41.Powrót

269 23 13
                                    

Kolejne dni mijały monotonnie, bez żadnych zmian. Podły nastrój skutecznie się mnie trzymał.

Byłam rozproszona i rozkojarzona, nie potrafiłam dłużej skupić się na jednej czynności. Wciąż nachodziły mnie setki, tysiące pytań, których nigdy nie zadałam. O tak wielu rzeczach nie miałam pojęcia!

Gryzło mnie, że straciłam Nicka, który mógłby mi na nie wszystkie odpowiedzieć, ale także to, że miałam przecież w pobliżu inną osobę, w pewnym sensie równie bliską, a mimo to nie umiałam tego wykorzystać.

Potrafiłam siedzieć i patrzeć się na Draco, co chwilę otwierając i zamykając usta, chcąc zadać pytanie, ale zawsze się rozmyślając. Nie wiedziałam nawet, o co tak naprawdę chciałam spytać. Odnosiłam wrażenie, że żyję w świecie, którego w ogóle nie znam, jakby wszyscy wokół odcinali mnie od rzeczywistości, przekrzywiali obraz, zakłamywali teraźniejszość.

Kiedyś może domagałabym się stanowczej odpowiedzi – kiedy miałam, bo ja wiem, piętnaście lat? Teraz jednak wszystko było inne, przez załamanie do stopniowej stabilizacji, a później zagubienie się w zupełnie nowej sytuacji – teraz miałam przecież swojego synka i musiałam być za niego odpowiedzialna. Wyrobiło się u mnie dziwne poczucie, że nie mogę nikomu ufać, że tak naprawdę mogę polegać tylko i wyłącznie na sobie. Znajdowałam się w dziwnym stanie otępienia, myślałam, obserwowałam, wyciągałam wnioski, ale nic z nimi nie robiłam. Chyba po prostu nie byłam jeszcze w stanie poradzić sobie z życiem.

- Czuję się taka bezużyteczna – powiedziałam kiedyś do Hermiony, siedząc bezwładnie w fotelu i patrząc się w przestrzeń. – Czuję, jak życie ucieka mi między palcami i czuję, że żyję w ułudzie.

Nie zwróciłam dostatecznej uwagi na reakcję Hermiony i jej wymijającą odpowiedź. Bodźce z zewnątrz dochodziły do mnie z pewnym opóźnieniem, a i tak nie potrafiłam się na nich skupić.

Wszyscy uważali mój stan za depresję poporodową, ale ja czułam, że to coś innego, coś o wiele ważniejszego. Nie potrafiłam jednak powiedzieć, co właściwie mi się wydaje: chwytałam w locie jakąś myśl, ale nim zdążyłam się jej przyjrzeć, odlatywała, pozostawiając za sobą tylko niewyraźny szelest skrzydeł.

Potrafiłam godzinami siedzieć w jednym miejscu i właściwie nie mieć pojęcia, co przez ten czas robiłam. Wyrywałam się ze swojego dziwnego stanu tylko w momentach, w których musiałam zająć się dzieckiem, a i ich było coraz mniej, z początku dlatego, że mama, chcąc zapewnić mi spokój psychiczny, sama brała się do wszystkiego, później też dlatego, że mały sypiał i czuwał dłużej oraz budził się w bardziej regularnych odstępach czasu.

Dni mijały, a ja czułam, jak życie przelatuje gdzieś koło mnie, wyprzedza mnie o dobre kilka miesięcy, w których odepchnęłam je na dalszy plan.

Grudzień zbliżał się wielkimi krokami. Śniegu jeszcze nie było i zapowiadało się na to, że zima w tym roku odwiedzi nas trochę później, niż zwykle. Zmarszczyłam czoło, przyglądając się, z pewnością lodowatym, kroplom deszczu rozbijającym się o okno.

Gdybym była kroplą, jak wyglądałoby moje życie?

Narodziłabym się w chmurze, odczepiła od niej i niespiesznie zaczęła opadać w dół. Nie miałabym wiele czasu.

Obserwowałabym z góry cały świat, zbliżając się do niego coraz bardziej, coraz szybciej i szybciej. A potem zakończyłabym żywot w kałuży.

Różniłam się od kropli. Ja miałam cele w życiu, a przynajmniej powinnam je mieć. Powinnam jak najlepiej je przeżyć.

Pewnego dnia obudziłam się z dziwnym przeczuciem, że nie jestem tą samą osobą, którą byłam jeszcze wczoraj. Nie wiedziałam, skąd to się wzięło, ale nagle powróciło do mnie wszystko – tak, jakbym utraciła cząstki pamięci i swojej woli, a teraz cudownie to wszystko odzyskała.

You are the only one |DRINNY| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz