Na początku chciałabym bardzo przeprosić za to, że zgodnie z obietnicą maraton się nie odbył. Miałam małe problemy z Wattpadem i opublikowanie pierwszej części maratonu było już praktycznie niemożliwe. Pozostał mi do napisania jeden wątek z 24 rozdziału, ale cały czas zamykała mi się aplikacja i nic się nie zapisywało. Dopisałam w sobotę, ale jak weszłam, żeby zrobić ostatnie poprawki, to cały rozdział miałam usunięty, więc pisałam wczoraj od nowa ☹ Dodaję dopiero dzisiaj. Bardzo przepraszam! Mam nadzieję, że zrozumiecie! 😍
Maraton 2/2
Usiedliśmy z rodzicami w salonie i zaczęliśmy planować wakacje.
- Zacznijmy od tego, że wycieczka zaczyna się za trzy dni i wylatujemy na dwa tygodnie. Czy to nie problem, Shawn? - pyta mój tata. Pewnie chce wiedzieć, czy nie ma jakichś zobowiązań w związku z karierą.
- Na szczęście nie, wszystkie nagrania i teledyski poprzekładałem, jeżeli chodzi o terminy, a z rodzicami nie ma problemu.
- A czy oni... - zaczyna moja mama, jednak nie jest w stanie dokończyć, ponieważ chłopak jej przerywa.
- Jestem już pełnoletni - mówi i posyła uśmiech oznaczający chęć zakończenia tematu.
Muszę się dowiedzieć, o co chodzi z jego rodzicami. Nigdy nie rozmawialiśmy na ten temat. Nigdy nawet nie przypuszczałabym, że coś może być nie tak. Spędzał dużo czasu w naszym domu, ale myślałam, że chodzi chodzi o jego karierę. Już raz zakończył temat rodziców bardzo szybko, więc coś musi być na rzeczy. Nie wiem, co mam zrobić, żeby mi powiedział. Nie mogę zacząć tego tematu tak sobie.
- Halo, Viv, jesteś z nami? - pyta ze śmiechem Shawn i macha mi dłonią przed twarzą.
- Tak, przepraszam, zamyśliłam się. Możecie powtórzyć?
- Viv, wiemy, że jesteś myślami już na Karaibach, ale włącz skupiacze jeszcze tylko na chwilę - mama zaczyna się śmiać i kiedy widzi, jak przewracam oczami, kontynuuje - A więc, za trzy dni mamy lot o dziesiątej rano. Musicie być gotowi już o ósmej. Będziemy tam przez dwa tygodnie. Nie mamy zaplanowanych żadnych atrakcji, więc możecie chodzić, gdzie chcecie.
- Możecie chodzić, gdzie chcecie, ale w granicach rozsądku i to nie oznacza, że nie będziemy was pilnować. Będziemy mieć was na oku przez cały czas - wtrąca się mój tata, a my ledwo co powstrzymujemy się od śmiechu.
- Nie będziemy chodzić razem. Nie zrozumcie nas źle, ale jesteście młodzi, bawcie się. I tak byście nie chcieli siedzieć cały czas ze staruszkami.
- Mamo, przecież mieliśmy spędzić te wakacje razem - akcentuję ostatnie słowo, bo to o to miało chodzić w tej wycieczce.
- Viv, słoneczko, spędzimy razem dużo czasu. Zrozum, chodzi mi o to, że będziemy razem spędzać czas, ale przecież nie pójdziemy z wami na imprezę.
- To oni będą chodzili na imprezy?! - nagle głos zabiera tata. Chyba nie jest zadowolony z tego pomysłu. Ja raczej też nie, bo moja ostatnia impreza nie zakończyła się dobrze.
- Robert, uspokój się. Przecież nie będą cały czas siedzieli w hotelu. Są młodzi, muszą się wyszaleć. Właśnie, jeżeli chodzi o hotel, to jest pięćset metrów od plaży, ale jeszcze musimy zadzwonić w jego sprawie. Może zrobimy to teraz?
- Jasne, już przynoszę numer do biura podróży - mówi tata i idzie po kartkę z numerem.
- Musimy jeszcze ustalić, kto będzie odpowiadał za nasze bilety. Może lepiej nie tata, ja to zrobię. Pamiętajcie, nigdzie na lotnisku się nie rozdzielamy i dopóki się nie zorganizujemy w hotelu, nikt nigdzie nie odchodzi.