Przebiegłam jakieś dwieście metrów i już mam zadyszkę. Sprawność fizyczna zdecydowanie nie jest moją mocną stroną. Usiadłam na krawężniku i nie miałam zielonego pojęcia, co ze sobą zrobić. Jeśli tam wrócę, będę musiała się tłumaczyć. Jeśli nie wrócę, będę musiała tłumaczyć się jeszcze dłużej.
Nienawidzę swojego życia. Dlaczego właśnie mi przydarzają się takie historie?
Nie wiedząc co ze sobą zrobić, w zabrudzonych kapciach udałam się w stronę domu. Może moja ucieczka nie była dojrzałym posunięciem, ale nie chciałam przebywać w tym samym miejscu, co Shawn ani minuty dłużej. Teraz będę zmuszona przez dwa miesiące znosić jego obecność. Miałam w głowie świetny plan, który wejdzie w życie, kiedy przekroczę próg mojego domu. Jego kryptonim to "Ignoruj Shawna".
Niech poczuje to, co ja czułam przez te dwa lata.
Nawet nie zdążyłam się zorientować, kiedy stanęłam przed drzwiami. Nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Zdjęłam zabrudzone kapcie i udałam się do kuchni. Pojawienie się Shawna spowodowało gwałtowny spadek mojego szczęścia, więc weszłam na krzesło i sięgnęłam z szafki tabliczkę czekolady. Otworzyłam opakowanie i usiadłam przy blacie, jedząc kostkę za kostką.
— Będziesz mieć cukrzycę na starość.
Nie podniosłam wzroku. Wiedziałam, że to on. Nie zamierzałam z nim rozmawiać, ani nawet na niego patrzeć.
— Czy Ty masz do mnie żal?
Usiadł obok mnie i bezceremonialnie objął mnie ramieniem.
I D I O T A
Czy ja mam do niego żal? Jeszcze śmie się pytać?!
Rozumiem, że jest tylko facetem. Ale czy tak trudno jest się domyśleć, o co mi chodzi?
— Viv, nie dąsaj się.
Gwałtownie wstałam i wyszłam z kuchni, zostawiając go z niezrozumiałym spojrzeniem i pustym opakowaniem po czekoladzie. Weszłam do swojego pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Zadzwoniłam do Amy. Opowiedziałam o całym zajściu, a moja przyjaciółka od razu postanowiła do mnie przyjechać. Położyłam się na łóżku i wpatrywałam się w sufit w oczekiwaniu na przyjaciółkę. Po kilkunastu minutach usłyszałam, jak ktoś wbiega po schodach. Moje drzwi gwałtownie się otworzyły, a do pokoju wpadła Amy z burzą kręconych blond włosów, których chyba nie ogarnęła po kąpieli. Każdy kosmyk sterczy w inną stronę.
— Jezu, czemu dyszysz, jakbyś ataku astmy dostała?
— Biegłam — wyjęczała i rzuciła plecak i torbę na fotel w rogu pokoju.
— Od swojego domu?
— Nie, po schodach. Nienawidzę biegać. Więc, żeby się już zbytnio nie przemęczać, zostaję na noc — uśmiechnęła się i położyła na łóżku obok mnie.
— Czy ja mam coś do gadania?
— Nie.
Postanowiłyśmy obejrzeć kilka filmów. Zaczęłyśmy od "Jeźdźca bez głowy". Film był świetny, ale strasznie zgłodniałyśmy i postanowiłyśmy zejść na dół, aby coś zjeść. Amy usiadła przy blacie, a ja zajęłam się przygotowywaniem jedzenia. Postanowiłyśmy zrobić pizzę. Wyciągnęłam potrzebne składniki, a Amy wykorzystałam do pokrojenia warzyw i salami, oraz tarcia sera.
— Viv, katastrofa! — wykrzyknęła moja przyjaciółka, przez co do ciasta wpadła skorupka od jajka.
— Co się stało?
— Przecięłam się! Zaraz się wykrwawię! — zaczęła panikować, a mi chciało się śmiać z jej mikro nacięcia na palcu wskazującym.
Wyciągnęłam mały plaster z bohaterami "Krainy Lodu" i opatrzyłam jej "śmiertelnie poważne" skaleczenie. Oczywiście Amy stwierdziła, że skoro została poszkodowana, nie może zetrzeć sera, więc zrobiłam to za nią. Nastawiłam piekarnik i wstawiłam do pizzę. Po po trzydziestu minutach do kuchni wszedł Shawn. Odwróciłam od niego wzrok i usiadłam obok Amy.