6 (III)

92 8 1
                                    

– Poroni? – spytał z niedowierzaniem Daniel i momentalnie zmienił swoje zachowanie, stał się bardzo agresywny. Chwycił mnie za nadgarstki i zaczął mną potrząsać, krzycząc jednocześnie. – Skąd możesz to wiedzieć?! Czemu wygadujesz takie bzdury?! Co chcesz tym osiągnąć?! Jaki masz w tym cel?! O co ci chodzi Lethal?! Co jest z tobą nie tak?!

Skuliłam się w sobie, kiedy tak mną trząsł, a z jego ust padało tyle pytań, moją głowę wypełniały tylko pobrzękiwania łańcuchów i kajdan. Nie mogłam mu się przeciwstawić, nie byłam w stanie nawet prosić, żeby przestał. Byłam głupia, że cokolwiek mu powiedziałam. Ale i tak bym musiała ich zobaczyć, gdy to się stanie. Chciałam płakać, znowu. Czy stałam się aż tak beznadziejną i użalającą się nad sobą osobą? Poczułam szarpnięcie w tył, Patrick wyrwał mnie z rąk Daniela i opiekuńczo objął ramieniem. Przytuliłam się do niego, błagałam w myślach, żeby tylko pomógł mi się schować, bo nie byłam jeszcze gotowa, by skonfrontować się z konsekwencjami własnych decyzji.

– Lethal – powiedział ostrzegawczo Daniel. – Odpowiadaj na moje pytania.

Gdyby nie fakt, że w mojej głowie była mieszanka wspomnień z czasów kary i kiedy byliśmy parą, odpowiedziałam bym mu coś w stylu: „Uważaj, do kogo się zwracasz. Nie powinnam ci tego mówić, ale zrobiłam to i zaczynam żałować.". Kątem oka zauważyłam, że Kamil opuścił innych gości i podszedł do nas. Od razu zorientował się, o co chodzi, ale czekał z interwencją.

– A co chcesz wiedzieć? – zapytał wściekły syn Gai, przytulając mnie mocniej. Może nie było słychać tych emocji w jego głosie, ale ja to czułam.

Normalnie zaczęłam bym przeklinać tą naszą więź, ale w tamtym momencie potrzebowałam jej jak nigdy wcześniej.

– Skąd ona o tym wie.

– Jakbyś chwilę się zastanowił, to byś się domyślił... – odparł Patrick, ledwo powstrzymał się od wciśnięcia na koniec parę obraźliwych określeń. Stwierdził jednak, że mój były nie jest w stanie trzeźwo myśleć, więc wyjaśnił wszystko. – Ciąża jest, że tak powiem owocem miłości czyż nie? Miłość, boginka śmierci z miłości, coś świta?

Daniel przetwarzał przez chwilę te informację, a potem i tak zaczął zarzucać mi się kłamie i robię to wszystko z zazdrości o Lanę. Skupiłam się przez chwilę, czego mogłam teraz jej zazdrościć? Kiedyś owszem urody, takiej radości z życia, powodzenia, pewności siebie, ale teraz? Byłam boginką, mieszkałam w pałacu, miałam ojca, który się mną interesował, przyjaciół i Patricka, mojego chłopaka. To zabrzmiało dziwnie. Synowie Gai i Apolla zaczęli na siebie krzyczeć i ewidentnie szykowali się do tego, żeby sobie przyłożyć, Kamil już próbował załagodzić sytuację. Gdyby doszło do bójki, wygrałby Daniel. Taka prawda. Mimo wszystko do walki przysposobiony był bardziej syna Apolla niż Gai. No i poza tym on spędził więcej lat w Obozie, co też było po jego stronie. Powiedzmy, że się ogarnęłam i wkroczyłam między dwójkę wściekłych herosów. Generalnie nie polecam, ale coś trzeba było zrobić. Na dodatek napatoczyła się w nasze pobliże Lana. Rozłożyłam ręce i nie pozwalałam im zbliżyć się do siebie. Wyglądało to jak scena z jakieś komedii romantycznej. Eh, zawsze mi wychodzi tak jak sobie tego nie życzę.

– Daniel, jako boginka nie mam za dużego doświadczenia. – Podkreśliłam słowo „boginka". – I mam nauczkę na przyszłość, żeby nie dzielić się niektórymi rzeczami. Nie kłamałam i nie jestem zazdrosna o Lanę, gdyby tak było... – przerwałam na chwilę, aby dobrać słowa. Cieszyłam się, że w moich oczach nie było widać łez, jakbym ryczała zamiast dramatycznego efektu, wyszłoby mi coś pseudo komicznego. – Gdyby tak było, wykorzystałabym już mój status w dosyć znaczący sposób nie sądzisz? Jestem boginką, nie zapominaj o tym.

Córka ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz