37.Poświęcenie

271 23 5
                                    

Elissa wbiegła do ponuro wyglądającej kuchni. Wokół imponujących rozmiarów stołu siedziało lub stało mnóstwo osób odzianych w czarne szaty.

- Co się stało? – spytała na wydechu, zatrzymując się.

Zgromadzeni spojrzeli prosto na nią. Ciche rozmowy, które prowadzili między sobą, ustały. Zrobiła krok w przód.

- Czy kogoś straciliśmy? Czy komuś...?

Usłyszała za sobą pospieszne kroki, a chwilę później poczuła dłoń Nicka na ramieniu. Zmrużył oczy, przyglądając się członkom Zakonu. Jego wzrok zatrzymał się na podstarzałym czarodzieju, którego niebieskie oko wirowało we wszystkie strony.

- Skurczybyk zaatakował – Szalonooki Moody kipiał złością. Jego oko zawirowało jeszcze szybciej, po czym zatrzymało się, zezując gdzieś w bok. – Remusie, wyjaśnij proszę.

Spośród zgromadzonych wyszedł blady, zmęczony Lupin. Pod oczami miał ciemne sińce. Nick i Elissa spojrzeli w jego stronę.

- Przyjął inną taktykę. Zdecydował się zgromadzić zakładników. Nie ustaliliśmy jeszcze, w jakim celu, nie wysłał też listu z żądaniem, jak na ogół postępował w przypadkach porwań.

Elissa zagryzła wargi. Powinna się już do tego przyzwyczaić, ale zawsze w takich momentach przypominał jej się moment, w którym Voldemort wkroczył do jej domu, żeby zniszczyć jej życie.

- Kto? – spytał szybko Nick i potoczył wzrokiem po członkach Zakonu. Nie odniósł jednak wrażenia, że kogoś brakuje. Lupin zaczął wyliczać.

- McConey'owie, Traversowie, Aurelia Peterson, Jaqueline i Camille Blackroad, Eric Stanley... W sumie tuzin.

- Aurelia? – zdziwił się Nick, jeszcze raz przeszukując pomieszczenie. Przeniósł wzrok z powrotem na Lupina, kiedy zorientował się, że pani Peterson nie ma w ich gronie.

- Co zamierzamy? – zapytała Elissa, otrząsając się z rozmyślań.

- To chyba oczywiste – powiedział ktoś z lewej strony stołu. – Odbijemy ich.

- Racja – przytaknął ktoś inny.
Jeszcze kilka osób zgodziło się z pomysłodawcą.

- Zaraz, zaraz, a gdzie Dumbledore? – Nick zauważył nieobecność dyrektora Hogwartu. Zdziwił się, że już na samym początku się nie zorientował, że go nie ma, Dumbledore był przecież charakterystyczną postacią. Ale może po prostu przyzwyczaił się, że zawsze jest.

- Dumbledore pozostaje nieuchwytny – burkliwym głosem odparł Szalonooki.

- Jak to nieuchwytny?

- Śmierciożercy odcięli Hogwart – pospieszył z wyjaśnieniami Kingsley Shacklebolt, wysoki, czarnoskóry członek Zakonu. – Nie możemy skontaktować się z Dumbledorem.

- Nie powinni raczej pilnować swoich zakładników? – zdziwiła się Elissa.

W tym momencie na środku kuchni ukazały się płomienie. Najbliżej stojący odskoczyli w tył. Gdy płomienie się wypaliły, na stół opadła kartka. Ktoś sięgnął po nią i odczytał na głos tekst.

- Chronimy bram Hogwartu. Przyślijcie wsparcie. Reszta niech odbije zakładników.

W kuchni wybuchła wrzawa, bo każdy chciał w jakiś sposób skomentować polecenie Dumbledore'a.

- Cisza! – zagrzmiał Szalonooki, zwracając się do zgromadzonych.
Tłum natychmiast ucichł. Przebiegł wzrokiem po twarzach towarzyszy. Jego niebieskie oko zatrzymało się na Elissie. – Przejmujesz dowodzenie nad grupą odbijającą naszych.
Skinęła głową bez słowa.

You are the only one |DRINNY| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz