8

1.7K 97 68
                                    

Patrzę w jego piękne oczy, a on w moje. Nie wiem czemu, ale myślę, że Shawn mnie pocałuje. Mam taką nadzieję. Zgasła niestety, kiedy tak nagle po prostu mnie przytulił. Przyznam, że jest przyjemnie móc przytulić się do niego i poczuć jego ciepło. Nie jest niestety to, czego oczekiwałam.

— Jest już późno. Idź spać. Dobranoc, ulubiona przyjaciółko — uśmiechnął się i wyszedł.

Nie wiedział nawet, że jego słowa w jakiś sposób mnie zasmuciły. Najpierw zachowuje się tak, jakby chciał mnie pocałować, a potem przytula. Dodatkowo to słowo "przyjaciółka". Ono mnie dołuje.
Z jednej strony chcę, aby wróciły nasze relacje. Pragnę być blisko Shawna. On wywołuje uśmiech na mojej twarzy. Nawet jakbym chciała się na niego gniewać, to i tak nie potrafię. Ten jego śliczny uśmiech i te hipnotyzujące oczy sprawiają, że jestem w stanie wybaczyć mu wszystko. Boję się jednak, że sama przyjaźń może mi znowu nie wystarczyć, a ja nie chcę go ponownie stracić. Dlaczego to wszystko musi być takie trudne? Dlaczego nikt mi nie może pomóc? Kiedy pomyślałam o tym, do głowy przyszło mi jedno imię - Amy. Przecież ona zawsze mi pomoże. Mogę na nią liczyć. A poza tym miałyśmy się dzisiaj spotkać, gdyby nie Shawn. Moje myśli znowu powróciły do niego. Rozmyślałam nad obecną sytuacją do momentu, aż zasnęłam.

Rano, po obudzeniu, zeszłam do kuchni i poczułam zapach grzanek. Zastaję rodziców jedzących śniadanie z Shawnem. Rozmawiają i śmieją się. Nie zwracają nawet na mnie uwagi. Nie powiem, czuję się odtrącona. Biorę jogurt pitny z lodówki i wracam do pokoju. Mój plan działania zostaje przerywany na schodach, kiedy to ktoś ciągnie mnie za rękę i odwraca w swoją stronę.

— Nieładnie tak wychodzić bez powitania, nie uważasz? — Shawn mówi i śmieje się, ale to nie jest ten jego piękny śmiech. Jest przesiąknięty jakby ironią? Tylko czemu? Przecież jak wczoraj wychodził ode mnie, to było wszystko w porządku. Kompletnie go nie rozumiem — Co tak stoisz i patrzysz mnie? Wiem, że jestem przystojny, ale odezwać byś się mogła.

Nie wiem, co się dzieje, więc odwracam się i idę dalej.

— W sumie racja. Idź się najpierw ogarnąć, żeby nikt zawału nie dostał — zaśmiał się.

Nie mogę już tak dłużej. Odwracam się w jego stronę i mówię:

— Lecz się człowieku! Ty jakiś nienormalny jesteś! Szanse na uratowanie marne, bo przypadek tragiczny, ale zawsze możesz spróbować. Gorzej nie będzie! A może Ty cierpisz na chorobę dwubiegunową, co? Jak wróci stary Shawn, to daj znać — chłopak patrzy tylko na mnie i się nie odzywa.

Bardzo dobrze. To wychodzi mu najlepiej. Zadowolona z moich słów udaję się do pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz, kładę się na łóżko i daję upust moim emocjom. Łzy spływają mi strumieniami po policzkach. Wychodzi na to, że nie znam Shawna. Co ja mu zrobiłam? Przecież jeszcze wczoraj zachowywał się jak dawniej. Było bardzo miły. Zawsze jak coś zaczyna się układać, to on to musi popsuć. Stop! Nie mogę się nad sobą użalać.

Wypiłam jogurt, w końcu po to go tu przyniosłam. Ubrałam się, pomalowałam i zadzwoniłam do Amy. Powiedziała, że zaraz mogę do niej przyjść. Gdy zeszłam, moi rodzice siedzieli w salonie i oglądali jakiś film. Poinformowałam ich o tym, że wychodzę, a oni mnie, że wyjeżdżają na weekend do babci. Przy okazji zapytali, czy nie chcę jechać z nimi. Na weekend? No tak, przecież dzisiaj jest piątek. Od razu zaprzeczyłam. Mam dość tej starej, wiecznie narzekającej kobiety. Podczas każdej wizyty mówi, że umiera, a nadal żyje.

O ironio losu!

Udaję się do drzwi, gdy nagle z góry schodzi Shawn. Przyspieszam i słyszę, jak woła:

That's when I loved you II Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz