11

1.4K 113 91
                                    

Im więcej komentarzy i gwiazdek, tym szybciej wstawiany jest rozdział!

Parkuję samochód przed jakąś kamienicą. Otwieram drzwi i wysiadam. Patrzę z przerażeniem na ogromną ilość schodów i brak windy. Muszę wdrapać się na ósme piętro do drzwi z numerem 401. Mam nadzieję, że przynajmniej wszystko sobie z nią wytłumaczę raz na zawsze. Stopnie skrzypią pod moimi stopami. Staję na ciemnej wycieraczce i dzwonię do drzwi. Po chwili ktoś otwiera. W drzwiach stoi dziewczyna o jasnej karnacji, ubrana w przetarte czarne jeansy i czarną luźną koszulkę. Nie ma na sobie makijażu. Na stopach ma kapcie kotki.

— Pomyliłem chyba mieszkania — podrapałem się po głowie w zakłopotaniu.

— Chciałbyś, Shawn. Nie tak mnie sobie wyobrażałeś, co?

— Amanda? — zapytałem z szeroko otwartymi oczami. Przecież to niemożliwe. Tamta dziewczyna była wyzywająca, głośna, a przede mną stoi kobieta zupełnie jej nieprzypominająca.

— We własnej osobie. Może wejdziesz? Nie chcę rozmawiać o tym na korytarzu — otworzyła szerzej drzwi i wpuściła mnie do środka.

Mieszkanie było ładne. Panował ogólny porządek, ściany miały odcień kawy, a meble były raczej jasne.

— Napijesz się herbaty? — zapytała z miłym uśmiechem. Co się stało z Amandą z koncertu? Ktoś jej mózg podmienił?

— Tak jasne, dzięki.

Dziewczyna nastawiła wody i oparła się o blat. Westchnęła i spojrzała na mnie tak miłym wzrokiem, że byłem w stanie wybaczyć jej te ciągłe telefony.

— Przepraszam, że byłam taka natarczywa. To było głupie i bezmyślne. W rzeczywistości jestem zupełnie inną osobą, naprawdę. A to, co mówiłam przez telefon, zapomnij. Chciałam tylko jakoś Cię tutaj sprowadzić. Przepraszam, jest mi strasznie głupio — powiedziała zakłopotana i objęła się ramionami, jakby było jej zimno.

— Aha — odpowiedziałem bez namysłu — To znaczy, ja też przepraszam, byłem strasznym palantem.

Mógłbym teraz wstać i wyjść, ale najzwyklej w świecie, nie mam na to ochoty. Amanda strasznie mnie zaintrygowała.

— To mało powiedziane. Byłeś kompletnym dupkiem Shawn — zaśmiała się melodyjnie.

— Tak, masz rację. Długo tu mieszkasz? — zmieniłem temat.

— Od kilku miesięcy. Przeprowadziłam się niedługo po twoim koncercie. To znaczy, nie z Twojego powodu. Zawsze chciałam mieszkać w NY. Mam nawet pracę niedaleko. Zgadnij, czym się zajmuję?

Zmierzyłem ją uważnym spojrzeniem. Była naprawdę ładna. Dużo bardziej podobała mi się ta obecna jej wersja.

— Jesteś kelnerką? — zapytałem, nie mając zielonego pojęcia, czym mogłaby się zajmować.

— Tak nisko mnie cenisz? — zaśmiała się kolejny raz — Wyobraź sobie, że jestem sekretarką w studiu nagraniowym. Słyszałeś kiedyś o Avatar Studios?

Otworzyłem usta ze zdziwienia.

— Naprawdę tam pracujesz?

— Też się dziwię, że mnie przyjęli. Jednak cuda się zdarzają.

Amanda zrobiła nam herbaty. Świetnie nam się rozmawiało. Opowiadała o swojej pracy z taką pasją, że mógłbym jej słuchać godzinami. Nawet nie zauważyłem, kiedy mój kubek był pusty.

— Dobra, bo zboczyliśmy trochę z tematu. Mieliśmy porozmawiać o nas. W sensie, wiesz, o co mi chodzi — powiedziała lekko zawstydzona.

— Jak tutaj szedłem i zanim zacząłem z Tobą rozmawiać, wszystko było dla mnie jasne i klarowne.

That's when I loved you II Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz