3 (II)

154 17 2
                                    

Wsadziłam go do taksówki a potem na statek. Jeszcze zanim wypłynęliśmy z portu zaprowadziłam syna Gai do kajuty i kazałam mu iść spać. Był strasznie potulny, najwyraźniej moja osoba w połączeniu z tabletkami działała bardziej otępiająco niż myślałam. Wyszłam na pokład i położyłam się na jednym z leżaków. Wybrałam transport wodny, ponieważ z Posejdonem łatwiej się dogadać niż z Zeusem. Zresztą ten drugi mnie nie lubi, nie wiem dlaczego. Wiedziałam, że przez to droga będzie dłuższa. Póki co wszystko przebiegało bez przeszkód, co nie było zbyt dobrym znakiem. Zamknęłam oczy, starałam się po prostu nie myśleć o niczym, chociaż zdawałam sobie sprawę, że jak przyprowadzę syna Gai do Obozu mogę nie uniknąć spotkania z Danielem. Zasnęłam na kilka godzin, obudziło mnie przeczucie, że ktoś mnie obserwuje. Uniosłam powieki, na leżaku obok siedział syn Gai wpatrywał się w horyzont.

– Gapisz się w to miejsce od dłuższego czasu czy od krótkiej chwili, kiedy to zorientowałeś się, że powoli się budzę? – spytałam.

– Przyszedłem przed chwilą – odpowiedział zmieszany. Uśmiechnęłam się pod nosem.

– Nadal nie wierzysz, że istnieje?

– Nie wiem. To wszystko jest takie nierealne – zwiesił głowę.

Zrobiło mi się go żal. Przypomniałam sobie jaka byłam zagubiona, kiedy dowiedziałam się prawdy o sobie i wyruszyłam do Obozu. On musiał czuć się jeszcze gorzej, ja miałam wtedy chociaż znikome pojęcie o sytuacji.

– Czujesz się dobrze? – spytałam.

– Tak, chyba tak.

– Mam nadzieje, że nie jesteś głodny ani nic z tych rzeczy, bo wyjaśnienie tej całej sytuacji zajmie mi trochę czasu. Ale najpierw chciałbym wiedzieć jak się nazywasz, będzie mi łatwiej do ciebie zwracać. – Uśmiechnęłam się do niego najmilej jak mogłam. Chociaż czy córka Śmierci może się miło uśmiechać?

– Patrick Landen – spojrzał na mnie z wzrokiem takim pełnym nadziei. Nienawidziłam takich sytuacji, ale wytrzymałam to spojrzenie.

– Jestem Lethal. Zacznijmy od początku. Zapewne w szkole miałeś do czynienia z mitologią grecką.

– Owszem, ale co to ma do rzeczy – przerwał mi.

– Dużo. Bowiem to wszystko z czym miałeś tam do czynienia istnieje. No może nie wszystko...

– Gadasz bzdury.

– Chciałbyś. – Zaśmiałam się. – A teraz z łaski swojej nie przerywaj mi. Na czym to ja skończyłam? A zatem bogowie greccy istnieją tylko przenieśli się do Nowego Jorku. I nadal mają dzieci ze śmiertelnikami. To półbogowie, herosi. Ty jesteś jednym z nich.

– Nie to nie możliwe. – Wybuchnął śmiechem. Zdenerwowałam się, ale starałam się zachować spokój.

– Po pierwsze nie zachowuj się jak idiota. Po drugie nie przerywaj mi.

– Jesteś herosem a ja mam cię dostarczyć na Obóz, który jest jedynym bezpiecznym miejscem. Tam dowiesz się więcej.

– Przecież wychowywałem się w normalnej rodzinie. Mam rodziców, siostrę i brata.

– Prawdopodobnie twoja matka oddała cię im zaraz po urodzeniu.

– Mam wrażenie, że wiesz kim ona jest – cały czas uśmiechał się jakbym żartowała.

– To Gaja, najstarsza z bogiń. Nie wiem jak ci się udało przeżyć te osiemnaście lat. Skoro jesteś jej synem, musisz być bardzo potężny. Potwory powinny cię łatwo wyczuć, podobnie jak satyry.

Córka ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz