4 (II)

142 16 10
                                    

Pomiędzy częścią poprzednią, a tą częścią była też roczna przerwa :(.

Pozwoliłam łzom płynąć przez chwilę, potem miałam ochotę przywalić sobie w głowę czymś naprawdę ciężkim. Jestem boginką, a co chwila ryczę. Trzeba w końcu dbać o reputację. Od tej pory zero łez i użalania się nad sobą. I ja i Daniel musimy jakoś to przetrwać. Nieważne co się stanie, kiedyś o mnie zapomni, pozna jakąś inną dziewczynę, zakocha się i będzie szczęśliwy. Westchnęłam ciężko, żeby to było takie proste. Musiałam wziąć się w garść, nie było innego wyjścia. Ja też musiałam o nim zapomnieć, więc nie tylko on cierpiał. Gdybym tylko nie musiała siedzieć w Obozie zajęłabym się pracą i mogłabym nie myśleć o tym wszystkim, ale w tej sytuacji, pozostawało mi tylko iść na kolację.

Obozowicze dziwnie się na mnie patrzyli, kiedy siadałam przy stole wraz z Panem D. i Chejronem. Plan nie obnoszenia się z awansem całkowicie nie wypalił.  Rozejrzałam się po stolikach, część twarzy była mi zupełnie obca. Daniel, jak się spodziewałam nie przyszedł. Wzrok Kamila pytał: Co się dzieje? Guy i Rѐmi próbowali mnie rozśmieszyć, robiąc głupie miny. Lana patrzyła zszokowana, podobnie zresztą cała reszta, która mnie znała. Jednakże córka Afrodyty po chwili uśmiechnęła się z wyższością, uświadomiła sobie, że Daniel jest znowu wolny. Nie chciałam na nią patrzeć, więc skierowałam swój wzrok na córkę Demeter, którą widziałam z Danielem podczas mojej poprzedniej wizyty w obozie. Była lekko przestraszona, nie wiedziała co się dzieje, albo ktoś zdążył jej powiedzieć o tym co łączyło mnie i syna Apolla. Spojrzałam jeszcze na Percy'ego uśmiechał się, odwzajemniłam uśmiech.

– Jak długo zamierzasz zwlekać z rozpoczęciem kolacji Dionizosie? – spytałam zniecierpliwiona.

– Aż się na ciebie napatrzą – odpowiedział z fałszywym uśmiechem.

– Jakie to miłe z Twojej strony. Naprawdę nie spodziewałam się.

– Potrafię być miły, jeśli zechce.

– Nie mam co do tego wątpliwości.

Szykował się do kolejnej ciętej pewnie jego zdaniem riposty, ale Chejron dał mu znak, żeby nie przedłużał i rozpoczął już kolacje. Dionizos wstał popatrzył pogardliwie na obozowiczów i zafundował swoją jakże lakoniczną mowę.

– Dobra słuchać. Mamy nowego obozowicza Patricka jakoś mu tam. Póki co mieszka w domku Hermesa, mimo że jest uznany przez Gaję.

Wśród stołów przetoczył się szmer. Spojrzałam na Patricka wyglądał na trochę zdezorientowanego, ale domek Hermesa już mu pewnie wszystko wytłumaczy. Odniosłam wrażenie, że unika mojego wzroku.

– Będziemy też mieli zaszczyt przez następne trzy dni wśród nas gościć – kontynuował Pan D. – Lethal. Starą obozowiczkę a obecnie boginkę śmierci z czego tam, bo zapomniałem – spojrzał na mnie.

– Śmierci z miłości – odpowiedziałam wściekła.

– Śmierci z miłości. Nie wiem czy to dobry wybór, ale to nie moja sprawa. Generalnie to nie chce mi się tu siedzieć, więc niech to kolacja się już zacznie i jak najszybciej skończy.

– On się nigdy nie zmieni co nie? – zagadnęłam do Chejrona.

– Zobaczymy co powiesz za sto lat – wtrącił się Pan D.

– Mam nadzieję, że w międzyczasie nie będę musiała cię widywać.

– Ja też mam taką nadzieję – uśmiechnął się i wypił łyk dietetycznej coli.

– Chejronie?

– Słucham cię Lethal – powiedział centaur z kwaśną miną.

– Czy mógłbyś mi nalać trochę wina? – spytałam z uśmiechem.

Córka ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz