Myślałam, że najgorsze będzie podjęcie decyzji. Ale nie przewidziałam jednego – tego, co będzie później. Teraz już wiedziałam, że tamto to było nic w porównaniu z tym.
Tak, tak, ten wielki, wielki problem z powiadomieniem rodziców.
„Przepraszam bardzo, nie wiem, czy już wiecie, ale jestem w ciąży. To nic takiego, naprawdę, żyjcie sobie dalej, jak żyliście, i nie przejmujcie się mną".
Taki tekst chyba raczej nie mógł przejść. Musiałam wszystko starannie obmyślić, a czasu na pierwsze zapoznanie z problemem miałam stanowczo za mało – w końcu już za niecałe półtorej miesiąca miałam zakończyć edukację i wrócić do domu, a nie mogłam przyjechać i powiedzieć im wszystkiego z dnia na dzień, to byłby dla nich zbyt duży szok.
Oprócz rodziców zostało jeszcze moje liczne rodzeństwo. Bill, Charlie, Percy, Fred, George i Ronuś.
Dlaczego ja nie mogłam urodzić się jedynaczką? Dlaczego? A i owszem, powiem, dlaczego: dlatego że mnie zawsze prześladował pech!
Wszyscy o mnie dbają, wszyscy się o mnie troszczą, bo jestem najmłodsza. Uważają mnie za dziecko. Chociaż jeden plus wyniknie z całej tej sytuacji – może w końcu dotrze do nich, że jestem już dorosła i sama mogę decydować o sobie.
A więc tak: powiadomienie rodzeństwa. Z Ronem miałam styczność na co dzień, więc nie byłoby większych problemów, ale... Ho ho, problemy to się zaczną, kiedy już mu powiem! Poleci do Malfoya, żeby go zabić (co w sumie nie jest samo w sobie taką złą perspektywą), a później zabije mnie. A potem może i popełni samobójstwo, bo będą nim targać tak okropne wyrzuty sumienia.
Nie, wróć. Nie zabije Malfoya, bo nie wie, że to on jest ojcem. No chyba, że bym mu powiedziała, a tego na pewno nie zrobię.
Więc, kontynuując, nie zabije Malfoya i pierwszą osobą, którą uśmierci, będę ja. No i tam przy okazji moje dziecko, ale kto by się tym przejmował.
Jak już do niego dotrze, pewnie i tak popełni samobójstwo, ale będzie o tyle gorzej, że Malfoy nadal będzie człapał po świecie, naśmiewając się z naszej wielkiej, rodzinnej tragedii.
Cudowna perspektywa. Z wielką chęcią pozwoliłabym Ronowi go wcześniej udusić, ale w życiu nie przeszłyby mi przez gardło słowa „Malfoy jest ojcem".
Ron jako pierwszy odpadał. Najchętniej powiedziałabym mu dopiero po jego powrocie do domu w czerwcu, ale lekko by się zdziwił, widząc mnie z brzuchem (wciąż nie mogłam przywyknąć do myśli, że będę miała wielki brzuch!). Zresztą Ron nie był tu najważniejszy, można pomyśleć o nim później.
Fred i George jak nic mieli zacząć mi dogryzać i dowcipkować sobie moim kosztem. Na nich zawsze można liczyć w trudnych chwilach, wiedzą, jak człowieka jeszcze bardziej zdołować. Z pewnością palnęliby coś o antykoncepcji i zaproponowaliby, żebym została nową twarzą ich najnowszego antykoncepcyjnego wynalazku.
Jakbym już nie była zła na siebie, że o tym nie pomyślałam. Im chyba lepiej też nie mówić od razu, chyba zbiorę się na odwagę dopiero w maju.
Percy? Ha, ha, dobry żart. Miałby jeszcze więcej powodów, żeby trzymać się z dala od rodziny. Już i tak odwiedzał dom tak rzadko, jak tylko mógł, żeby nie robić przykrości mamie. Nie przepadał za nami – psuliśmy mu reputację. Ciekawe czy kiedykolwiek by się zorientował, że kiedyśtam byłam w ciąży. Można by mu wmówić, że adoptowałam, pewnie nawet nie zauważyłby podobieństwa dziecka do mnie.
O ile w ogóle miało być do mnie podobne. Szczerze mówiąc, chociaż nie życzyłam maleństwu charakterystycznych, rudych włosów Weasley'ów, a także piegów na całej twarzy, nie widziałam innego wyjścia.
CZYTASZ
You are the only one |DRINNY|
Fiksi PenggemarTrzy lata temu nie pomyślałabym nawet, że coś takiego szykuje dla mnie los. Gdyby ktoś powiedział mi, co przeżyję, jak nic bym go wyśmiała. Byłam normalną, szczęśliwą nastolatką. Może trochę nieszczęśliwie zakochaną, ale nie różniłam się przecież od...