5. Bumerang

742 61 26
                                    

Moje życie powoli zaczynało wracać do normy. No, bardzo powoli. Odetchnęłam z ulgą, uświadamiając sobie, że Malfoy nie zaczął rozpuszczać plotek na mój temat. Byłam bezpieczna. Nikt nigdy nie miał się o niczym dowiedzieć, bo ja, oczywiście, nie zamierzałam komukolwiek się przyznawać. I tak mijały dni, które spędzałam głównie w towarzystwie Colina i Demelzy. Uparli się jak dwa osły, po prostu nie mieli najmniejszego zamiaru zostawić mnie samej chociażby na chwilę. Z początku przeszkadzało mi to okropnie, jednak później powoli zaczęłam się do tego przyzwyczajać. No i w końcu stało się to dla mnie czymś naturalnym i całkiem normalnym.

Powoli odzyskiwałam równowagę, zaczęłam się uczyć, a i z przyjaciółmi, od których do tej pory uciekałam, spędzałam teraz więcej czasu.

O ile nie widziałam kątem oka Malfoya, siedzącego przy stole Slytherinu w Wielkiej Sali lub idącego korytarzem, nie myślałam o nim ani odrobinę. No, może ociupinkę, ale było coraz lepiej. Moja pamięć zaczęła się zacierać. I dobrze.

Już niedługo pewnie będę patrzeć na tamto niemiłe wydarzenie jak na coś nierealnego, coś, co nigdy się nie wydarzyło, coś, co utkwiło po prostu w mojej pamięci jak kawałek filmu.
Widziałam przebłyski. To był chyba największy dla mnie cios, kiedy już zaczęłam się podnosić.

Czasem zdarzało mi się, że dziwne fragmenty wspomnienia przelatywały mi przez głowę. Najpierw bardzo się przestraszyłam, później błagałam, żeby się nie pojawiały, ale one nic sobie z tego nie robiły. Głupie przebłyski, które sprawiały, że zapadałam się głębiej w dół. Nic szczególnego, takie tam sekundy. Starałam się je z całych sił ignorować.

Demelza zaczęła sobie ze mnie żartować. Ponoć moje nastroje zmieniały się bardzo szybko, potrafiłam w jednej chwili zmarkotnieć, zasępić się, żeby już w następnej śmiać się na głos.

To chyba taka mała pozostałość, która dawała mi świadomość, że jeszcze nie wszystko jest w porządku. Bo po silnych przeżyciach psychicznych to chyba normalne, prawda?

Profesor McGonagall była dumna z moich wyników w nauce. Z transmutacją naprawdę szło mi coraz lepiej. Doszłam w końcu do wniosku, że to głupie miłostki mnie kiedyś rozpraszały. No bo było często tak: siedziałam nad książką i myślałam, jaka to ze mnie wielka nieudacznica, bo Harry nie zwraca na mnie uwagi. Wtedy byłam przekonana, że jestem w nim na zabój zakochana.

A teraz? Teraz nie byłam już niczego pewna. Potrafiłam przejść obok Harry'ego obojętnie. Oczywiście nie raz zahaczałam o niego wzrokiem, taka moja nieznośna przypadłość. Na przykład stojąc na dziedzińcu i rozmawiając z Demelzą, spoglądałam na tłum uczniów, a chwilę później z tego tłumu wychodził on. Wtedy pospiesznie odwracałam wzrok, bojąc się, że opacznie coś zrozumie. Nie chciałam dawać mu powodów do myślenia, że jestem w nim zakochana.

Usilnie starałam się wybić sobie to całe głupie uczucie z głowy. O dziwo, poszło mi łatwiej, niż myślałam. Nie przestałam całkowicie o nim myśleć, ale potrafiłam przyjąć już do wiadomości, że Harry Potter ma dziewczynę, tudzież narzeczoną, przez co jest nietykalny.
Z każdym dniem było lepiej, częściej się uśmiechałam, miałam większą chęć do życia. Niemiłe wydarzenia z przeszłości pozostawiłam za sobą.

Niestety, niektórych rzeczy nie da się tak po prostu wymazać, powracają jak bumerang w najmniej odpowiedniej chwili.

- Gin, dobrze się czujesz?

Razem z Demelzą ważyłam właśnie jakiś eliksir o niezbyt przyjemnej, ostrej woni.

- Trochę kręci mi się w głowie, ale to nic – uspokoiłam ją. – Muszę tylko na trochę przysiąść.

You are the only one |DRINNY| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz