Nie da się stać w miejscu. Choćby człowiek nie wiem jak bardzo chciał. Zawsze trzeba zrobić krok, i tylko od nas zależy, czy to będzie krok w przód, czy w tył. Jakim krokiem był mój krok? Nie wiem. Nie mam pojęcia.
Czasem jednak okazywało się, że wykonany krok był złym posunięciem. Chociaż wydawałoby się, że najlepszym i jedynym możliwym.
Jak mogłabym zranić Nicka? Jak mogłabym patrzeć, jak jest smutny z mojej własnej winy? Nie mogłabym. Może właśnie dlatego zrobiłam to, co zrobiłam. A może dlatego, że chciałam oderwać się od przeszłości, zaszaleć. Zacząć nowe życie. A może nareszcie znaleźć swoje miejsce? Wydawało mi się to dobrym rozumowaniem i dobrym posunięciem.
Dałam mu szansę.
I sama siebie za to nienawidzę.
Nie mogłam spać. Świadomość, że jest w pokoju obok i spokojnie śpi, działała na mnie dołująco.Czułam dławiące poczucie winy. Przecież wiedziałam, że nic z tego nie będzie. Spróbowałam, owszem. Kilka pocałunków. To wszystko.
Ale pozwoliłam mu uwierzyć, a to było okrutne, podczas gdy sama tego nie chciałam. Znaczy się... tak mi się wydaje. A zresztą, nie mam pojęcia.
Mój rozsądek podpowiadał mi, że tak będzie lepiej dla wszystkich. Ale to nie zgodnie z rozsądkiem wyłam w poduszkę przez ostatnią godzinę, kiedy się obudziłam i zrozumiałam, jakie czekają mnie konsekwencje. A była szósta rano.
Idiotka. Powinnam zauważyć różnicę.
Ale uparcie próbowałam ją zatrzeć.* * *
Ginny,
Merlinie, Merlinie, Merlinie! Colin się do mnie nie odzywa. Nie chce rozmawiać. Chciałam wszystko wyjaśnić, chciałam spróbować, za Twoją radą. Jak widać, nie da się. Ja już naprawdę nie wiem, co robić. Zależy mi, jasne, że mi zależy, ale jak mam robić cokolwiek, kiedy on nie współpracuje?!
To chyba nie ma sensu, choćbym nie wiem jak bardzo rozpaczliwie próbowała wszystko naprawić.Demelza
PS: U Ciebie wszystko w porządku? O co Ci chodzi z tym życiem?
* * *
To był jeden z najgorszych poranków mojego życia. Najchętniej w ogóle nie wstawałabym z łóżka. Chociaż nie, najchętniej deportowałabym się do Londynu.
Rozważałam także pochłonięcie przez jakąś bezdenną dziurę, ale musiałam pogodzić się w końcu z tym, że kiedy potrzebuję katastrofy, nigdy nie ma jej w pobliżu.
No, może nie do końca. Moją osobistą katastrofą była cała popaprana sytuacja z Nickiem. Chyba już większej katastrofy nie dało rady załatwić.
Kiedy przywitał mnie uśmiechem... To było, jakby serce mi pękło. To było straszne. Nie mogłam na to patrzeć, nie mogłam! Prawie że ze łzami w oczach, ale z wymuszonym uśmiechem na ustach, znikłam w łazience. Kiedy z niej wyszłam, Nick nadal się uśmiechał.
- Dobrze się czujesz? – spytał. – Wyglądasz jakoś tak... szaro.
Podniosłam wzrok z podłogi i zmusiłam się do spojrzenia na niego. Oczywiście, że nie czułam się dobrze. Nie po wczoraj i nie po jego wyznaniu.
- Tak trochę... - przełknęłam ślinę. – Trochę mi dziwnie.
Patrzył przez chwilę na mnie, a potem podszedł i objął mnie ramieniem.
- Ginny, wszystko będzie w porządku, nie martw się. Więcej nic ci się nie stanie, obiecuję. – Po czym pocałował mnie w czubek głowy.
Musiałam przyznać, że nie jest mi źle, kiedy mam w kimś oparcie. Ale nadal uważałam całą sytuację za zupełnie niepotrzebną. Tyle że to zawsze ja mam pecha.
CZYTASZ
You are the only one |DRINNY|
FanfictionTrzy lata temu nie pomyślałabym nawet, że coś takiego szykuje dla mnie los. Gdyby ktoś powiedział mi, co przeżyję, jak nic bym go wyśmiała. Byłam normalną, szczęśliwą nastolatką. Może trochę nieszczęśliwie zakochaną, ale nie różniłam się przecież od...