"Ponieważ nie chcesz."

"Założę się, że pamiętasz, jak bardzo mnie pragnęłaś, kiedy kładziesz się spać nocą. On nie może doprowadzić cię do szaleństwa tak jak ja, wiesz bardzo dobrze, że tylko ja mogę sprawić, że poczujesz się tak dobrze, jak na to zasługujesz." Brendon drwił.

"Przestań." Powiedziałam, przesuwając się pod jego mocnym uściskiem.

Brendon uśmiechnął się złośliwie, przesuwając językiem po wewnętrznej stronie policzka. "Pieprz mnie".

Pchnęłam jego klatkę piersiową, wstając. Brendon podążył za mną, a jego ciało górowało nad moim. "Spotkanie się skończyło, panie Urie."

"Do następnego razu, doktor Bell." Powiedział, po czym skinął głową i wyszedł z gabinetu, zostawiając mnie w nadziei, że nie będzie następnego razu.

Przez około dziesięć minut po prostu siedziałam w fotelu, z zamkniętymi oczami, kilkanaście razy analizując w głowie to, co się stało. Nie mogłam uwierzyć, że miał czelność żeby tu wogule wejść. I oczywiście musiał to zrobić w ten sposób, zawsze chciał mnie zmusić do poddania się zamiast poprosić o to, czego chciał. Miał zamiar wygrać w tej grze, ale nie mogłam mu na to pozwolić, nie tym razem. To on zasugerował, żebyśmy zerwali, gdyby nie to, prawdopodobnie nadal unikałabym kwestii oświadczyn i prawdopodobnie nie odniosłabym takiego sukcesu. Chyba powinnam mu za to podziękować. Ale wiedziałam jedno, dzisiejsze spotkanie, było początkiem długiej serii, udręk nakłaniających mnie do poddania się mu. I nie byłam tym szczególnie podekscytowana.

Vegas Lights//Brendon Urie TŁUMACZENIE PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz