Kiedy otworzyłam oczy, mój wzrok padł na śnieżnobiały sufit, ozdobiony złotymi maziajami.
Uśmiechnęłam się i przeciągnęłam w swojej nieskazitelnie białej, lekkiej jak śnieżny puch pościeli. Łóżko było tak przyjemnie miękkie, że mogłabym się w nim zakopać i już nigdy nie wychodzić.
W powietrzu unosił się przyjemny, subtelny zapach kwiatów. Gdzieś za zwiewnymi, białymi zasłonami, za oknem, śpiewał ptak. Podążyłam wzrokiem po przystrojonych obrazami w złotych ramach, kremowych ścianach i jasnych, finezyjnie rzeźbionych meblach: szafie, toaletce, komodzie, stoliczku, dwóch krzesłach... Mój wzrok zatrzymał się na niechlujnie rozrzuconej na miękkim dywanie w kolorze écru zawartości torby podróżnej.
Westchnęłam i usiadłam na łóżku, czując, jak bardzo jest miękkie i wygodne. Z prawdziwym żalem opuściłam nogi na podłogę, ale miękki dywan nieco zmniejszył moje złe samopoczucie.
Stąpając jak po obłoczku, dotarłam do swoich rzeczy, żeby poukładać je tak, jak leżeć powinny. Zeszłej nocy gorączkowo poszukiwałam piżamy, a gdy już ją znalazłam, nie miałam sił sprzątać tego całego bałaganu. Wpakowałam ubrania do szafy, w której wyglądały, jakby znalazły się tam zupełnie przypadkiem i czekały, aż dowcip dobiegnie końca i ktoś zamieni je na strojniejsze odpowiedniki. Nic nie mogłam na to poradzić.
Do komody powpychałam różne szpargały i wzięłam do ręki kosmetyczkę. Po dotarciu do Paryża byłam tak zmęczona, że bez zaprzątania sobie głowy kąpielą padłam na łóżko, ale tego ranka zamierzałam naprawić to niedopatrzenie.
Przyuważyłam już, że w łazience jest ogromna wanna i nie zamierzałam z niej nie skorzystać. Z tą myślą podeszłam do ogromnych, dwuskrzydłowych drzwi, i wyszłam do niemniej królewskiego niż sypialnia salonu.
Minęłam śpiącego na kanapie Nicka, starając się nie roześmiać. Recepcjonista niedokładnie nas zrozumiał i wyszło nieporozumienie tego typu, że dostaliśmy apartament dla nowożeńców. Bardzo nas wszystkich rozbawił ten mały błąd, zwłaszcza Nicka. Na oczach recepcjonisty objął mnie ramieniem i pocałował w policzek, szepcząc jednocześnie: "wyglądamy jak nowożeńcy, kochanie?". Parsknęłam śmiechem, ściągając na siebie uwagę wszystkich gości hotelowych i personelu. Umknęliśmy czym prędzej do swojego apartamentu, zaśmiewając się po drodze.
Weszłam do urządzonej w błękicie łazienki. Ten kolor przypominał mi bezkresny ocean, a dywaniki na podłodze - złoty piasek wybrzeża. Rozmarzyłam się i odkręciłam kurek w wannie. Szerokim strumieniem popłynęła ciepła woda.
Rozebrałam się i weszłam do wanny, nie czekając, aż będzie pełna, po czym zanurzyłam się całkowicie. Woda grzała przyjemnie. Kiedy się wynurzyłam, wanna była całkowicie zapełniona. Zakręciłam kurek i dostrzegłam pod kranem pojemnik z dziwnym, różowym płynem. Wiedziona ciekawością, nacisnęłam przycisk i płyn spłynął do wody, która natychmiast spieniła się i zaczęła kwiatowo pachnieć. Zamknęłam oczy i oparłam głowę o krawędź wanny.
Moje nozdrza drażnił przyjemny zapach. Poczułam się nagle senna, bardzo, bardzo senna. Ziewnęłam i otworzyłam oczy, uśmiechając się do siebie.
I nagle mój piękny sen prysł jak bańka mydlana. Mój uśmiech zbladł, kiedy przed oczami stanął mi odchodzący ulicą Malfoy. Ten obraz prześladował mnie od kilku dni. Jak za każdym razem, coś boleśnie zakłuło mnie w okolicach serca. Nim się spostrzegłam, po policzku spłynęła mi łza. Miałam tego dość. Jak mogłam o tym zapomnieć? Przecież tak bardzo chciałam...
Siedziałam tak i siedziałam bardzo długo, starając się wyrzucić z pamięci niechciane obrazy, dopóki woda się nie oziębiła. Wyszłam ostrożnie z wanny, bojąc się, że mogę się poślizgnąć i przewrócić, ale dywanik, na którym stanęłam, był całkowicie antypoślizgowy. Wytarłam się szybko hotelowym ręcznikiem i ubrałam w najlepsze ze swoich ubrań.
CZYTASZ
You are the only one |DRINNY|
FanfictionTrzy lata temu nie pomyślałabym nawet, że coś takiego szykuje dla mnie los. Gdyby ktoś powiedział mi, co przeżyję, jak nic bym go wyśmiała. Byłam normalną, szczęśliwą nastolatką. Może trochę nieszczęśliwie zakochaną, ale nie różniłam się przecież od...