3 (I)

437 21 0
                                        

- Chejron! - Słyszę krzyk.

Denerwuję się, że zaraz ogłuchnę. Nie, głośniej krzyczeć się nie dało. Chejron jak gdyby nigdy nic spokojnie wychodzi z pokoju. Zawołana w ten sposób ja leciałabym na złamanie karku do tego kogoś myśląc, że stało się coś złego. Wstaje powoli z łóżka starając się nie narobić hałasu. Prawą nogę przeszywa ból. Ledwie powstrzymuje się od krzyku. Podchodzę ostrożnie do drzwi, za którymi zniknął centaur. Staram się podsłuchać, ale nic z tego. Przez przypadek puknęłam w drzwi. Kurczę, ktoś to na pewno musiała usłyszeć! Otwierają się szeroko. Widzę twarz Chejrona i przybieram minę niewiniątka.

- Chodź - mówi uprzejmie centaur.

Przekraczam próg, oprócz Chejrona, jest tu mężczyzna ubrany w hawajską koszulę i spodnie ze skóry, oraz para bliźniaków. Oboje mają brązowe włosy, łobuzerskie uśmiechy na twarzy i no oko z dziesięć lat.

- Moja droga - zwraca się do mnie centaur - to jest Pan D. - Wskazuje faceta w tej dziwnej hawajskiej koszuli. Dobra, mnie wydaje się to dziwne, ale niech będzie. - A to są: Guy(czyt. Gi) i Rémi(czyt. Remi). - Centaur wskazuje na bliźniaków.

- Domyślam się, że to następny heros - mruczy pod nosem Pan D. Chyba coś mu nie wyszło, bo go doskonale zrozumiałam.

- Tak - odpowiada mu Chejron - To jest Lethal Oldlife, córka śmierci. - Wskazuje na mnie.

- Znaczy się Hadesa? - pyta Guy, nie Rémi, nie Guy, nie wiem. Pogubiłam się.

- Głupek! - Szturcha go brat - To jest córka tego no, no jak mu tam - zastanawia się. - Mam Tanalosa - cieszy się.

- Sam jesteś głupek - odpiera ten pierwszy. - Jak już to Tanatosa.

- Masz racje Guy - kończy kłótnie Chejron.

- Dobra, witaj na Obozie Herosów, Lemal Olplife i tak dalej. - Odnoszę ważenie, że Pan D. specjalnie pomylił się przy wymawianiu mojego imienia i nazwiska. Nie będę się jendnak czepiała. - Chejronie, żądam abyś ukarał tę dwójkę. - Wskazuje na bliźniaków.

- Co takiego zrobili? - pyta centaur

- Podeptali moje truskawki - krzyczy Pan D. Robi wielką aferę z tak błahego powodu?

- Nie zrobiliśmy tego specjalnie - wtrąca się Guy. Tak, to chyba on.

- No to jak?! - Pan D. robi się cały czerwony na twarzy. Czy ten człowiek zawsze jest taki nerwowy?

- Przy stajni stał pegaz, taki brązowy. Nie był uwiązany, a my powoli do niego podchodziliśmy... - zaczyna jeden z bliźniaków

- A ten pegaz normalnie chciał nas zabić, więc zaczęliśmy uciekać. No pech chciał, że biegliśmy przez truskawki - kończy drugi.

- Dionizosie, uspokój się. Myślę, że wystarczającą karą będą dodatkowe dyżury w kuchni - mówi ze spokojem Chejron. Czy on tak zawsze? Jest przeciwieństwem Pana D.? - Zmykajcie chłopcy - zwraca się do bliźniaków.

Tak zresztą chłopcy zrobili. Dionizos nie wyglądał na usatysfakcjonowanego tą karą. Ale zaraz Dionizos ten od wina i jeszcze paru innych rzeczy?

- To pan jest ... - wypaliłam.

- Tak jestem bogiem - odpowiada mi.

W głowie dopowiadam sobie "wow" i stwierdzam, że to za dużo wrażeń. Chcę z powrotem do łóżka. Niepotrzebnie wstawałam, jestem taka śpiąca.

- To ja może ... - zaczynam. Ktoś puka do drzwi.

Czy na tym obozie nie można skończyć chociażby jednej wypowiedzi?

- Co znowu?! - krzyczy Pan D.

Do pokoju wchodzi młody chłopak, mniej więcej w moim wieku. Ma rozczochrane blond wąsy oraz delikatne rysy twarzy. Na pierwszy rzut oka widać też, że uprawia sport. Największą uwagę jednak zwracają jego niebieskie oczy. Co robi każda dziewczyna, na widok tak przystojnego chłopaka? Oczywiście, wkłada najbardziej olśniewający uśmiech z dużą ilością zębów oraz trzepoczę rzęsami. Ja tak nie robię! Tym bardziej, że niepotrzebny mi chłopak. Przez nich to tylko kłopoty. Jak się zakochasz, to już po tobie. Nic cię nie obchodzi poza nim, rozkojarzenie, zero wolności. W dodatku tak go kochasz, że spełniasz jego wszystkie zachcianki.

- Lethal, to jest Daniel, on uratował ci życie. - Przerywa moje rozmyślania Chejron i jednocześnie przedstawia mi chłopaka. Pan D. gdzieś się w międzyczasie ulotnił.

- Daniel, to jest Lethal. - Centaur wskazuje na mnie.

Chłopak mi się przygląda, Chejron podaje mu mój plecak.

-Lethal, wydaje mi się, że możesz już zamieszkać w domku - mówi centaur. - Daniel, możesz pokazać jej obóz i zaprowadzić ją do domku Tanatosa? - pyta chłopaka.

- Oczywiście - odpowiada blondyn.

Nie jestem bezbronną dziewczynką, sama też bym pewnie trafiła. Daniel bierze mój plecak, ale na to mogę się zgodzić. Wychodzimy, chłopak pokazuje mi obóz i tłumaczy mi co mam robić chociażby na kolacji. Dochodzimy do domku, w którym mam mieszkać. Staje z wrażenia. Nie jest przesadnie ozdobiony, jak niektóre domki mijane po drodze. Pomalowano go biało, a nad drzwiami wiszą czarne skrzydła. Wchodzimy do środka, rozglądam się, pod jedną ze ścian stoi łóżko. Na podłodze leży duży, ciemny dywan. Pośrodku znajduje się stół, a przy nim dwa krzesła. Obok łóżka stoi mała komoda, a nad nią wisi spore lustro w pięknej drewnianej ramie. Moją uwagę zwróciło duże okno. Podchodzę, by je otworzyć. Daniel odkłada mój plecak i zamierza wyjść.

- Dziękuje - szepcze.

- Nie ma sprawy. - Odwraca się jeszcze na chwilę w moją stronę.

- Co się właściwie stało?

- Moja siostra miała złe przeczucie, powiedziała mi o tym. Po chwilie usłyszałem ryk, pobiegłem na wzgórze, zabiłem chimerę i tyle.

- Jeszcze raz dziękuje - uśmiecham się do niego, odpowiada tym samym i spogląda na zegarek.

- Chodź na kolacje.

- Nie - mówię stanowczo.

- O co chodzi? - pyta zdziwiony.

- Nie lubię zatłoczonych miejsc.

- Bez przesady, ale mi też tłok, to tylko jakieś dwadzieścia pięć osób.

- Nie idę!

- I co, przecież będziesz głodna? - stwierdza, jakby go to obchodziło.

- Jakoś sobie poradzę - mówię.

- Chodź! - chłopak podnosi głos. Oburzam się wewnętrznie, jeszcze czego, będzie mi rozkazywał.

Zaciąga mnie na kolacje siłą, gdyby nie to, że jestem ranna, stawiłabym opór, ale w tym przypadku nie miałam z nim szans. Mój stolik był na szczęście daleko od innych. Pan D. mnie przedstawił, gdy to robił wszyscy na mnie spojrzeli, potworność. Oczywiście przekręcił moje imię i nazwisko. Wrzucam kawałek kurczaka do ognia. Siadam z powrotem przy swoim stoliku, rozglądam się. Kilka osób mnie obserwuje, pozostali nie zwracają na mnie uwagi a Guy i Rémi uśmiechają się od ucha do ucha. Daniel rozmawia z osobami, które siedzą przy jego stoliku. Jak najszybciej kończę kolacje i zmykam do mojego domku.

Po drodze widzę przepiękny kwiat, schylam się, by go dotknąć. Dotykam go, a on usycha, tak po prostu. Krzyczę przerażona i biegnę do mojego domku, zamykam gwałtownie drzwi. Podchodzę do lustra, cała drżę. Widzę swoje odbicie, ale jakby ono należało do kogoś innego. Te same czarne włosy i oczy, ta sama twarz, to samo ubranie, ale to zupełnie inna dziewczyna.

- Zmieniasz się, to dobrze - mówi moje odbicie.- Tylko ci się wydaje, że jesteś spokojną, dobrze ułożoną dziewczyną. Przypomnij sobie, co dzisiaj robiłaś. Podsłuchiwałaś, to nieładnie. Odkrywasz swój prawdziwy charakter - gadające lustro, ja zaraz zwariuje.

Mam wrażenie, że jestem obserwowana, odwracam się gwałtownie i spoglądam w oczy ...


Córka ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz